rozdział 2

131 8 1
                                    

Czwartek, 28 maja, szkoła

Lekcja wf-u znowu się rozpoczyna jak na nieszczęście musi być ich aż 4 w tygodniu. Za każdym razem tak samo niechętnie wlecze się dziewczyna w kierunku szatni, by przebrać koszulkę, żeby nie przeszła potem i obleśnym zapachem sali gimnastycznej, i jego. 

5 minut po dzwonku wszyscy stoją już na linii zgłaszając braki stroju, zwolnienia "od mamy" chodź większość wcale od nich nie jest. Dziunie piszące sobie same by przypadkiem na wfie nie połamać nowo pomalowanych pazurów. Albo niedyspozycje 6 razy w miesiącu... Początkowo dziewczyna też nie ćwiczyła, lecz nie na długo, bo oczywiście nie obyło się bez wezwania rodziców, że córka nie ćwiczy... Sam widok jego rozpalał w niej tyle nienawiści co nigdy nie czuła nawed do fałszywej "bff" odbijającej jej chłopaka, w którym podkochiwała się od podstawówki.

Stanęła na końcu szeregu nie robiąc sobie nic ze swojego spóźnienia.
-Panno Nowakowska... Wiesz jakoś mnie dziwi, że znowu ty... -Przewróciła oczami, na słowa wf-isty- ale tym razem ci się nie upiecze. Za karę mąż zrobić 30 pompek.
Uśmiechnął się szyderczo. Wiedząc dobrze, że dziewczyna nie potrafi.
-Nie umiem? -Odrzekła z wyrzutem.
-Na ziemię już!-krzyknął i gwizdnął jej gwizdkiem do ucha.
Grupa dziewczyn zebrała się wokoło podsmiechując.
Dziewczyna próbowała zrobić jedną po czym upadła zostając przycisnieta przez nogę bydlaka.
-No dawaj, dawaj!-mówiła jedna z koleżanek.
-Zamknij pysk!-warkła.
-Dodatkowe 10!-dodał mężczyzna
-Wymiękasz kochana!?-kpiła ulubieńca mężczyzny.
Dziewczyna wstała podeszła do dziewczyny popychając ją z całej siły o drabinki, znajdujące się za nimi.
-Czy ja się szmato wyraziłam niejasno?-krzykła patrząc na powaloną dziewczynę leżącą na ziemi z rozbitym łukiem brwiowym.
-Ty jesteś jakaś nienormalna!-krzykła
-Dość tego. Idziemy do dyrektora! -Wziął szarpnął dziewczynę.-Obydwie!
Nakazał reszcie zająć się grą w króla, a je dwie zabrał ze sobą. Wyszli z sali.
-Wy tu poczekacie a ja muszę jeszcze coś wziąć z kantorka.
-Ja musze do łazienki!!!-rzekła nerwowo morderczyni.
-Tylko bez żadnych numerów idziesz ze mną.
Minęli korytarz skrecajac w bok,  Mężczyzna weszedł do pokoju. Dziewczyna upewniając się że nikt ich nie widzi, doczekała chwilę i zakradła się  do kantorka przekręcając za sobą klucz. Mężczyzna odwrócony grzebjąc coś w biurku nie zauważył jej. Sadystka chwyciła szarfe leżącą na szafce i od tyłu rzuciła się na niego zawiązując mu usta. Skoczyła mu na plecy, on próbując ją zrzucić wylądował na podłodze, twarzą do posadzki. Zwinnym ruchem związała także ręce od tyłu także ciało było skrępowane.
-I co teraz trenerku?-zrobiła minę z wystrzerzonymi zębami.-Co ja mam z tobą zrobić?
Udawała zasmuconą, zamysloną...
-Mam pomysł!-wyciagła z tylnej kieszeni scyzoryk naostrzony na brzytwe.-Wiesz do czego to użyje? Hahahahah!-Zaśmiała się szyderczo, i dopełniła:
- Nie będziesz mógł już załatwiać spraw z "niegrzecznymi dziewczynakami"- i uczyniła honor jak na zabojczynie.
Mężczyzna z bolu i krwawienia nie wytrzymał. Wykrwawił się na śmierć. Szybko otwarła scyzoryk i włożyła go ponownie do kieszeni.

Sprawdzając teren sprawnie wyszła inną drogą w kierunku sali. Ku jej zdziwieniu koleżanki nie było leżała jedynie jej torba. Bez zastanowienia wytarła scyzoryk z odcisków palców i wrzuciła do torby dziewczyny. Zaglądneła do sali pytając resztę dziewczyn, gdzie jest dziewczyna i pan, bo ona wróciła już dawno z łazienki, a ich nie ma. Razem z jedną z dziewczyn poszły ich poszukać, chodź morderczyni doskonale wiedziała gdzie się znajduje mężczyzna. Doszły do kantorku i usłyszały pisk dziewczyny. Wyszła z zakrwawionymi rękami przerażona.
-Jezu Wera coś ty zrobiła?!-krzyknęła przerażona również koleżanka.
-Ale to nie ja! Już taki był jak weszłam, bo poszłam sprawdzić czemu tak długo nie wraca, naprawdę!-mówiła przez łzy Weronika.
-Nie kłam pewnie chciałas się zemścić bo ci dał ostatnio jedynkę!-krzykła próbując wrobić koleżanke.
-Popieprzyło cię!? -odrzekła wściekła.
-To dlaczego masz krew na rękach?Jezu jak mogłaś Weronika?! -Mówiła przez łzy dziewczyna -Chodźmy po kogoś żeby to wyjaśnić!
-Ale to nie ja!!!-krzyczała.
-Będziesz się tłumaczyć policji nie nam!-mówiła dalej prawdziwa morderczyni.
We dwie szły przodem w kierunku sekretariatu, a wrabiana w morderstwo dziewczyna za nimi próbując uspokoić się cała roztrzesiona, po drodze zabierając torbę.

Morderstwo Jerzego C.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz