Dzień dobry!
Niby tylko dwa słowa, ale dzięki odpowiedniej osobie mogą sprawić, że nawet na twarzy kogoś tak ponurego jak ja, może pojawić się szeroki uśmiech. I pojawił się. Nawet za bardzo szeroki. Nie chciałam, by tam widniał, bo to by znaczyło, ze się poddałam, że z utęsknieniem czekam na każdą wspólnie spędzoną chwilę. A tak być nie powinno. Teoretycznie miałam chłopaka. A mój chłopak także miał chłopaka.
Jakimś dziwnym sposobem miałam wrażenie, że moje życie jest pogmatwane.
Nie miałam pojęcia; odpowiedzieć, czy nie? Normalnie spytałabym Chris, ale ona jeszcze nie wróciła z wypadu z Harrym. Eleanor także nie było. Pewnie spała u koleżanki, albo zasnęła w rynsztoku. Byłam na nią cholernie zła.
Napisałam „dzień dobry” i już miałam wysyłać, ale usunęłam wiadomość. Po chwili zastanowienia ponownie wystukałam te same litery, ale dodałam jego imię i uśmieszek. To także usunęłam. W końcu zdecydowałam się na najbardziej słodki tekst, jaki tylko przyszedł mi do głowy.
Teraz już jest dobry. :)
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a ja oprzytomniałam. Przecież nadal znajdowałam się w domu chłopaków! Jakim cudem mogłam o tym zapomnieć? Poderwałam się i usiadłam prosto jak struna, skrzywiłam się nieznacznie, gdy drzwi huknęły o ścianę.
– Przepraszam – powiedział cicho Louis, wchodząc. Złapał klamkę. Był w samych bokserkach, widziałam wszystkie jego tatuaże oraz Zayna i Nialla za nim. – Przepraszam – powtórzył, widząc mnie i moje zdezorientowane spojrzenie. – Obudziłem cię?
– Zayn mnie obudził – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Spiekłam raka, przypominając sobie, że miałam na sobie tylko ogromną koszulkę i majtki. Że nie miałam na sobie stanika. Natychmiastowo podciągnęłam kołdrę pod samą brodę.
Chłopcy weszli do pokoju i wszyscy usiedli wokół mnie na łóżku. Inteligentnie starali się zignorować moje ubogie odzienie.
– I chce ci powiedzieć, że jego dzień też jest już dobry – stwierdził Mulat. Zarumieniłam się. Louis przyglądał się nam spod przymkniętych powiek i z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili wybuchnął śmiechem.
– Ty też? – Kompletnie go nie rozumiałam. – Jedna moja dziewczyna codziennie chodzi na imprezy i chleje na umór, druga zdradza mnie z najlepszym przyjacielem, a ty? Tylko w tobie pokładałem moje nadzieje, ale widzę, że nic dla ciebie nie znaczą. – Zrobił smutną minę. – Ja cię przecież tak kocham, Eleanor, a ty depczesz moje serce.
– Słucham? – Udawałam głupią.
– Kompletnie mnie olewasz – ciągnął i zerknął na Zayna. – Dla kogoś takiego jak Malik – prychnął. – Czy rzuci dla ciebie palenie? Wątpię. I nie licz na nic więcej. Paczka papierosów dziennie to jego jedyna kochanka. Poza tym mój tyłek jest lepszy. Nie mów, że nie zauważyłaś?
Parsknęłam śmiechem, a po chwili chłopcy mi zawtórowali.
– Okazało się, że Louis chciał nam tylko pstryknąć fotkę. Stwierdził, że umieści ją na moim torcie urodzinowym – dokończyłam speszona. Spojrzałam na Lisę i Cameron, które siedziały naprzeciwko mnie oraz popijały swoje kolorowe granity.
Lisa była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, serdecznym uśmiechu i czarującej osobowości. Potrafiła poderwać każdego faceta, ale bądźmy szczerzy, kto nie chciałby się umówić z taką pięknością? Dziewczyną szaloną, która nie zna pojęcia wstydu?
Cameron była jej całkowitym przeciwieństwem. Ona była bardziej podobna do mnie. Niska chudzinka o ciemnych włosach. Ja byłam szatynką, a Cam brunetką o puklach, sięgających łopatek. Była właścicielką ogromnych, czarnych oczu, w których nie dało się odróżnić tęczówki od źrenicy. Była dobra, pomocna i życzliwa, ale także strasznie płochliwa.