Cześć słoneczko.

23 1 1
                                    

*ELAINE POV*

Popchnęłam drzwi wejściowe do szkoły. Od tego zawsze zaczynało się moje "wielkie wejście" do tego miejsca. Ludzie się za mną oglądali. Wiem doskonale, że nie myśleli o mnie dobrze, ale nic nie szkodzi. Też nie miałam o nich zbyt dobrego zdania. Nic o mnie nie wiedzieli. Do pewnego dnia była najgrzeczniejszą, najpilniejszą uczennicą w szkole, wiecznie uśmiechniętą i ubraną w gustowne sukienki i spódnice. Marnowanie czasu i ciała. Wszystko się zmieniło. Jednego poniedziałku przyszłam ubrana seksownie i ponętnie, to właśnie wtedy zrobiłam pierwszego loda jakiemuś obcemu typowi w męskim kiblu. Na początku nikt nie chciał uwierzyć w plotki o puszczalskiej Elaine. Teraz jest już zbyt wielu, którzy znają to nie tylko z plotek. Nie zależy mi na ich zdaniu. Szczerze mam ich wszystkich w dupie. Jedyna osoba, która mnie rozumie to Tess. Otworzyłam swoją szafkę i schowałam tam moją skórzaną kurtkę. Spojrzałam na zdjęcia poprzyklejane po wewnętrznej stronie drzwiczek od szafki. Ja i Tess na plaży. Ja, Rose i Tess na jakiejś imprezie. Ja i Harry... zdarłam to zdjęcie i pomięte wrzuciłam do środka szafki.

-Cześć słoneczko- usłyszałam tuż nad uchem. Zamknęłam szafkę po czym leniwie się obróciłam. Bryan. Obciągałam mu tydzień temu.-Mam na Ciebie ochotę.

Odepchnęłam go.

-Królowa lodziara odmawia? Co to za święto? Przecież dziewictwa i tak nie odzyskasz kochanie.

-Spierdalaj.

Przeszłam korytarzem szybkim krokiem do sali chemicznej. Czemu nie chciałam tego zrobić? Nie wiem. Po prostu nie chciałam. Przez tyle czasu nie był to dla mnie żaden problem, więcej- ja to lubiłam. Kiedy robiłam TE rzeczy automatycznie się wyłączałam. Nie myślałam o niczym, a właśnie tego potrzebowałam. Chciałam uciszyć tą destrukcję w sobie. Rozejrzałam się po klasie. Jak ja was wszystkich nienawidzę... wszystkich. Obok mnie przeszła Amy. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Same kurwy. Poczułam jak Smith ciężko siada na siedzeniu obok mnie.

-Kawy-jęknęła.

Jak na zawołanie pojawił się obok niej Tomlinson. Moje brwi powędrowały w górę. Zawsze jak moja przyjaciółka pragnęła czegokolwiek to Louis pieprzony wróżek się zjawiał. Ciekawe czy jak by krzyknęła, że ma do oddania HIV'a to by przyszedł. Zaśmiałam się pod nosem. Oczywiście, że tak. Wszyscy wiemy jaką drogą możesz to dostać. Ten popapraniec usiadł za nami. Zastanawiało mnie gdzie jest Horan. Zawsze poza szkołą trzymali się razem, a tu nigdy nie widziałam ich razem. Korciło mnie, żeby się o to zapytać tego popaprańca jednak do sali wszedł profesor Kid. Słuchaliśmy niezwykle ciekawego wykładu... właściwie nie wiem o czym. W połowie lekcji nie wytrzymałam i odwróciłam się do tyłu.

- Czy Horan chodzi do naszej szkoły?-zapytałam prosto z mostu.

-Tak, ale ma wszystkie zajęcie rozszerzone... dość mocno rozszerzone. Marzy o Harvard'zie albo o Oxford'zie.

Wróciłam do poprzedniej pozycji. Nie spodziewałabym się tego. W sensie nie żeby wyglądał na jakiegoś głupiego czy coś, ale nie myślałam że tak wysoko mierzy. Dla Ciebie wysoko bo upadłaś tak nisko idiotko. Pomyślałam. Wyobraziłam sobie Niall'a jako prawnika ubranego w czarny garnitur. Brałabym. Szkoda tylko, że będzie już wtedy zapewne przykładnym ojcem i mężem. Tacy jak on zawsze tak kończą. A gdzie skończę ja? W burdelu. Na ulicy. Sama. Sama. Sama. Podpowiadała mi moja świadomość logicznego oceniania sytuacji. Zadzwonił dzwonek. Przy pakowaniu swoich rzeczy usłyszałam tuż przy samym uchu.

-Cześć słoneczko. Szybki numerek w moim aucie?

Uniosłam głowę. Sam- najmniej fajny partner do zapominania. Nie trudziłam się odpowiedzią i po prostu odeszłam. Byłam dziś cholernie zmęczona. Czyżby moja skorupa suki zaczęła się sypać? Muszę to natychmiast naprawić. To wszystko przez niego. Wiedziałam to. To przez sposób w jaki mówił... niekoniecznie przez to co mówił bo najczęściej mnie obrażał. To przez sposób w jaki się uśmiechał. To przez... niego. Dosiadłam się do Rose przy stoliku w stołówce.

-Cześć mała. Co Ty jakaś taka przybita?

Nie wiedziałam czy chcę jej mówić. Od dłuższego czasu Rose stała się mnie, jak i Tess, bliska. Jednak to jak bardzo była zauroczona w blondynie było przerażające. Nie tak bardzo jak Louis i Tess, ale jednak ciągle dalej.

-Gorszy dzień.

Kiwnęła głową, że rozumie. Nie rozumie. Dobra Elaine ogarnij wewnętrzne Emo. Już jakiś czas temu odkryłam coś lepszego od samobójstwa. Po co zabijać siebie ... skoro można innych? Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Znów myślisz, o tym żeby wymordować pół tej szkoły?- zapytała Smith dosiadając się . Nie musiałam potwierdzać. Często wiedziała o czym myślę. Przyniosła mi frytki, sok i hamburgera. Cmoknęłam ją w policzek.

-Co cię gryzie?

Zapytała. I wtedy się zaczęło, i mało mnie obchodziło, że Kill tam siedzi.

-Niall.

-CO?- zapytały obydwie z szokiem.

- No co? Mi nigdy nie może chodzić o chłopaka?

- Nie o to chodzi, boję się bo wiem jak ciężko przeszłaś rozstanie z Harrym...

-Słuchaj mnie Tess, Niall to nie Harry. Nic do niego nie czuję. Do Harry'ego coś czułam i czułam po nim wielką stratę. Niall mnie tylko irytuje. Przyczepił się jak rzep psiego ogona. Myślisz, że poleciałabym na takiego słodkiego dzieciaczka?-prychnęłam.- Nie bądź zabawna. Obciągałam jemu bratu więcej razy niż komukolwiek innemu. I nawet jeśli by coś z tego było to co miałabym zrobić? Być z nim? Fajnie by było poznać jego rodziców. " Dzień Dobry jestem Elaine. Z najmłodszym się rucham, starszemu ciągnę, ale najstarszego też mogę wziąć." Nie bądź śmieszna.

-Cześć słoneczko.- usłyszałam za sobą. Obróciłam się gwałtownie.

-Nie mam ochoty ani na obciąganko, ani na ruchanko. Ku...- zamarłam w pół słowa. Nade mną stał nikt inny jak Niall we własnej osobie Horan. Byłam mega wkurzona, ale zmiękłam na widok jego miny (gif)... Kurwa to było dobre. Okey okey oddychaj. Fangirling stop. Chyba chciał się jeszcze odezwać, ale zbyt mocno się śmiał więc pokiwał tylko głową i odszedł. Nagle po całej stołówce rozległ się głos.

-Panie i Panowie!- darł mordę Sam. Po tych słowach wlazł na stół, a obok niego znalazł się Bryan. Zmarszczyłam czoło.- Dziś chcielibyśmy publicznie zademonstrować coś, o czym każdy wie i o czym każdy plotkuje. Myślę, że nasza mała zemsta będzie dla was słodka.

Kurwa.

-Nasza kochana Elaine Owen jest największą dziwką tej szkoły i każdy o tym wie. Chcielibyśmy, aby wstąpiła na drogę cnoty i rozwagi...

Serio będzie wygłaszał mowę dydaktyczną?

Jednak w czasie gdy Sam ciągle przemawiał dwóch jego kolesi zaczęło iść w moją stronę. Powinnam uciekać i doskonale o tym wiem, ale zastygłam. Tak jak wtedy. Najgorsze momenty naszego życia. Złapali mnie pod ramiona i zaczęli ze mną iść w kierunku stołu, na którym stał ten kretyn. Nie mogą tego zrobić. To karalne. Szłam dumnie z głową uniesioną do góry.

-Publiczny gwałt to najlepsza droga resocjalizacji w tym wypadku.

-Nie możecie tego zrobić.

-Oh skarbie -pogłaskał mnie po policzku.- Oczywiście, że możemy.

Popchnęli mnie na stół i wtedy moja skorupa pękła. Tak powłoka, która była tak skrupulatnie, krok po kroku dokładnie budowana. Wtedy wszystko runęło. Zaczęłam się wyrywać, ale trzymali mnie zbyt mocno. Po moich policzkach płynęły łzy. Czemu ludzie to takie kurwy? Zgwałcę Cię bo mi odmówiłaś i podkopałaś moje męskie ego. Zerwał ze mnie bluzkę i wtedy już wiedziałam, że on to zrobi. Kątem oka widziałam faceta, który nagrywał to telefonem.Gdzieś z oddali usłyszałam krzyk Tess, potem już nikt mnie nie trzymał. Skuliłam się na tym stole i chciałam zniknąć. Sama sobie na to zasłużyłaś. To Twoja wina. Mówiła moja podświadomość. I miała rację. Poczułam, że ktoś bierze mnie w ramiona, ale było mi wszystko jedno bo skorupa pękła.

-Już jest dobrze piękna-mruknął. Horan jak nic. Uniosłam głowę do góry.

-Harry?!

Tears and rosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz