2

169 22 0
                                    

- Przykro mi, panie Do, ale musimy pana przenieść. Pański stan jest stabilny - przewróciłem oczami. Zawsze tak mówią, a potem i tak leżę tu jeszcze conajmniej 3 dni, albo wracam. Do rzeczy.
- Ale w związku z pana częstym pobytem w szpitalu, jesteśmy zmuszeni rozpocząć leczenie psychiatryczne - okej, tym mnie zaskoczył. Czy moja matka...nie. Za bardzo mnie kocha, żeby to zrobić. Żartuje tylko. Zaraz wypiszą mnie do domu. Zawsze tak robią. Zawsze, zawsze, zawsze! Więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Cholera.
- Nie ma mowy. Wracam do domu, panie doktorze. Adios, sayonara, bye, pa - pokręciłem głową i zacząłem zbierać się z łóżka. Odłączyłem kroplówkę, zebrałem rzeczy i wyszedłem z sali.
A raczej próbowałem.
Przy drzwiach stało dwóch osiłków w białych strojach, byli dokładnie tacy, jak widzi się ich w filmach albo czyta w fanfiction. Znaczy, to nie tak, że ja czy-nieważne. W każdym razie, złapali mnie pod obie ręce, przy okazji odbierając torbę, którą trzymałem. Chyba jednak nie wyjdę, ups.
Próbowałem się wyrwać, ale to wszystko na nic, byli za silni. Wiecie co?
Bez sensu. Wszystko jest bez sensu. Zamkną mnie, co dalej? Jak będę chciał to i tak się zabije. Zobaczą. Wszyscy zobaczą i pożałują, bo umrę im w szpitalu, a to chyba nie świadczy o nich dobrze, czyż nie?
- Zostawcie mnie do cholery, zostawcie! - zacząłem krzy-drzeć się na cały oddział, szpital, nie wiem. Moja matka, gdzie jest moja matka? Albo chociaż ojciec? Chcę ich zobaczyć. Chcę, żeby mnie zabrali do domu. Nie chcę na inny oddział. Nic nie chcę. Tylko do domu. Czy to tak dużo? Niech to docenią i zrobią, cholera.
Ale ich to chyba nie obchodzi. Zostałem przeniesiony, nieodwracalnie. Więc po prostu się poddałem.
I tak się zabiję. Nieważne gdzie. Po prostu zrobię to, uda mi się.
Ponieważ przestałem się rzucać, sam mogłem położyć się na łóżku. Cicho jeszcze poprosiłem, żeby ktoś do mnie przyszedł. To pierwszy raz od dawna, kiedy chcę przytulić się do któregoś z rodziców, wypłakać i wrócić do domu. To jest...tak, to jest naprawdę wszystko czego teraz chcę.
Ale nie, oczywiście, że nie. Zaraz zacznę gorzej przeklinać. Nie wiem nawet, czy kogoś zawołają. Wpatrując się w sufit, po prostu zasnąłem. Typowe. Bardzo typowe, cóż.
Tym razem obudził mnie rozpaczliwy krzyk mojej matki. Darła się, że nie mogą mnie zamknąć. Że ona chce mnie do domu. Chyba pierwszy raz od dawna powiedziała, że bardzo mnie kocha i mimo wszystko, ona też nie poradzi sobie beze mnie.
Poczułem się chciany.
Ale...było już za późno. Krzyki były coraz cichsze. Zabrali ją. Po prostu ją stąd zabrali.
I cisza. Została przerażająca cisza. Nienawidzę jej.
Próbowałem zasnąć, ale tym razem nie mogłem. Beznadzieja.
Chcę umrzeć.
I tak jestem na oddziale psychiatrycznym. Powiedziałbym, że szkoda mi tych wszystkich osób, które są ze mną na sali...ale to nie jest prawda.
Nie mam już głębszych uczuć.
Smutek, ból, w zasadzie to wszystko. A inni ponoć odczuwają więcej, więc na co mi takie coś?
Rozejrzałem się po pokoju. Kroplówki już nie mam, w oknach są kratki, jak, j a k mam to zrobić?
A łazienki? Czy w łazienkach są okna? Albo na innym wydziale? A może po prostu uda mi się wymknąć? W nocy sprawdzę, tak. Albo jutro. I tym razem nie ma szansy, żeby się nie udało. Po prostu nie ma. Muszę się stąd  wydostać, inaczej zwariuję. A może...już zwariowałem?

💉💉💉

Stałem na dachu, sam do końca nie wiem jak się tu dostałem. Ale nie narzekam. Bo zaraz...zaraz skończę ze sobą.
- Panie Do, proszę stamtąd zejść - zaśmiałem się szaleńczo i stanąłem na krawędzi. Przyglądałem się chwilę w milczeniu pracownikowi szpitala i jeszcze uśmiechnąłem się słodko.
- Jak tylko pan sobie życzy - skoczyłem. Kiedy leciałem...jezu, to było niesamowite uczucie. Poczułem się wolny. I poczułem się...jakbym kochał życie. A może to, że zaraz miało się skończyć? Nie wiem. W każdym razie chciałem tak latać i latać przez wieczność.
Tylko, że wszystko co dobre musi się w końcu skończyć.

Uderzenie o ziemię wcale nie było przyjemne.

💉💉💉

Praktycznie wszystkie rzeczy w tym ff są wymyślone, nie chcę widzieć komentarzy w stylu "tak nie mogło być bo *uzasadnienie* i jesteś głupia, jeśli piszesz coś takiego"

Save me || ChansooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz