W miarę gdy idziesz, Wiatrak jest coraz bliżej. Jego delikatny kontur jarzący się na tle czerwonego nieba daje ci do zrozumienia, że jesteś oczekiwany tu od sawna. Przymykasz oczy i oddychasz powli.
Czujesz niesamowitą ilość woni. Kwitnące kwiaty na łące, miód z pasieki i pierniki. Tak... Taka różnorodność wrażeń była niecodzienna dla zmysłu węchu.
Zbliżasz się coraz bardziej. Do wiatraka brakuje ci naprawdę niewiele.
Ciszysz się, że jesteś. Że jednak nie poszedłeś prostą drogą. Że się starasz. Że nie rezygnujesz z życia. Takie chwile są właśnie warte poświęcenia.
Powoli wchodzisz po schodkach do prowadzących do frontu konstrukcji Wiatraka. Skrzydła obracają się regularnie.
Szuuuus...
Szuuuus...
Szuuuus...
Robisz zdecydowany krok do przodu i otwierasz drzwi. Wchodzisz do wnętrza, gdzie woń kakaowo-piernikowa zdecydowanie się nasila. Wdychasz ją z zasuniętymi powiekami i myślisz, że może życie jednak ma sens. Że żyjemy właśnie dla takich momentów...
Podchodzisz do tak dobrze znanego Ci stołu roboczego. Z różnych miejsc w Wiatraku wyciągasz potrzebne rzeczy. Zarzucasz na plecy worek z ziarnami kakao i wspinasz się po drabinie.
Pokonujesz kolejne szczeble.
Worek niczym życie zaczyna ci ciążyć. Masz ochotę go zrzucić i odpuścić. Ale wiesz, że musisz brnąć dalej.
I dalej.
I dalej.
I wreszcie dochodzisz na najwyższy poziom wiatraka. Czujesz satysfakcję, że nie uległeś pokusie. Że jesteś silny. Że znów dałeś radę.