Zethar dziwnie się czuł pakując swoje rzeczy. Nie pamiętał dokładnie ile czasu spędził w Bothan. Zdążył się na nowo zżyć z wioską, a raczej z ludźmi, których tam spotkał. Ciężko mu było ze świadomością, że Isleen, Rory, Renny, Fenella i Trevedic nie wiedzieli kim był naprawdę, a traktowali go jak przyjaciela. Teraz miał ich opuścić. Cóż, zadanie zostało wykonane. Edan zdecydował się na współpracę z Likwidatorami, więc mogli wracać do domu. Do Derowen. Do swojego, normalnego, morderczego życia. Zethar jęknął cicho, narzucając na plecy wór ze swoimi rzeczami. Nadgarstek po akcji w ruinach starego, górskiego zamczyska, nadal dawał się we znaki.
Cóż, przynajmniej ten zwyrodnialec został stracony.
Zerknął jeszcze czy aby nic nie zostawił, po czym wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Edan miał dotrzeć do Derowen za kilka tygodni. Zgadnie ustalili, że medyk powinien opuścić dom jakiś czas później, by nie wzbudzać podejrzeń.◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇
Zethar i Keira jechali w zupełnym milczeniu. Morven co i rusz zerkał za siebie, by spojrzeć na powoli znikające Bothan. W końcu mógł dostrzec jedynie las i powoli rosnące góry.
Konie parskały cicho, wspinając się po stromych, górskich zboczach.
Niespodziewanie Keira zatrzymała swojego wierzchowca i zsunęła się z jego grzbietu.
Mieli przed sobą ogromną przepaść, a na jej drugą stronę prowadził stary most.
- Jesteś pewna, że tędy Edan kazał nam jechać? - Zethar również zeskoczył z konia - Nie przypominam sobie, żeby wspominał o moście.
Dziewczyna sięgnęła do siodła po mapę. Po chwili złożyła papier i podeszła do krawędzi kładki.
- Jeśli dobrze pójdzie znajdziemy jezioro, a stamtąd jest prosta droga do Nighean. Możemy jechać tędy.
Keira postawiła stopę na jednej ze starych desek. Drewno skrzypnęło okropnie, od razu zdradzając, że przejście po nim nie jest dobrym pomysłem.
- Czekaj - rzekł Zethar - Pójdę pierwszy. Most nie wygląda na trwały.
- Nie zgrywaj bohatera - zrobiła kolejny krok.
Z każdym następnym posunięciem deski drżały i skrzypiały coraz mocniej. Kiedy Keira była w połowie drogi, zabrzmiał mrożący krew w żyłach huk. Dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Most runął w dół, pociągając ją za sobą.
- Keira! - Zethar był bliski zawału.
Podbiegł do krawędzi urwiska i spojrzał w dół. Dostrzegł silny potok, który bez problemu porwał ze sobą resztki mostu. Po Likwidatorce nie było najmniejszego śladu.
- Keira! - zawołał znowu.
Ledwo wciągał powietrze, a już z jego gardła wydobywał się wrzask, wzywający towarzyszkę.
Zaczęło mu brakować tchu. Nerwowo zmierzwił włosy i zaczął krążyć wokół przepaści.Co ja powiem Likwidatorom? Nie... Co ja powiem lordowi Lagun?! Pierwsza wspólna misja... Jak mogłem pozwolić Keirze umrzeć? A może... A może żyje? Może rzeka wyrzuciła ją gdzieś na brzeg?
Wychylił się i znów rozejrzał. Nic, tylko urwisko i rzeka. W spienionej wodzie nie dostrzegł dziewczyny.
Po chwili odetchnął z ulgą. Keira z trudem wdrapała się po ścianie z błota i skał.
Zethar przez chwilę nie mógł wydusić z siebie słowa. Uspokojony patrzył jak Lagun zaległa na stałym gruncie i ciężko sapiąc śmiała się w niebogłosy ze swojego szczęścia.
- Nic ci nie jest? - zawołał.
- Mam tylko kilka zadrapań - podniosła się z ziemi i otrzepała ubranie - Znajdź jakieś przejście na tą stronę i szukaj jeziora.
Zethar patrzył jak Keira zmierza do gęstego lasu i po chwili w nim znika. W końcu wskoczył na swojego konia i prowadząc wierzchowca Likwidatorki ruszył wzdłuż przepaści. Długo mu zajęło przedostanie się na drugą stronę otchłani, w której Keira omal nie zginęła.
Gdy dotarł do sporego jeziora, skrytego głęboko w puszczy, pozwolił sobie na westchnięcie wyrażające zadowolenie. Po wielu godzinach jazdy w pełnym słońcu, marzył jedynie o tym, by napić się zimnej wody i chlusnąć nią sobie prosto w twarz.
Konie puszczone swobodnie krążyły wokół brzegu na zmianę skubiąc trawę i gasząc pragnienie.
Zethar co i rusz nabierał wody w ręce i raczył nią swoje przegrzane ciało. Nagle przyjemną ciszę przewał trzask gałęzi i szelest suchej, leśnej ściółki.
Młodzieniec bezszelestnie dobył miecza i na ugiętych nogach podkradł się do wysokiej trzciny. Ostrożnie odgarnął trawę i rozejrzał się za źródłem hałasu.
Rozluźnił się, gdy dostrzegł Keirę. Dziewczyna ubrana jedynie w swoją długą koszulę zbliżała się do brzegu jeziora. Zethar już miał wyjść z zarośli, gdy Likwidatorka ukazała swe wdzięki, zrzucając z siebie ostatnie ubranie i nieświadoma widza, weszła do wody.
Zethar nie mógł się potrzymać i bezczelnie patrzył jak Keira obmywa świeże zadrapania. Omal się nie śliniąc podziwiał jej kształtne piersi i płaski brzuch. Następnie jego łapczywe spojrzenie przemknęło na zgrabne uda, po drodze zatrzymując się na wciąż nie zagojonej ranie, która raziła czerwienią. W końcu dziewczyna ocuciła go z transu, gdy rozpuściła swoje gęste włosy, które dosięgły jej pasa.
- Woda nie za zimna? - rzucił wychodząc z trzciny.
- Zethar! - ryknęła zaskoczona, natychmiast zanurzając się tak, by na powierzchni została jedynie jej głowa.
- Ciesz się, że ja, a nie jakiś psychopata - uśmiechnął się.
- Nie widzę różnicy. A teraz bądź tak dobry i...
- Dołącz do kąpieli? - przerwał jej.
- Nie! Rzuć mi koszulę!
Zethar złapał odzienie dziewczyny, po czym wziął zamach i rzucił je do wody. Keira przechwyciła koszulę i zniknęła z nią pod wodą. Po chwili wynużyła się już odziana. Morven mimowolnie szerzej się uśmiechnął. Ciemna koszula przyległa do zgrabnego ciała Likwidatorki. Keira mamrocząc coś pod nosem wyszła z wody, otulając się ramionami.
- Ani słowa - rzuciła ostrzegawczo.
Morven zarechotał pod nosem.
- Złość piękności szkodzi, skarbie. Spokojnie ten przypadek zostanie między nami.
- O, w to nie wątpię - poklepała go po policzku - Jeśli nie chcesz stracić języka, to trzymaj go za zębami. Gdzie konie?
- Za parawanem - uśmiechnął się wskazując na trzciny.
Keira minęła go i ruszyła w stronę zarośli.
Morven pozwolił sobie jeszcze zerknąć jak Lagun znika za zasłoną.
W końcu przeciągnął się i ziewnął wymęczony. Nie mógł się doczekać powrotu do Derowen. Do jego skromnego mieszkanka i własnego łóżka.
CZYTASZ
Likwidator
Phiêu lưuPierwotna wersja - przed mocnymi poprawkami Młody najemnik dostaje od losu szansę na wykorzystanie swoich umiejętności do zrobienia czegoś pożytecznego. Chłopak dotąd dbający tylko o siebie, musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Zaakceptować fakt...