30.

1.8K 168 7
                                    

Zethar z trudem przełknął ślinę. Serce omal mu nie stanęło, gdy spojrzał w otuloną przez mgły przepaść. Nigdy nie był bogobojny, ale w tej chwili błagał Pana, by nie spadł z urwiska prosto w łapska śmierci.
Zerknął na Keirę, która była równie przerażona, co on. Tylko głupiec nie wystraszyłby się wąskiej ścieżki z jednej strony otuloną przez ostre skały, które w każdej chwili mogły runąć, a z drugiej przez przepaść, zdającą się nie mieć dna.
Przynajmniej tu upał nie dokuczał.
- Daleko jeszcze? - zacisnął powieki, by nie patrzeć na otchłań.
- Ile jeszcze będziesz o to pytał? - prychnęła Keira.
- Do usranej śmierci!
- O ile wcześniej nie utnę ci języka - mruknęła pod nosem.
- Słyszałem.
- A mimo to wciąż kłapiesz dziobem?
- Powinnaś się cieszyć, że odwracam twoją uwagę od tego cholernego urwiska.
- Hm... Niech pomyślę. Gra na moich nerwach, czy paraliżujący strach? Wybieram strach.
- Uważam, że wkurzanie cię jest o wiele zabawniejsze.
- Ucisz się!
- Skoro nie chcesz ze mną pogawędzić, to może coś mi zaśpiewasz?
- Słucham? - zdziwiła się.
- Twoja urocza służąca Maggie bardzo cie chwaliła - uśmiechnął się - To co? Pośpiewasz dla mnie?
- Nie - mruknęła.
- Nie daj się prosić.
- Możesz nawet błagać.
- Szkoda. Z chęcią bym posłuchał twojego głosu dla odmiany nie ochrzaniającego mojej osoby.
- Zethar - rzuciła ostrzegawczym tonem - Jeszcze słowo, a cię zrzucę z urwiska.
- Nie zrobisz tego - odparł pewnie.
- Skąd wiesz?
- Płakałabyś za mną - zaśmiał się.
- Za tobą? - prychnęła - Chyba śnisz.
Nagle kawałek ścieżki ukruszył się pod kopytem wierzchowca Zethara. Rumak zaskoczony niespodziewaną utratą gruntu, wierzgnął, zrzucając jeźdźca prosto w przepaść.
- Zethar! - wrzasnęła Keira zeskakując ze swojego konia.
Podbiegła do krawędzi skał i przerażona spojrzała w zamgloną przepaść.
Morven zdołał się chwycić skalnej półki.
- Dasz radę się wdrapać? - zawołała.
- Niezbyt. Rozciąłem dłoń - wziął głęboki wdech - Ale spróbuję.
Keria zahaczyła stopami o pęknięcie w skałach, po czym wychyliła się, próbując dosięgnąć Zethara.
Naznaczony czuł jak ranna ręka krwawi, sprawiając, że skała, której się złapał, stawała się coraz bardziej śliska. Zerknął w dół. Czekał go upadek, prosto w gęstą mgłę.
Zacisnął zęby. Ignorując ból, pociągnął się. Kucnął na kamiennej półce, która uratowała mu życie. Powoli się wyprostował i wyciągnął zdrową rękę ku Keirze. Niestety. Nie był w stanie chwycić drobnej dłoni towarzyszki. Spadł za nisko... O wiele za nisko...
Lagun nie miała zamiaru pozwolić zginąć przyjacielowi. Złapała sztylet i wykorzystując całą drzemiącą w niej siłę, wbiła ostrze w spękany kamień, najniżej jak mogła.
- Spróbuj się wdrapać!
Zethar syknął cicho z bólu, gdy wcisnął ranną rękę w pęknięcie, szukając oparcia. Powoli wdrapał się na wysokość noża. Chwycił się go kurczowo.
Dłoń piekła go potwornie, ale nie miał zamiaru się puścić.
- Spróbuj doskoczyć - Keira znów wyciągnęła rękę.
Zethar znalazł oparcie dla stóp i przygotował się do skoku. Miał tylko jedną szansę.
Odbił się od skał najmocniej jak mógł. Udało mu się chwycić dłoń Keiry. Z jej pomocą wdrapał się z powrotem na stabilne skały.
Zerknął jeszcze jak nóż Keiry połyskując w słońcu, powoli znika we mgłe.
- Spojrzałem śmierci w oczy - wysapał - Przy niej twoje upiorne oczęta to dziecięca igraszka.
- Bardzo zabawne - Keira otarła spocone czoło - Ty to umiesz napędzić stracha...
- Ha - Morven pomimo, że nadal był blady ze strachu, uśmiechnął się - Czyli jednak trochę się o mnie martwisz.
Lagun przewróciła oczami. Zdjęła swoją szarfę i owinęła nią skaleczoną dłoń Zethara.
- Jedźmy do tego głupiego klasztoru... - mruknęła.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Pozwolili sobie na westchnięcie pełne ulgi, gdy dostrzegli ogromny zamek złączony z górskim szczytem. Wjechali na duży dziedziniec, czym zwrócili na siebie uwagę zakonnic.
Mniszki z chęcią ich ugościły, lecz nie pozwoliły na przeszukanie ich domu.
Zabójcy zawiedzeni skryli się za stajnią, by móc w spokoju porozmawiać.
- Wracamy? - spytał Zethar.
- Nie - odparła - Niedługo się ściemni. Zresztą nie mam zamiaru stąd wyjechać, dopóki nie zwiedzimy klasztoru.
- Jak chcesz to zrobić? Trochę rzucamy się w oczy. Zwłaszcza ja.
- A na to można coś zaradzić - Keira uśmiechnęła się upiornie.
Zethar podążył oczami za jej spojrzenien, które wlepiło się w dwie zakonnice.

LikwidatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz