Rozdział 4

44 3 1
                                    

Koncert jeszcze się nie zaczął, a Bambino już piszczały i śpiewały piosenki BaM. Stwierdzam, że to jest słodkie. Ja i Martyna też się przyłączyłyśmy.
Po kilku minutach na scenę wbiegł Charlie i zachowywał się jak małpa w ZOO, skakał po podestach i krzyczał 'I believe I can fly'. Leo patrzył się na niego jak na idiote. Wszyscy się śmialiśmy, ale Charlie w końcu się ogarnął i zaczęli koncert. Najpierw zaśpiewali Faded, Stay Strong, Keep Smiling, Hello, 7 years, a na koniec oczywiście Stressed out. Śpiewali też Shining Star, a kiedy Leo rapował 'Kocham Cię My Polish Queen...' to patrzył mi się prosto w oczy i złożył ręce w kształt serduszka. Aww to takie słodkie. Było cudownie. Po raz pierwszy byłam na ich koncercie, i z Martyną stwierdziłyśmy, że będziemy się starały być częściej. Kiedy chłopcy skończyli śpiewać i rapować oczywiście, zeszli ze sceny i wyglądali tak, jakby kogoś szukali. Martyna też to zauważyła.
-Ej Nadia chłopaki chyba nas szukają. Tak mi się coś wydaje.
-Też tak uważam, chodźmy tam do nich to może się ucieszą- Martyna kiwnęła głową i ruszyłyśmy w stronę chłopaków.
-O! Hej dziewczyny. Patrz Charlie księżniczki przyszły. Jak się podobał koncert??- Leo spojrzał mi w oczy, a ja zatopiłam się w jego słodkich brązowych oczkach. On ma takie oczy, że można się w nich zgubić. Martyna postanowiła się z nimi trochę podroczyć.
-Mi tam się nie podobało. Było nudno, gorąco i głośno. Ja nie lubię takich koncertów- widziałam, że moja sis ledwo powstrzymuje śmiech. Szczerze, to się jej nie dziwię. Po tym jak zobaczyłam minę Charlie'go, sama nie mogłam się powstrzymać, on był taki... jakby to ująć, zawiedziony? Tak, o to i chodzi. Punkt dla nas.
-Ale przecież wszystko było dobrze. Nie pomyliłem się ani nic. Chyba, że mówi tak przez to, że ma morze czerwone- Martyna robi się cała czerwona.
-Oj Leoś Leoś, my się tak z Wami droczymy. Było wspaniale, jeszcze nigdy nie byłam na takim koncercie. Bambino, które płaczą na Wasz widok, śpiewają z Wami. Zawsze chciałam być na Waszym koncercie i moje marzenie się spełniło.

Jest gdzieś około 18, a chłopaki pewnie są głodni.
-Idziemy do Mac'a coś zjeść? Bo widziałam tu gdzieś niedaleko.
-Jasne, że idziemy, bo zaraz padniemy z głodu- Charlie od razu odpowiedział
-No ok, bo ani ja, ani Nadia nie chcemy, żeby nasze gwiazdeczki padły z głodu w tak młodym wieku- ahh to poczucie humoru mojej sis.

W domu. (Zapomniałam dodać, że są wakacje i jest ciepło.)
Właśnie szykowałam się do spania i nagle zawibrował mój telefon. Był to Leondre.
>Leoś<
Hej księżniczko.
>Ja
Hej księciu.
>Leoś<
Jakie jest Twoje ulubione miejsce w Port Talbot?
>Ja
Yy... jakieś jezioro albo plaża, ale wolę jezioro. A po co pytasz?
>Leoś<
Bo chciałbym Cię gdzieś zabrać. Co robisz jutro koło 14?
>Ja
Raczej nic jeszcze nie planowałam, ale tak, mam wolne.
>Leoś<
To super. Bądź gotowa o 13:40, a ja po Ciebie przyjdę tylko nie znam adresu.
>Ja
*adres*
A jak mam się ubrać?
>Leoś<
Dla mnie możesz się ubrać ładnie, ale nie elegancko. A i weź strój kąpielowy.
>Ja
No spoczko. Ja idę spać.
>Leoś<
Słodkich snów księżniczko :*
>Ja
Dobranoc księciu.

Zanim się obejrzałam, już odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Następnego dnia rano.
Martyna:
Wczoraj do późna pisałam z Charli'em. Umówiliśmy się na kawę o 16 w Starbucks'ie. Coś mi się wydaje, że zaczynam podobać się blondynowi. W sumie on też mi się podoba. Ale nie będę się tym zadręczać. Jak będzie do mnie coś czuł, to mam nadzieję, że mi powie. Teraz idę na śniadanie bo jestem potwornie głodna.

Nadia:
Muszę poinformować mamę o tym, że idę dzisiaj na spotkanie z Leo. Zrobię to po śniadaniu. Nie żeby coś, że niby mi nie ufa, ale to ja jestem ta młodsza i głupsza, a Martyna jest bardziej odpowiedzialna i prawie pełnoletnia więc nie będę się kłócić o takie gówno.
-Mamo, dzisiaj o drugiej idę na spotkanie z Leondre- mama patrzy na mnie ze zdziwieniem.
-To ten Leondre, którego rok temu uważałaś za swojego męża i mówiłaś, że jak będziesz dorosła to będziesz z nim miała dzieci. To ten?- teraz to trochę przegięła.
-Tak mamo, to ten. A teraz, czy mogę iść czy nie bo to dla mnie ważne- troszeczkę się zdenerwowałam.
-Oo, czyżby nasza kochana Nadusia się zakochała?- no nie, teraz Martyna zaczyna. Ja już w siebie nie wierzę.
-Zamknij się! Sama pewnie szalejesz za Charlsem a mówisz to mi.
-Dobrze, dziewczyny skończcie już te kłótnie, które i tak mie mają największego sensu.
Czy ona chociaż raz nie może odpuścić? Przecież na kilometr widać, że Martyna wpatruje się w Charliego jak w obrazek, a przyczepia się do mnie. Nie będę o tym teraz myśleć bo za chwilę nie zdążę się przygotować na spotkanie z Leo.

Później.
Zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy w luźnego koka. Ubrałam moje kochane czarne spodnie z dziurami i białego crop-topa. Do tego moje ulubione conversy. O RÓWNEJ 14 rozległ się dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!- krzyknęłam zbiegając na dół.
Nie myliłam się myśląc, że to Leo.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam bruneta opierającego się o framugę drzwi.
-Hej- rzucił i przytulił mnie na przywitanie.
-Czy pani Nadia jest gotowa na dzień pełen wrażeń?

Szczerze, nie spodziewałam się takiego przywitania.
-Jak najbardziej.
Powiedziałam mamie, że wychodzę i ruszyliśmy... gdzieś. Nie wiem gdzie, ale o to nie będę pytała.

Leo:
Mam nadzieję, że spodoba jej się niespodzianka, którą przygotowałem. Trochę się napracowałem, bo chciałem wypaść jak najlepiej. Nadia strasznie mi się podoba i nie mogę przestać na nią patrzeć. Jest taka śliczna. Te jej niebieskie oczy. Ma oczy takie jak Charlie. Ma idealne usta i chcę kiedyś sprawdzić czy pasują do moich. Mam nadzieję, że będę mógł ją niedługo nazywać moją księżniczką.
-Już jesteśmy- mina dziewczyny była bezcenna, widziałem iskerki szczęścia w jej oczkach.
-Leo, sam to przygotowałeś? Tu jest przepięknie- na te słowa mi ulżyło.
-Tak, dlatego myślałem, że Ci się nie spodoba ale się myliłem- Nadia rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła.
-Dziękuję- po chwili się od siebie odsunęliśmy.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść nasz obiad.

Po skończonym posiłku postanowiłem ją zabrać do wesołego miasteczka.
Kiedy już się zbliżaliśmy, zakryłem Nadii oczy, żeby nie widziała gdzie idziemy.
-Nadia, otwórz oczy.
-Jej! Zabrałeś mnie do wesołego miasteczka. Dziękuję- i znowu się we mnie wtuliła.
-Dzisiaj cały czas mnie przytulasz, ale ja nie mam nic przeciwko- zrobiłem ten swój uśmieszek gwałciciela, a Nadia uderzyła mnie w ramię.-Ej, czemu mnie bijesz, przecież to ja zorganizowałem nam ten dzień.
-No sorki Leo. Takie życie- zaczęła się śmiać.

Bawiliśmy się świetnie, ale zaczęło się ściemniać i musieliśmy iść do domów. Postanowiłem odprowadzić Nadię do domu.
Musieliśmy się już pożegnać.
-Dzięki Leo za zarąbiście spędzony dzień- pocałowała mnie w policzek.
-Nie ma za co. Dobranoc księżniczko.
-Paa- chciałem jej odpowiedzieć, ale weszła już do domu.

Hejka. Podoba się? Jeśli tak to zostaw po sobie ślad. Każda gwiazdka to większa motywajca dla mnie. Bay :*






That GirlsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz