Ból był ogromny. Pulsował po całym moim ciele, wypełniał mnie od środka. Miałam wrażenie że towarzyszył mi od zawsze ale nie bylam tego świadoma. Był częścią mnie czy tego chciałam czy nie. Wygięłam plecy w łuk i przycisnęłam ręce do brzucha. Po chwili leżałam na podłodze wijąc się z bólu. Świat zaczął zanikać, zastapiony rozbłyskami swiatła. W mojej głowie znowu odezwał się głos mówiący: Nie walcz! Oddaj się w moje ręce! Nie posłuchałam go od razu ale w końcu uległam. Wtedy błyski zaczęły się formować. Stałam na środku nicości a przede mną latały duchy przeróżnych zwierząt. Powoli zbliżyłam się do najbliższego z nich. Był to wilk. Piękny o brązowym ubarwieniu futra i zielonych oczach. Pogładziłam go po pysku a on spojrzał mi w oczy. Odwzajemniłam spojrzenie i poczułam jak wzywa mnie zew natury. Zawyłam głośno i zauważyłam że znowu jestem w szkole. Ludzie rozpierzchli się uciekając przed czarnym tygrysem. Nie obchodziło mnie to ,bo usłyszalam trzask własnych kosci. Podniosłam się na kolana i spojrzałam na swoje dłonie. Albo raczej pazury... Po chwili wyrosło mi futro, kły i ogon. Nim się zorientowałam bylam brązowofutrym wilkiem ze swojej wizji i nie panując nad soba biegłam ulicą w kierunku najbliższego lasu. Ból zniknął zastąpiony niewyobrażalną radością. Czułam się jak po narkotykach. Dookoła slyszałam krzyki. Czułam ich strach przez wyostrzone zmysly ,ale nie byłam w stanie zareagować. Byłam wilkiem! Chciałam być wolna!
Po chwili grunt pod moimi łapami zmienił się z betonu na kamienie i żwirek. Była jesień więc na dróżce było bardzo dużo liści. Ale ja nie biegłam wydeptaną ścieżką. Ustalałam własne ścieżki jak niegdyś pierwsi ludzie tych ziem. Gdzieś na końcu umysłu majaczyła mi myśl że powinnam zawrócić. Pomóc tym wszystkim przerażonym ludzkim duszom. Sprawić żeby nie były zmuszone opuścić swoich ciał. Śmierć w tej chwili wydawała mi się czymś odległym co dotyka wszystkich oprócz mnie. Nabrałam powietrza napawając się zapachami których wcześniej nie byłam w stanie wyczuć. Zawyłam ze szczęścia! Nie potrzebowałam już niczego oprócz uczucia szybkości i wiatru w futrze. Biegłabym tak dalej beztrosko gdyby nie uczucie leku ktore nagle mnie ogarnęło. Zatrzymałam się strzygać uszami i rozejrzałam się dookoła. Las za mną buchał żarem. Gorące płomienie zżerały pobliskie drzewa nie dając im możliwosci na przeżycie. Z pewnością zostaną z nich tylko osmalone kikuty ,ale wilczy instynkt ruszył mnie z miejsca nie dając mi możliwości potwierdzenia przypuszczeń. Uciekałam tracąc kontrolę nad sobą, a pomarańczowe płomienie deptały mi po piętach. W oddali usłyszałam wycie. Skierowałam sie w tamtą stronę i przymknęłam na chwile ślepia. Każdy mięsień mojego wilczego ciala palił bólem. Był napiety od ciągłego wysiłku i domagał się odpoczynku. Nie uległam. W oddali zauważyłam wilcze sylwetki. Ogien barwił krajobraz na czerwono. Zawyłam jeszcze raz i straciłam resztki kontroli. Osunęłam się w niepożądaną ciemność.
Wiem...
Długo mnie nie było..
Tak to jest gdy już na początku opuści cię wena ,a pomysł który był świetny wydaje się niedobry. Jednak wróciłam z nową chęcią i pomysłem. Witam ponownie w mojej powieści...

CZYTASZ
Wybrana
FantasyGdy Ona powstała... Powstała nadzieja Gdy ona wzrastała... Wzrastał z Nią cały świat Gdy Ona jest smutna... Anioły płaczą A gdy upadnie... Świat upadnie razem z nią