Rozdział 4

724 53 2
                                    

Wstałam o dziwo wyspana o 5:30 nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.Przebrałam się w strój sportowy,wziełam swój telefon,słuchawki i wyszłam pobiegać.Za nim zdążyłam nałożyć słuchawki,ktoś mnie obją od tyłu i pocałował w policzek.

-Hej słoneczko już na nogach?-Zapytał uroczo Kou.

-Tak idziesz pobiegać ze mną.-Nigdy nie lubiłam biegać sama,więc miałam nadzieję,że się zgodzi.

-Dla mojej dziewczyny wszystko.-Puścił mnie i biegaliśmy po ogrodzie,oraz gadaliśmy. Po czterech godzinach zatrzymałam się w altance,bo bolały mnie nogi.

-Czy moją księżniczkę nóżki bolą?-Zapytał stając naprzeciw mnie.

-Trochę,chyba nie dojdę do rezydencji....Hej Kou co ty robisz-Mój "chłopak" podniósł mnie i zaczą nieść w kierunku domu.-Jako twoja dziewczyna chcę,abyś zaniósł mnie do mojego pokoju.-Powidziałam i wtuliłam się w jego tors.

-Jak sobie życzysz-uśmiechnął się i tak jak prosiłam, zaniusł mnie pod same drzwi pokoju.

-A co dastanę w nagrodę?-Zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

-Postaram się nie skopać cię bardzo pod czas teningu-I zamknęłam mu drzwi przed nosem.Poszłam się szybko kompać przebrałam sie w nowy strój i spojrzałam na zagarek za 15 minut jest zbiurka w kuchnii.Idę przyżądzić im jakieś kanapki na śniadanie i po treningu.Pobiegłam do kuchnii i zabrałam się za robienie kanapek,gdy kończyłam ostatnią,mój głupi brat postanowił mnie wystraszyć.

-Nie radzę braciszku,bo mam ostrę narządzie w dłoni-Posłuchał od razu i staną w miejscu,czekał,aż skończę.Odwróciłam się z kanapką i podałam mu ją.Wziął, ugryzł i puf jakby znikneła w jego żałądku.

-Słucham, czego chciałeś?-Zapytałam.

-Chciałem ci pogratulować,tej wczorajszej historyjki z Kou.-Powiedział z łobuzerskim uśmiechem.Co oni tak dziś.

-To jeszcze nic zobaczysz co wymyśliłam dla ciebie-Odparłam i postawiłam 3 butelki na blad,mam nadzieję,że wystarczy.

-Weź jeszcze trzy.-Jak polecił brat tak zrobiłam.Spojrzałam na zegarek była 10:31,czyli już powinien być już Kou.-Idę obudzić Kou-Zakomunikowałam Erykowi.

-Powiedz,mu że jeśli nie będzie go pod głownymi drzwiami o 10:33 to może się żegnać z życiem.-Mój brat jest kochany,ale jeśli chodzi o trening to jest bardzo surowy.Szybko pobiegłam do pokoju Kou,a ten spał w najlepsze.Jak ja mu zrobię pobutkę to padnie trupem.

Podzeszłam do jego łóżka,siadłam na jego biodnrach.Starałam się nie myśleć jak to musi wyglądać z boku.Wracając,dałam mu buziaka w policzek.Po czym zbliżyłam się mu do ucha i wyszeptałam do ucha.

-Kou kochanie......WSTAWAJ-Krzyknełam jak najgłośniej potrafiłam.Wstał od razu wystraszony,biedak.

-Jeśli nie będziemy przed drzwiami za minutę to Eryk nas zabiję-Oboje wstaliśmy,Kou ubrał dolną część garderoby,a ja mu szybko posłałam łóżko-Mamy dwadzieścia sekund Alicja,weź moją koszulkę i choć.Jak powiedział tak zrobiłam,ale gdy byliśmy koło schodów pojawił się Laito.Szukałam najlepszego sposobu na omnięcie go i jedyne co mi wpadło do głowy to skok przez barierkę.Złapałam mojego "chłopaka" za rękę i skoczyliśmy,wylądowaliśmy wręcz idealnie.Biegliśmy dalej zauważyłam Eryka z zegarkiem na ręku.

-Jesteśmy,jesteśmy-Mówiliśmy z Kou zdyszeni.

-Okej,chodzicie do tego lasu-Powiedział moj trener.Gdy Eryk szedł przed nami Kou zapytał mnie po cichu.

Diabolik Lovers-Jak pokochałam wamipraWhere stories live. Discover now