Dni 28-56

4.9K 362 169
                                    

Dzień 28
Znów byłem zmęczony robieniem niczego, więc cały dzień leżeliśmy w salonie. Sherlock był pogrążony w swoich myślach a ja rozmyślałem nad imieniem dla dziecka. Dopiero teraz okazało się jak wiele osób złapaliśmy z Sherlockiem i jak wiele imion przez to musimy odrzucić. Chociaż może po prostu te imiona wpadają mi do głowy jako pierwsze. Postanowiłem przy najbliższej okazji kupić jakiś leksykon imion.

Dzień 29
Wybieranie lekarza, szczególnie dla mnie, osoby, która często się z nimi styka powinno być łatwe, niestety takie nie jest. Posprzeczaliśmy się o to nawet z Sherlockiem, bo on nie chce powierzyć mi tego wyboru..

Dzień 30
Sherlock skończył czytać ostatnią książkę i zaczął chodzić po salonie. W pewnym momencie zapytał "A jak to będą bliźniaki?", to mnie szczerze zdziwiło. Mój mąż to chyba zobaczył, bo dodał "Ja bym się nawet cieszył z czworaczków" tego bym chyba nie wytrzymał, ale czy bym się nie cieszył, nie wiem. Rozmyślałem o tym cały dzień i chyba nie dałbym rady mieć od razu więcej niż jednego, wolę na raty, pojedynczo.

Dzień 31
Sherlock oznajmił, że wydedukował płeć dziecka, ma to być córka. Na moje pytania jak to zrobił zachmurzył się i powiedział, że jest najgenialniejszym detektywem jaki kiedykolwiek żył i w końcu powinienem zacząć traktować jego dedukcje jak prawdę objawioną.
Uważam, że zgadywał.

Dzień 32
Sherlock w ramach eksperymentu postanowił, że będzie sprawdzał jak się zmieniam. Codziennie ma mi robić zdjęcia, w tym samym miejscu i pozycji. Nie wiem po co mu one przecież ma genialną pamięć, ale lepsze to niż sprawdzanie tempa rozkładu wątroby.

Dzień 33
Bicie serca maluszka jest już słyszalne przez stetoskop. Spędził cały dzień przy kanapie z słuchawkami w uszach i maślanym uśmiechem. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby był czymś aż tak przejęty.


Dzień 34

Sherlock dalej jest zły i ignoruje mnie z przerwami na jak to określił "czas dla małej księżniczki". Dlaczego on nie rozumie, że to powinien być mój wybór. A najlepszy lekarz w kraju nie podoba mu się tylko dlatego, że jego brat również był jego pacjentem.

Dzień 35
Jadłem ogórki z majonezem i dżemem, gdy mój ukochany wrócił z zakupów i wyrwał mi jedzenie, tłumacząc, że nie pozwoli mi truć dziecka i siebie. Na nic były moje zapewnia, że to jest dobre. Uparcie twierdził, że takie jedzenie jest niezdrowe i jutro sam coś ugotuje.

Dzień 36

Szok! Mój mąż naprawdę gotuje. I to całkiem dobrze. Przygotowanie zajęło mu więcej czasu niż powinno, ale warto było czekać.
Gdy znudzi się byciem detektywem może założy pizzerie?

Dzień 37

To już nie jest nawet zabawne, jego upór żebym zrobił to co chce jest bezcelowy. Nie zgodzę się na nikogo innego, już zadecydowałem, a ja też potrafię być uparty.

Dzień 38

Dostarczono nam farby, Sherlock wygląda zabawnie w uniformie. Zrobiłem mu nawet kapelusz z Times'a. Niestety nie przyjął go, bo uważa, że wyglądałby śmiesznie. Skończyło się to panicznym biegiem do łazienki i myciem włosów przez godzinę. Wspomniałem tylko przez drzwi, że być może będzie musiał je obciąć, a bez włosów będzie wyglądał jeszcze zabawniej niż w kapeluszu z gazety.

Gdy wyszedł zamówił malarza.

Dzień 39
Sherlock postanowił zająć się dzieckiem, żeby sprawdzić, czy jego wiedza jest wystarczająca. Poszedł w tym celu do Grega i Mycrofta i zabrał ich Alana na Baker Street, nic im o tym nie mówiąc. Mycroft był bliski zabicia go parasolką lecz Greg na szczęście zdołał go powstrzymać. Niestety chyba ten incydent nie polepszy ich relacji.

Dzień 40

Cały dzień mam ochotę na lody bakaliowe, z rodzynkami i orzechami. Sherlock nadal jest obrażony, za wybór lekarza, więc na razie on też po nie nie pójdzie.
A ja ciągle nie mogę zdecydować, czy bardziej chcę je zjeść, czy nie chce mi się po nie iść.
Dlaczego życie zmusza mnie do tak ciężkich wyborów?

Dzień 41

Musieliśmy wyjść na spacer żeby malarz w spokoju mógł malować. Na szczęście już nie do pod londyńskich wsi. Przy okazji wstąpiliśmy do księgarni po leksykon imion.

Dzień 42
Żeby Sherlock już nie musiał porywać cudzych dzieci, zapisałem nas do szkoły rodzenia. Sherlock zgodził się na to bez większego narzekania. Jak się później okazało moja radość była przedwczesna. Po dwóch minutach mój mąż znudził się nauką odpowiedniego oddychania i zaczął analizować innych ludzi. Po dziesięciu minutach i doprowadzeniu prowadzącej do płaczu, zostaliśmy wyproszeni.


Dzień 43
W kocu Sherlock odpuścił, chociaż zrobił to dopiero, gdy zagroziłem, że gdy ta sytuacja potrwa dłużej to sam będzie musiał odebrać poród, bo do innego lekarza nie pójdę.

Dzień 44
Gdy w końcu wybraliśmy lekarza okazało się, że jest zbyt zajęty. Na szczęście krótka rozmowa zatroskanego wujka tzw. Szarej eminencji wystarczyła i teraz specjalnie dla nas będzie dostępny o każdej porze dnia i nocy.

Dzień 45

Byliśmy w końcu u lekarza.
Podczas USG mała, chyba ( przecież jeszcze nie znamy płci) pomachała nam, lub jak twierdzi Sherlock po prostu ruszyła rączką.

Dzień 47

Sherlocka od wczoraj nie ma w domu, jakaś sprawa. A ja całymi dniami siedzę w domu, nic nie robię, co jak będę za nudny dla Sherlocka? Postanowiłem, że nauczę się jakiegoś języka. Wybierałem już między francuskim a włoskim kiedy zdałem sobie sprawę, że przecież to też dla niego będzie nudne...

Dzień 48
Sherlock przyniósł do domu kilkanaście pudełek z jedzeniem dla dzieci. Próbował je i oceniał cały dzień. Gdy go w końcu zapytałem po co, odpowiedział, że jego dziecka będzie jadło tylko najlepsze kaszki, a samo nam przecież nie powie wiec musi to sprawdzić sam.

Dzień 49

Dostarczono nam meble, Sherlock zaczął je składać, nawet w wojsku nie słyszałem tylu przekleństw w tak krótkim czasie.
Sugerowałem mu nawet żeby nie musi wszystkiego robić sam, odpowiedział, że musi.
Nie mogę się doczekać, aż zacznie szyć ubranka.

Dzień 50
Sherlock złożył już łóżeczko i resztę mebli, proponowałem mu pomoc, ale dalej wszystko chce robić sam. Dlaczego jego samodzielność nie może objawiać się w tym, że to on na 9 miesięcy zostanie inkubatorem?

Dzień 52
Dzisiaj znów zastanawiałem się nad imieniem dla dziecka. Nawet Sherlock włączył się do tej czynności, lecz było to zbyt utrudnione, bo przecież dalej nie znamy płci. Sherlock zaproponował jakieś uniwersalne, jak Alex albo Michael. Uniwersalny to mogę kupić jedynie klej, żeby skleić ulubiony wazon pani Hudson, który ucierpiał w ostatnim eksperymencie.

Dzień 53
Rozmawialiśmy z Sherlockiem o moim i jego dzieciństwie. Od zawsze był taki genialny i niestety od zawsze przez swój charakter nielubiany. Chciałbym, żeby nasze maleństwo miało jak najlepsze dzieciństwo i tak jak Sherlock zrobię wszystko żeby tak było.

Dzień 54
Po wczorajszej rozmowie, dzisiaj cały dzień chodziłem przygnębiony. Przecież rodzice Sherlocka też chcieli dla niego wszystkiego dobrego, a jednak jego młode lata nie były usłane różami. Sherlock mnie przytulił i powiedział, że na pewno wszyscy polubią małą, albo małego, bo będzie miał moje cechy, a mnie nie da się nie kochać.

Dzień 55

Sherlock od kilku dni coś pisał, wcześniej nie pozwolił mi zobaczyć co. Nareszcie ją skończył i okazało się , że kilkustronicowe wypracowanie to lista potrzebnych rzeczy dla maleństwa i my od jutra będziemy je po kolei kupować.

Dzień 56

Musieliśmy przełożyć zakupy. Zadzwoniła mama Sherlocka. On oczywiście wmanewrował mnie w tą rozmowę. Niestety ja nie potrafię jej odmówić i zgodziłem się, żebyśmy z Sherlockiem odwiedzili jego rodziców. Mój mąż nie chce się zgodzić, jest nawet lekko zły, a przecież powinien się tego spodziewać oddając mi słuchawkę.

Sherlock, jestem w ciążyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz