Dziewczyna o ciemnofioletowych włosach i oczach w kolorze lawendy siedziała w kącie szkolnego korytarza z nosem w książce. Nikt jej nie wierzył, że ona nie farbuje włosów i nie nosi soczewek, przez co nauczyciele patrzyli się na nią jakby uciekła z więzienia. Na nosie miała modne, czarne okulary który jako tako odwracały ludzkie spojrzenia od jej dziwnego koloru oczu. Skórę miała nienaturalnie bladą, więc zakrywała się jak najbardziej mogła, choć tego nie potrzebowała, ponieważ nigdy nie było jej za zimno, ani za gorąco. Było to strasznie dziwne i żaden z lekarzy nie potrafił tego wytłumaczyć. Hope była szkolnym dziwadłem. Nie przebywała w towarzystwie rówieśników, zawsze siedziała sama czytając fantastyczne książki, "Harry'ego Potter'a" i takie tam. Rzadko się odzywała, była spokojną i cichą osobą, była również obserwatorem. Przyglądała się poczynaniom ludzi, analizując ich zachowanie i sposób myślenia, który często był dla dziewczyny absurdalny.
Hope zawsze czuła się dziwna, inna i nie przyczyniało się do tego tylko jej wyjątkowy kolor włosów i oczu. Myślała inaczej, mnie ludzko, można powiedzieć. Ludzie wydawali się jej dziwni, tacy zwykli i nijacy. Wolała spędzać czas ze zwierzętami, ze swoim psem, bądź siedząc samotnie w stajni w towarzystwie swoich cichych braci i sióstr. Ze zwierzętami miała wspólny język. Siedząc obecnie w otoczeniu idiotów usłyszała dzwonek i z ociąganiem się ruszyła w stronę klasy, o zgrozo, teraz religia. Uśmiechnęła się złośliwie pod nosem widząc nadchodzącego księdza. Wyciągnęła spod kołnierzyka naszyjnik przedstawiający znak Insygniów Śmierci, widząc Hope ksiądz zacisnął usta w wąską linię ale się nie odezwał i otworzył drzwi do klasy wpuszczając uczniów, oczywiście Smith weszła ostatnia. Usiadła na samym końcu przy ścianie, sama. Tutaj nikt na nią nie zwracał uwagi, natomiast ona widziała wszystkich. Spoglądała na swoją klasę ameb mózgowych z kamienną maską obojętności, którą nosiła na co dzień. Cała jej klasa myślała, że chodzi wiecznie smutna i ma depresję.
Idioci.
Ksiądz wszedł do klasy i poprosił wszystkich do modlitwy. Tradycyjnie Hope wstała ale się nie modliła, stała z maską obojętności z przekrzywioną specjalnie głową spoglądając się wytrzeszczem na księdza, który patrzył się na dziewczynę z żalem i współczuciem. Po zakończeniu modłów do sufitu, Hope usiadła otwierając swoją ukochaną książkę i opływając w świat fantasy. Czemu Hogwart nie mógł istnieć? Czemu ona musi siedzieć wśród tych mugoli, zamiast uczyć się eliksirów? Chemia była jedynym przedmiotem, dla którego widziała głębszy sens. No bo na cholerę jej znajomość budowy trzustki rechotki pospolitej, jak nie będzie umiała się obronić przed jakimś zbokiem na ulicy? Siedziała przy oknie opierając się o parapet zatopiona w lekturze, którą czytała ponad tysięczny raz. Ksiądz coś tam paplał w tle o miłości do Boga. Nagle kątem oka Hope zauważyła czarny cień przemykający pod murem szkoły. Zaciekawiona odwróciła wzrok od książki wyszukując źródła ruchu, lecz bez powodzenia.
- Hope, może ty nam powiesz kim był Jakub? - zapytał dobrodusznie ksiądz. Hope spojrzała się na niego z wyższością i litością zarazem.
- Bladego pojęcia nie mam, proszę księdza.
- Oj to nie dobrze, to nie dobrze. A co jak przyjdą jacyś bezbożnicy i będą ci wmawiać, że Twój Pan nie istnieje? Jakie dasz dowody?
- Nie dam im żadnych dowodów, natomiast zrobię im herbaty i razem pooglądamy egzorcyzmy w telewizji - uśmiechnęła się sztucznie. Ksiądz wytrzeszczył na nią wzrok, podobnie jak cała klasa. Ona natomiast wróciła do książki olewając tą zgraję kretynów. Usłyszała trzask, dokładnie taki jaki wyobrażała sobie podczas aportacji czarodziejów. Podniosła głowę szukając źródła dźwięku i zamarła. Obok księdza, przy tablicy stał chłopak. Miał na sobie białą koszulę i krawat w czarno - zielone paski. Na to czarny płaszcz i glany. Wokół jego ręki był zaplątany wąż. A co najciekawsze miał zielone oczy, o odcieniu świeżej trawy i bliznę w kształcie błyskawicy na czole. Chłopak rozejrzał się po klasie i spojrzał się na księdza.
- Pan to chyba jest księdzem, tak? - zapytał młodzieniec. Ksiądz byl przerażony. W dłoni ściskał krzyż i przyległ do ściany, Potter zrobił krok ku niemu, na co ksiądz wyciągnął krzyż w jego stronę z wyrazem przerażenia na twarzy.
- Odejdź szatanie! Sługo diabła! - krzyknął.
- Harry wystarczy - zmarszczył brwi chłopak. Cała klasa zaczęła nagle krzyczeć i cofnęli się na sam koniec klasy, jedynie Hope siedziała spokojnie patrząc się z niemałym zainteresowaniem w przybysza. Harry to zauważył. Podszedł do niej ale ksiądz rzucił się na niego przykładając krzyż do karku.
- Co ty gościu robisz? - krzyknął chłopak i wyjął czarny patyk z kieszeni mierząc w księdza - Imperio - mruknął. Ksiądz stanął na baczność z nieobecnym wzrokiem.
- Stój tak i się nie ruszaj - nakazał ostro Harry spoglądając na Hope. Dziewczyna się go nie bała, czuła zainteresowanie i fascynację. Wstała z ławki i ruszyła w jego stronę.
- Czy ty nazywasz się Harry Potter? - zapytała mierząc go wzrokiem. Potter uśmiechnął się delikatnie marszcząc brwi ze zdziwieniem.
- Jesteś mugolem, skąd znasz moje imię?
Hope podniosła książkę i mu podała.
- Harry Potter i Zakon Feniksa? Whaaat? - wytrzeszczył oczy Harry.
- Ożyłeś z książki - prychnęła Hope.
- Nie, przybywam z innego czasu...Ty jesteś..?
- Hope Smith, Slytherin - uśmiechnęła się podając rękę. Harry wytrzeszczył na nią oczy ale po chwili się uśmiechnął chwytając za dłoń.
- Chyba musisz mi coś wyjaśnić. Ale nie tutaj. Chodź ze mną - powiedział Harry kierując się w stronę drzwi. Hope wzięła szybko plecak i wybiegła za chłopakiem.
______
No. Także, ten.
CZYTASZ
Harry Potter i Ciemna Strona Życia II
FanfictionJeśli nie czytałeś "Harry Potter i Ciemna Strona Życia", części pierwszej to marszem mi to czytać, bo nic nie zrozumiesz, drogi czarodzieju! Draco został porwany przez Dumbledore'a do nieznanej, diabelskiej krainy. Potter jest załamany, popada w de...