Rozdział V

383 22 6
                                    

Lily wróciła do dormitorium około 20.
Dziewczyny dopadły i zasypały ją pytaniami takimi jak:
Gdzie byłaś?
Czemu nic nam nie mówisz?
Masz chłopaka?
Gdzie sie szfendarz?
Czemu ciągle znikasz?
Gdzie się podziewasz?
Co robiłaś?
Czemu nie odpowiadasz?!
Ruda zaśmiała się.
- Zaraz wam powiem ale najpierw.. - zerwała się z łóżka, porwała ubrania i już jej bie było. Dziewczyny usłyszały tylko trzask drzwi do łazienki.
Zielonooka słyszała walenie w drzwi i krzyki. Uśmiechnęła się pod nosem, odkręciła kran, zdjęła ubrania i weszła do wanny. Zanużyła się w cieplutkieh wodzie i zapimniała o wszystkich problemach. Tylko co ona powie dziewczyną, że gdzie była?
Posiedziała tak chwilę, wymyśliła historyjkę i miała nadzieję, że uwierzą. Umyła włosy i wyszła z nieco już chłodniejszej wody.
Wytarła się szybko, i ubrała w piżamę.

Dziewczyny usłyszały skrzypanie drzwi. Jak na komende odwróciły się w tamtą stronę. Zobaczyły dziewczynę z rudymi sięgająmi pleców włosami. Popchały ją na łóżko i zażądały odpowiedzi na wcześniej zadane pytania. Lily opowiedziała historyjkę o tym, że poleciała do biblioteki bo jak najszybciej musiała znaleźć pewną książkę potrzebną do wypracowania z eliksirów, że została tylko ta, a na jutro musi napisać esej.
Widać było, że współlokatorki nie do końca uwierzyły w jej opowieść, ale dały Rudej spokój i położyły się do łóżek.

Następny dzień.
Słoneczny, ciepły poranek.
Trójka dziewczyn z pierwszego roku zostaje brutalnie obudzona przez lodowatą wodę tryskającą z różdżki pewnej rudowłosej Gryfonki.
Ann, Alicja i Dorcas nie były tym zachwycone i w samych piżamach goniły dziewczynę po dormitorium, a potem Pokiju Wspólnym.
Spotkały tam Huncwotów. Jak zwali się James, Syriusz, Remus i Peter.
Lily pognała i schowała się za Remusem. Chłopaku patrzyli zdezorientowani na to co dzieje się wokół ich.
- Fajne stroje dziewczyny - Syriusz uśmiechnął się flirciarsko. Te popatrzyły w dół i zorientowały się, że każda ma tylko bluzkę i majtki służące im do spania. Sekunde później znikały na schodach do dormitorium dziewczyn. Lily wyszła zza Lupina i odetchnęła z ulgą. Chłopaki popatrzyli na nią pytająco.
- Dziewczyną niezbyt spodobała się pobutka - oznajmiła z uśmiechem i zniknęła za portretem Grubej Damy.
Szła do WS, gdy za sobą usłyszała ten znienawidzony głos:
- Evans, umówisz się ze mną?
- Nie! Spadaj Potter! - warknęła nie odwracając się.

Zaklęcia.
Dziewczyny trochę ochłonęły po pobutce i Ruda nie musiała się ukrywać.
Dzisiaj uczyli się zaklęcia przywołującwgo accio. Dobrali się w pary i mieli przywołać do siebie poduszkę trzymaną przez partnera.
Lily już miała rzucać zaklęcie gdy poczuła, że coś ciągnie ją do tyłu. Po chwili była w czyjiś ramionach. Podniosła zaskoczona głowę i ujrzała wyszczerzonego okularnika.
- Doskonale! 10 pubktów dla Gryffindoru! - zaskrzeczał profesor Flitwick.
Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale on był za silny.
- Puść mnie Potter!
- A umówisz się ze mną?
- Nie Pacanie!
- Więc cie nie puszczę - stwierdził z jeszcze szerszym uśmiechem i przytulił ją mocniej. Wyrywała się ale to nic nie dało. Wbiła mu paznocie w rękę, a ten tylko się skrzywił lecz nie rozluźnił uścisku.
Z całej siły stanęła mu na stopie. Jęknął i poluzował chwyt tak, że mogła się wyrwać, co też zrobiła.

Reszta lekcji minęła normalnie.
James urażony nie odzywał się do Lilki. Wytrzymał tylko godzinę. Potem znowu się zaczęło:
Evans, umówisz się ze mną?

Dni mijały zaskakująco szybko. Słońce świeciło i większość uczniów spędzała sporo czasu na błoniach. Cztery dziewczyny z pierwszego roku siedziały sobie pod drzewem i rozmawiały w najlepsze.
Rudowłosa wstała i wymigując się biblioteką poszła do zamku.
Lecz zamiast do bibioteki poszła pod kamienne himery, podała hasło: drażetki truskawkowe i weszła na schody prowadzące do gabinetu dyrektora.

W tym czasie czwórka chłopców spacerowała sobie w najlepsze po zakazanym lesie. Po co komu zasady do życia potrzebne? Nie ważne, że są tam niebezpieczne stworzenia, w końcu liczy się frajda z uciekania przed śmiercią z rąk zwierząt, a może łap? Lub kopyt? Może...? A nieważne...

Dni mijały spokojnie. Uczniowie nudzili się na lekcjach i patrzylo w okno. Nikt nie miał głowy do nauki. Każdy marzył tylko o tym, by wyjść na pokryte słońcem błonia, odetchnąć świeżym powietrzem i pomoczyć nogi w jeziorze. Za miesiąc kończył się rok szkolny i zaczynały wakacje.

No a jutro sobota!
Cały dzień wolny (oczywiście nie dla huncwotów którzy dostali szlaban).

Dzień minął spokojnie.
Noc normalnie.
I nareszcie ukochany weekend.

Rudowłosa leniwie otworzyła oczy i spojrzała na zegarek. 11:32. Ziewnęła. Jeszcze wcześnie i znów zapadła w sen. Obudziła się ponownie o 12:27. Niechętnie wstała, umyła się i ubrała. Jej współlokatorek nie było. Dziwne. Zwykle też śpią do późna w soboty.
Wzruszyła ramionami i poszła do podziemi. Już dawno po śniadaniu więc stanęła pod obrazem z owocami, połaskotała gruszkę i weszła do kuchni.
Nie raz tu przychodziła gdy była głodna więc skrzaty ją znały.
Od razu po przekroczeniu progu otoczył ją jakiś tuzin niskich, chudych stworzeń o odstających, spiczastych uszach i wielkich okrągłych oczach.
- Co panienka Lily sobie życzy sir?
- Poprosze kilka tostów i dzbanek soku z dyni Bąbelku.
Nie minęła minuta, a już dostała wszystko o co poprosiła. Szybko zjadła i wyszła na błonia. Tak jak się spodziewała po dużym rozłorzystym dębem zastała swoje przyjaciółki. Jednak nie były same. Rozmawiały z huncwotami.
Westchnęła i dołączyła do nich.
- Cześć - rzuciła.
- No nasza śpiąca królewna wreszcie raczyła się obudzić - mówiła na powitanie Dorcas z uśmiechem na twarzy.
- Cześć Liluś - ten znienawidzony głos - umówisz się ze mną?
- Nie Potter! - warknęła oschle Evans - i nie mów do mnie Liluś!
-Jasne Skarbie!
- Weź sie już przymknij!
- Oczywiście Misiaczku!
On tak chyba może cały dzień.
Zirytowana Evans zaczęła uderzać głową w pień drzewa aż Ann i Remus jej nie powstrzymali.

Sorki za błędy
LilyEvansxD22
😂

Lily Evans Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz