Rozdział I

14 1 1
                                    


Schowałam ulotkę do kieszeni i poszłam nad jezioro. Gdy miałam gorszy dzień chodziłam w to miejsce. Było tam zawsze cicho. Mogłam tam poskładać wszystkie myśli. Siedziałam na trawie przy jeziorze i zastanawiałam się czy będzie mnie stać na ten obóz. Od zawsze sama na siebie zarabiałam. Nigdy nie mogłam sobie pozwolić na drogie ubrania czy różne rzeczy. Jednak chociaż raz chcę od tego wszystkiego uciec. Chcę wszystko zacząć od nowa. Może ten obóz będzie tym przejściem, aby zmienić swoje życie? Pozbierałam się z trawy i zaczęłam wracać. Gdy wyszłam na ulicę dookoła widziałam szczęśliwych ludzi, pary, które nie widziały poza sobą życia. Też chciałam chodzić szczęśliwa, chciałam cieszyć się życiem jednak ja tak naprawdę nic nie miałam. 

-Nancy, skarbie - powiedziała starsza kobieta.

-Cześć ciociu - uśmiechnęłam się 

-Dawno cię u nas nie było. Jak mama? - zapytała ale chyba domyśliła się odpowiedzi -Słońce, przepraszam, zapomniałam.

-Nic się nie stało. Jest tak jak zawsze. Od rana pije wódkę krzycząc na mnie.

-Uhh, chcesz dzisiaj u nas nocować - zapytała patrząc na wujka.

-Nie, muszę jeszcze iść do pracy na chwilę, ale może jutro was odwiedzę - uśmiechnęłam się i pożegnałam się z nimi.

Poszłam do kawiarni. Przy ladzie stała Amy, która powitała mnie ciepłym uśmiechem. Weszłam na zaplecze i udałam się do swojej szafki. Otworzyłam ją i wyjęłam słoiczek z napiwkami. Każdy miał tutaj swój taki słoiczek co było fajnym rozwiązaniem. Mało kiedy biorę z niego pieniądze, ale muszę się upewnić ile mam tam pieniędzy, aby zapłacić za obóz. Miesięcznie zarabiam 2160$. W słoiczku było drugie tyle. Ucieszyłam, ponieważ mogę jechać na obóz. Chyba nawet dostanę zniżkę za opiekuna podczas obozu. Zapowiadają się niezłe wakacje.

____________________________________________________

Obudziłam się dość wcześnie, ponieważ mama szalała już na dole. Chyba przyszła nawet z jakimś facetem. Upewniłam się czy mam zamknięte drzwi, aby nikt tu nie wszedł. Poszłam do szafy i postanowiłam ubrać czarne krótkie spodenki, białą bluzkę i białą narzutkę do tego zwykłe białe tenisówki. Uczesałam się w kucyka i zrobiłam lekki makijaż (zdjęcie na górze). Wzięłam czarną torebkę i wpakowałam do niej potrzebne rzeczy. Otworzyłam drzwi i nasłuchiwałam czy ktoś się kręci na dole. Nikogo nie słyszałam. Wyszłam i zamknęłam drzwi od pokoju na klucz. Zeszłam po cichu na parter. Chciałam podejść do drzwi jednak ktoś mi przeszkodził. Jakiś facet złapał mnie za rękę. Poczułam od razu od niego wódkę. Nienawidziłam tego zapachu. Zaczął się do mnie dobierać. Położył swoją ohydną dłoń na moim tyłku. Zaczął się rozbierać jednak ja go popchałam. Sama nie wiem skąd miałam tyle sił. Szybko podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Wybiegłam na dwór. Zaczęłam biec wzdłuż ulicy. W pewnym momencie zatrzymałam się, bo nie miałam już sił. Rzuciłam torebkę obok siebie i usiadłam na krawężniku. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nagle poczułam dłoń na plecach. Wzdrygnęłam się.

-Hej, co jest - zapytał Harry

-Um, nie nic. Coś mi wpadło do oka i nie mogę tego wyjąć - zaśmiałam się -Podrażniło mi oczy i no domyślasz się płaczę.

-Jasne, pomóc ci - zapytał, ale wiem, że nie nabrał się na moją śpiewkę.

-Wiesz co chyba już wypadło.

Sięgnęłam po torebkę i wyjęłam  swój telefon, i mokre chusteczki. Wytarłam oczy. Wstałam z krawężnika i odwróciłam się do Harry'ego.

-Widziałeś gdzieś Dave'a?

-Tak, jest na boisku, a ja właśnie wracałem po gałę.

-O to może pójdę z tobą - uśmiechnęłam się do niego.

-Spoko, chodź.

Dopiero teraz zauważyłam, że Harry miał już piłkę. Szliśmy w stronę boiska. Już widziałam naszą ekipę na boisku, gdy nagle zobaczyłam przed oczami czarne plamy. Słyszałam tylko krzyki.

Dave's POV: 

Zauważyłem, że Harry wracał z piłką,a obok niego szła Nancy. Wyglądała tak seksownie. Jednak znowu schudła. Martwię się o nią. Byli już bliżej, gdy nagle Nancy zemdlała. Szybko zerwałem się z ławki i pobiegłem w ich stronę. 

-Nancy! - zacząłem krzyczeć -Nancy! Obudź się! Halo! Nancy, słyszysz mnie?! Co tak kurwa stoicie?! Dzwońcie po pogotowie kurwa! - zacząłem się drzeć.

Zobaczyłem, że oddycha, jednak nie było z nią kontaktu. W jednym momencie zawalił się mój świat. Wiedziałem, że jest za chuda, że pewnie nic nie je, ale na to pozwoliłem. Trzymałem jej twarz na kolanach i głaskałem ją. W pewnym momencie usłyszeliśmy dźwięk pogotowia.

-Odsunąć się! - krzyknął facet w naszym wieku, który wybiegł z karetki -Chłopie mówię kurwa odsuń się!

Zrobiłem to co kazał. Już mi podpadł ten facet, jednak dałem mu pracować.

-Oddycha! - krzyknął do innego ratownika. -Zabieramy ją do szpitala. Ile ma lat?

-Szesnaście - odpowiedziałem.

-W takim razie potrzebuje kontakt do jej rodziców.

-Nikt z nas nie ma telefonu do jej matki - powiedziałem rozglądając się po znajomych.

-Ja pierdolę, huh, dobra ustalimy to w szpitalu.

Patrzyłem tylko jak karetka odjeżdża. Nie wierzyłem w to wszystko. Obwiniałem siebie o  wszystko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że rozdział się podoba.

~J.


Summer Love | N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz