dun

223 24 10
                                    

Gdy zobaczyłem jak Baekhyun opadł bez sił na podłogę i siedział oparty plecami o ścianę, przez chwilę ujrzałem w nim całą ludzkość. Bezsilną i zmęczoną okrucieństwem napastnika i jego sojuszników. Ujrzałem jednostki które porywają ludzi tylko po to, aby się nimi żywić.

Nastała noc gdy całkowicie ucichły odgłosy walki. Siedzieliśmy w sporym pomieszczeniu, znajdującym się na drugim piętrze jednego z kilku połączonych mieszkań. Nad głową Baekhyuna wisiał zniszczony obraz przedstawiający las i dużą ilość ludzi odpoczywających w cieniu drzew. Prócz tego była kanapa, stół, barek i przewrócona szafa. Po całej podłodze rozrzucone były rozmaite książki i czasopisma. Księżyc nieśmiało zaglądał przez zniszczone i brudne, plastikowe okna.

Baek nie spał, ani przez chwilę w ciągu tych paru godzin nie zmrużył oka. Nie miał już siły. Bał się, tak cholernie się bał. Bardzo mocno przeżył śmierć tego drugiego, siedział w kącie cicho popłakując. Jego blond jak zboże włosy, posklejane od potu opadały smętnie na czoło.

Teraz gdy miałem pojemnik, a raczej gdy wiedziałem, że pojemnik jest kilka metrów przed mną nie musiałem już udawać młodego, narwanego idioty. Ta część misji została wykonana. Dlatego pozostawało tylko jedno pytanie. Czy zabrać pojemnik od razu i ruszyć dalej czy wykorzystać tą sytuacje werbując tego młodego chłopaka i brnąć we dwójkę?

Siedziałem na kanapie wpatrując się na starszego jak w obraz i rozmyślałem nad dalszym działaniem. W końcu pierwszy odezwał się on, nie podnosząc głowy, cichym ale wyraźnym głosem.

- On w pewien sposób był moim bratem. Wiem, że masz to gdzieś bo w ogóle się nie znamy, ale teraz gdy on zginął to zrozumiałem, że jestem bezwartościowym śmieciem. To on wszystko załatwiał, to on gadał z ludźmi i w końcu to on dawał mi gwarancje, że jutro też przeżyjemy. A teraz... -po jego policzkach zaczęły ściekać łzy-...teraz to wszystko już nie ma znaczenia. Jestem pewien, że jeżeli nie dzisiaj, to jutro zginę - Jego głowa ukryła się w dłoniach. Płakał, a ja siedziałem na kanapie i zastanawiałem się nad jego przydatnością do zbliżającej się misji.

Był w zupełnej rozsypce. Jego osobowość przeżywała właśnie totalny kataklizm którego zakończenie miało przesądzić o jego przyszłości. Co niosło zakończenie? Ostateczne uformowanie charakteru. Coś czego nie wszyscy ludzie mogli doznać, bo po prostu nie dożywali tej chwili.

Wstałem i podszedłem do okna. Gwiazdy nieśmiało przebijając się przez chmury rozjaśniały szczyty poniszczonych budynków. Jak zwykle noc była cicha, lecz nikt kto żyw nie wierzył w ten złudny spokój. Nie zamierzałem zostawiać chłopaka samopas. Nie tym razem.

- Baekhyun. Teraz słuchaj mnie uważnie. Przeszłość jest częścią naszego życia ale ona nie kreuje przyszłości. Tylko ta chwila, może i zadecyduje o tym co będzie dalej. Dlatego nawet jeśli ten chłopak robił wszystko za ciebie i był twoim najlepszym przyjacielem, to teraz przyszedł czas na ciebie! Musisz sam zacząć walczyć o siebie bo inaczej wszelkie wcześniejsze jego starania pójdą na marne.

- Co... - Chłopak podniósł do góry głowę ukazując opuchnięte od płaczu oczy - O czym ty teraz mówisz? Co ma pójść na marne? Przecież ja już jestem trupem! - stan załamania nerwowego przerodził się w panikę i szaleństwo. Gdy powoli odwróciłem się w jego stronę, zauważyłem jak w oczach Baeka pojawił się niebezpieczny błysk. Ten błysk mówił jasno "zaczynam tracić kontrole nad własnym umysłem, nad własnym ciałem. Uważaj!". Próbując więc delikatnie załagodzić sytuacje dodałem -Baekhyun, jeszcze nie wszystko stracone! - młody powoli wstał na proste nogi i energicznie gestykulując, zaczął krzyczeć - To wszystko Twoja wina! Ty śmieciu! Gdyby nie Twój głupi pojemnik i ten koleś od którego mieliśmy go zabrać, Yixing by nie zginął. Tak! To wszystko TWOJA WINA!

Perswazja słowna przestała mieć jakikolwiek sens. Teraz wszystko mogło zakończyć się w ciągu kilku sekund. W wątłym świetle gwiazd zobaczyłem, że ten młody chłopak sięgał po pistolet. Dlatego musiałem szybko działać. Musiałem doprowadzić tą misję do końca, nie ważne jakim kosztem. - ...a według prawa RASY ten, który doprowadził do śmierci swoich towarzyszy, musi ponieść konsekwencje... - w bladym blasku gwiazd, uśmiech który teraz zawitał na twarzy chłopaka, wydał się przerażająco złowieszczy.- ...i zapewne domyślasz się czym są te konsekwencje.

Tak, na pewno teraz wszystko się rozstrzygnie. Ta myśl przeszła przez mój umysł niczym błysk wybuchu.

--------------------------------------

hej, a więc.... to jest mój pierwszy rozdział pierwszego opowiadania. trochę się boje że tego nie przyjmiecie tak jakbym chciała, bo jednak wojna etc. wysłałam to kilku osobom i nie podobało im się, więc troszkę boję się tu to wrzucać;;; liczę na pozytywne komentarze i gwiazdki bo to mnie motywuje. c:

I'll be your soldier | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz