XXI

1.7K 231 33
                                    

-Patience?! Co ty tutaj robisz?

-Mogłabym ciebie spytać o to samo...

-Szlajasz się z łowcami?

-Ty szlajasz się z tą suką- przygryzam dolną wargę ze zdenerwowania. 

-Co tutaj się dzieje, Pat? Dlaczego nazywasz tego wampira ojcem?- T poprawia sztylet w dłoni, gotowy do ataku. 

-No co, kochanie? Nie powiedziałaś znajomym o swoim pochodzeniu?- wtrąca się wrednie Khristine. 

-Pozwólcie, że zaraz wrócimy do całego bagna, które wokół siebie zrobiłam, ale muszę najpierw spytać- zwracam się do ojca- zdradzasz mamę, z tą dziwką?- wskazuję ręką, w której trzymam nóż wyjęty z buta na wampirzyce. 

-Nie! Oczywiście, że nie! 

-Uwielbiam takie rodzinne dramaty!- Smith klaszcze wesoła w dłonie.

-Zamknij się!- mówimy wściekle oboje z Zackiem w tym samym czasie. 

-Dość! Gdzie jest moja siostra?- T odwraca ode mnie wzrok. 

-Ale która dokładnie jej część?

Ostatnie słowa kobiety przelewają czarę goryczy w Tylerze. Z wściekłością rzuca się przed siebie, w dłoni dzierżąc srebrny sztylet. Reszta łowców robi to samo. 

Na nieszczęście, na drodze do wciąż uśmiechniętej Smith staje mój ojciec i bez najmniejszego problemu chwyta T za szyję i przybija do ściany obok. Wszyscy się zatrzymują w przestrachu. Zack wygląda naprawdę przerażająco. Ma wysunięte kły i patrzy na chłopaka pociemniałymi oczami. Gdyby nie fakt, że spędziłam z nim siedemnaście lat życia, sama sikałabym teraz w gacie. 

Obaj mężczyźni patrzą na siebie z nienawiścią i mam pewność, że jeśli czegoś nie zrobię, T nie przeżyje kolejnych minut. 

-Ostatnie słowa, łowco? 

-Zostaw go- podchodzę do nich i patrzę na ojca wrogo. Swój nóż trzymam wyciągnięty przed siebie. 

-Nie wtrącaj się, swoją awanturę dostaniesz w domu. 

-Powtarzam, zostaw go do cholery, bo dzwonię do matki- klepię się po kieszeni dresowych spodni, w której mam telefon- jak niczego innego chciała żebym znalazła kiedyś miłość i jeśli teraz zabijesz mężczyznę, którego kocham, ona ci nie odpuści, a ja przysięgam, że więcej się do ciebie nie odezwę. 

-Kochasz tego rebelianta?- pyta ze złością.

Przełykam ślinę i biorę głęboki wdech. 

-Nie tego chciałeś? Żebym była szczęśliwa? I teraz  w końcu jestem. I gdy jestem, pieprzony egoista zawsze musi mi to rozpierdolić!- ze złością tupię w podłogę tak, że na kafelkach pojawiają się pęknięcia. Daję się ponieść wściekłości. Może po to, by dodać sobie animuszu? 

-Też bym coś powiedział- charczy T- ale nie mogę oddychać, a moje gardło właśnie jest miażdżone. 

Posyłam ojcu mrożące spojrzenie. 

-Puść go w tym momencie- warczę i na chwilę rozmazuje mi się obraz przed oczami. Gdy wszystko powraca do normy, orientuję się, że Tyler leży już na ziemi, pod ścianą, gdzie puścił go Zack. 

Upadam na kolana obok chłopaka i obejmuję go ramionami, osłaniając własnym ciałem przed dwójką wampirów znajdujących się w pomieszczeniu. 

On kaszle, rozciera obolałą szyję i dopiero po chwili na mnie spogląda. Uśmiecham się lekko, patrząc w jego piękne oczy, ale on natychmiastowo mnie od siebie odpycha. 

-Nie dotykaj mnie- mówi z pogardą- jesteś taka jak oni. 

-Co? Nie. Przecież mnie znasz. Jestem tą samą dziewczyną, którą trafiłeś pomarańczą- w oczach zaczynają błyszczeć mi łzy. Przykładam mu dłoń do policzka i delikatnie pocieram kciukiem.

-Myślałem, że cię znam. Myliłem się- strzepuje moją rękę i wstaje na nogi. Robi chwiejnie kilka kroków ku drzwiom. Ja nadal siedzę na podłodze. 

Gdy mogłoby się wydawać, że tak po prostu opuści pomieszczenie, on robi niespodziewany przez nikogo zamach i stojącej po jego prawej kobiecie wbija srebrny sztylet w klatkę piersiową. Khristine upada i nim zdąży złapać się w miejscu ciosu, jej ciało blednie i przeistacza się w mieszaninę krwi i popiołu. T powoli odwraca się do nas przodem. Podnosi głowę i odważnym wzrokiem patrzy na mojego ojca.

-Gdzie jest moja siostra?- jego głos jest zachrypnięty, ale pewny i groźny. 

-Właśnie zabiłeś jedyną osobę, która to wiedziała. Ale mogę cię zapewnić, chłopcze, że jest martwa, a na dowód mam ślady krwi na tapicerce. 

Nie dziwi mnie reakcja Tylera, który z wściekłością rzuca się na mojego ojca. Ten oczywiście blokuje atak i znów przypiera go do ściany, równie mocno.

-Nie ja ją zabiłem- wzrusza ramionami- Ale Kristhie zawsze zostawiała...- nie dokańcza, bo chłopak, którego trzyma, wbija mu sztylet w brzuch. 

Tata robi dwa kroki do tyłu i spuszcza wzrok na krwawą plamę, która powstaje na jego koszuli. T oswobodzony tym razem nie upada na ziemię, ale trzyma się na nogach. Cała reszta łowców stoi z boku i nikt nawet nie rusza się o milimetr. 

-Ty ludzka gnido...- ojciec wyjmuje z rany nóż i mocno rzuca go w ziemię tak, że przedmiot wbija się w podłogę aż do połowy swojej długości. 

Podnosi wściekły wzrok na czarnowłosego i rusza w jego stronę,  gotowy rozerwać mu gardło. Wiedząc, co się zaraz wydarzy wbiegam przed nich i wtulam się w chłopaka, zasłaniając go tym przed Zackiem. Odwracam głowę i wbijam morderczy wzrok w swojego ojca. 

-Nawet nie próbuj go tknąć- sama nie poznaję własnego głosu. Coś dziwnego się ze mną dzieje. 

-Odsuń się, Patience, może wreszcie czegoś się nauczysz. 

-Nie zbliżaj się do nas, nie pozwolę ci go skrzywdzić- czuję jak ręce T delikatnie obejmują mnie w talii i nieśmiało przyciskają do niego. Sprawia to, że czuję ogromną ulgę.

-Nie tym razem, Pat. Ten śmieć nie miał prawa podnosić na mnie ręki- mówi po czym zbliża się do nas po to, by odciągnąć mnie od ukochanego i na moich oczach go zabić. 

W ostatniej chwili Wyciągam przed siebie ręce i z siłą, której nigdy przedtem nie miałam, odpycham Zacka tak, że przelatuje przez cały pokój i przy uderzeniu w przeciwległą ścianę, pozostawia w niej wielkie popękane wgłębienie. Nawet nie wiem gdzie w tej całej awanturze zgubiłam swój sztylet.

Mrugam szybko oczami, nie mogąc zrozumieć, co się właśnie stało. Dziąsła bolą mnie niemiłosiernie i czuję, że moje górne kły się lekko uwydatniły. Mam ochotę płakać, jestem skołowana  i rozjuszona. Pozostali też są w szoku. 

-Nikt już tu dzisiaj nie zginie!- do mieszkania nagle wpada Amon z Kath, za nimi wbiega Liv. 

Moja matka podbiega do mnie zmartwiona. Wpadam jej w ramiona i płaczę głośno. Wujek podchodzi do ojca i nie wiem czy po to, żeby mu pomóc, czy żeby przytrzymać go przed rzuceniem się na łowców. 

Czuję się słabo. Gorąco mi i mam wrażenie, jakby wszystko nagle zaczęło się bujać. 

Nim tracę przytomność, patrzę błagalnie na ciotkę, wtajemniczoną w całą sytuację.

-Nie daj im umrzeć. 

~*~

Chyba najciekawszy rozdział w całym opowiadaniu XDDDDD Na kolejny poczekacie trochę już dłużej, bo nie mam gotowego. 

Zapraszam na moje inne opowiadania ;)

Komentujcie, wasza opinia jest dla mnie ważna. 

Coraz bliżej końca, widzę już epilog na horyzoncie. 

Pozdrawiam, wasza princessa67577


Po Śmierci- UŚ TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz