Kolejny leniwy dzień w szkole. Przecież już za kilka dni zaczną się wakacje! Nauczyciele też poczuli wolność i po prostu odpuścili wbijania nam do głów nowych wiadomości. Mieli świadomość, że wszystko zapomnimy. Więc w sumie na lekcjach nie było tak źle. Puszczano jakieś filmy (chyba dokumentalne), których i tak nikt nie oglądał, większość klasy gadała i wymieniała się planami na wakacyjny weekend. Ja należałam jednak do mniejszości. Nigdy zbytnio nie lubiłam gadać w gronie większym niż dwie osoby. Po prostu nie umiałam. Wolałam słuchać. Ale wtedy czułam, jakbym była wykluczona. Doszłam do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie siedzenie w samotności. Może w końcu napatoczy się ktoś chętny do rozmowy. Włożyłam słuchawki, wybrałam playlistę i zaczęłam szkicować. Przepadałam za heavy metalem, grungem, rockiem. Akurat leciała moja ulubiona piosenka Nirvany - "About a girl''. Zaczęłam więc rysować Kurta. Nawet nieźle mi szło. Tylko w jakiej pozie najlepiej by wyglądał?
- Hej Vi! - podskoczyłam, a mój telefon spadł na podłogę - Co robisz? Znowu bazgrzesz?
Eh... Moja kochana Mercy. Co bym bez niej zrobiła. Zawsze potrafiła skutecznie otrząsnąć mnie nawet z najgłębszego zamyślenia.
- Tak. - odparłam - A co?
- Chciałam pogadać. Bo ty gocie w życiu nie zbierzesz się na odwagę by podejść i poplotkować.
- Mer. Ty dobrze wiesz, dlaczego tak jest. - schyliłam się po komórkę.
- Wiem, ale mogłabyś chociaż spróbować. -popatrzyła w kierunku dziewczyn - Raczej cię nie zjedzą.
- Raczej nie. Mogą mnie za to zabić. - uśmiechnęłam się.
- Vi, ty głupku! - pacnęła mnie po ramieniu. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
Bardzo lubiłam Mer. Należała do tych osób, które mówiły na mnie "Vi", a nie "Violet". Była dla mnie jak siostra. Miła, współczująca, opiekuńcza. Dziewczyna z poczuciem humoru. Totalne przeciwieństwo Melisy. Ta to zawsze narzekała, coś jej nie pasowało. Po prostu chodzący problem. Mer jako jedna z niewielu nazywała mnie gotykiem. Dla innych byłam tylko dziwolągiem. Określała mnie tak ze względu na mój wygląd. Z tym jej stwierdzeniem mogłam się jeszcze zgodzić.
Rozbrzmiał dzwonek. Wszyscy zerwali się z ławek. Mogłam odetchnąć z ulgą. Przedostatnia lekcja dobiegła końca. Uf, został tylko angielski i do domu. Spojrzałam na Mer. Po wyrazie jej twarzy wiedziałam, że myśli o tym samym.
W klasie zostałyśmy tylko my dwie. Mogłyśmy spokojnie porozmawiać na każdy temat.
- Wiedziałaś, że Bryan ma nową dziewczynę? - jak zawsze pierwsza zaczęła Mer.
- Nie. Niby skąd?
- No, mogłaś gdzieś usłyszeć... Ale wracając. Jego nowa kicia ma na imię Leda. Szczupła, ładna Amerykanka. Jest od niego o rok młodsza. I ma się, wyłącznie ze względu na niego, tu przeprowadzić!
- Serio? - udawałam zdziwienie - I tylko dla tego kretyna?
- Przesadzasz. Nie jest wcale taki zły. Czasem mu odwala i już. Nic nie poradzisz.
- Przecież wiem. A może zmienimy temat? - zaproponowałam.
Nie przepadałam za nowościami z życia uczniów naszej szkoły. Wydawało mi się to idiotyczne. To raczej czyjaś sprawa i nikt nie powinien wtykać tu swojego nosa.
- Pewnie. Ale teraz twoja kolej. - Mer założyła ręce na piersiach. Czekała, aż odważę się odezwać. Na kilka minut zapanowała kompletna cisza. Było tylko słychać samochody i głosy dobiegające z boiska.
Violet rusz głową! Jak nie teraz to nigdy! Znów zostanę upokorzona. Nie chcę tego po raz setny! Trzeba teraz rzucić cokolwiek. Może jakoś przejdzie. Raz kozie śmierć.
- Wyczytałam gdzieś w necie, że jesteśmy zbudowani z tych samych atomów co gwiazdy. Więc możemy nazywać siebie "gwiezdnymi dziećmi". - wypaliłam, aż mi tchu zabrakło.
- Brawo Vi!!! W końcu coś w tym mózgu wyprodukowałaś sensownego. - Mer poklepała mnie po głowie - Pierwszy krok mamy za sobą. Przyszła pora na drugi.
- I... to już? - zdziwiłam się.
- Yhym. Myślałaś, że to takie trudne? Że trzeba poruszać jakieś wyszukane tematy? - zachichotała - Och, Vi. Jak coś chcesz powiedzieć to nie duś tego w sobie. Wal prosto z mostu. Nawet jakby przypomniał ci się jakiś kawał, a rozmowa była o pogrzebie ciotki.
I znowu pokładałyśmy się ze śmiechu.
- Więc teraz zaczyna się twoja druga misja. - Mer próbowała się opamiętać.
- Będzie trudniejsza od poprzedniej?
- Zaraz zobaczysz. - odpowiedziała.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek zapowiadający rozpoczęcie zajęć. W 10 sekund klasa znów się zapełniła. Już wiedziałam co mnie czeka.
Pani profesor jak zawsze się spóźniała. Miała luźne podejście do życia. Lubiła swoich uczniów, dlatego każdy dostawał u niej same dobre stopnie. Pasował mi taki typ nauczycieli.
- Ej! Rusz się! - Mer szturchnęła mnie z całej siły - Pokaż, co potrafisz.
- Nie dam rady. - westchnęłam.
- Przestań! Jestem pewna, że pójdzie ci jak z płatka! - złapała mnie za rękę. Zaczęła mnie prowadzić do naszych klasowych gwiazdeczek (w tym jednej szkolnej).
- Jakbym chciała być taka jak ty, Mer. - powiedziałam w duchu.
W końcu stanęłyśmy naprzeciw jakże cudownych istot, na których sam widok chciało mi się rzygać.
- Hejka ślicznotki! Co tam u was? - przywitała się moja przyjaciółka.
- W sumie, to nic. O, widzę że kogoś ze sobą przyprowadziłaś.
Cholerna Kelly. Największa zaraza na Ziemi. Do tego należąca do "szkolnej elity". Ugh, dlaczego tacy ludzie w ogóle żyją i marnują tlen?
- A no. - odpowiedziała Mer - Vi, weź się w garść i coś wreszcie powiedz. - wycedziła do mnie przez zaciśnięte zęby.
- Cz... Cześć Kelly! Ładnie dzisiaj wyglądasz. - rzuciłam.
- Och, zawsze tak było i jest. - odpowiedziała dumnie Kelly - A ty gdzie kupujesz takie ciuchy? Od psychopatów?
Cała gromadka zachichotała. Próbujesz być dla kogoś miły, a on odwdzięcza ci się chamstwem. Po prostu genialnie! Wkurzała mnie ta malutka osóbka. Z chęcią dałabym jej z liścia. Ale zrujnowałoby to moje relacje z Mercy. Raczej chciałam takiej sytuacji uniknąć.
- Niestety nie. Wolę kupować w Hottopic czy Dolls Killu. - powiedziałam z szyderczym uśmiechem - Trochę kasy trzeba wydać, ale za tak dobre rzeczy naprawdę warto.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystkim poznikały gdzieś uśmieszki.
- Kupowanie ciuchów od jakiś psycholi niezbyt mi się podoba. Nawet nie chciałabym wiedzieć co mogli z nimi robić albo w nich.
To zdanie dobiło Kelly doszczętnie.
Coś masz jeszcze do powiedzenia laluniu?
Zerknęłam na Mer. Była w szoku. Chyba się tego nie spodziewała. Zaledwie chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że w końcu przeszłam przez barierę milczenia. Musiałam jeszcze raz spojrzeć na twarze dziewczyn. Niedowierzałam. Wszystkie wybałuszały na mnie oczy. Jeśli to nie o to chodziło w tym zadaniu to ja rezygnuję.
- Dzień dobry Ia! - do klasy weszła pani profesor.
- Dzień dobry! - cała hołota wstała, i jak w podstawówce wydukała te dwa słowa.
- Niech każdy wróci na swoje miejsce. Mam z wami parę spraw do omówienia. - profesor przeleciała wzrokiem po sali - Jak uda mi się to zrobić puszczę was wcześniej do domu.
Odetchnęłam. Zdążyłam już wrócić do ławki wraz z Mer. Nadal się do mnie nie odzywała. Zmartwiło mnie to. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Ale powiedziałam w ogóle coś nie w porządku? Nie przeklęłam, nikogo przecież nie obraziłam. Więc o co chodzi? Siedziałyśmy w takiej ciszy dopóki pani nie zakończyła lekcji. Przy szkolnej szafce traktowała mnie jak powietrze. Próbowałam do niej zagadać, ale wzięła swoje książki jak najszybciej mogła i wybiegła z budynku. Nie dała mi szansy się pożegnać. Co ją ugryzło? Czy przesadziłam?

CZYTASZ
Tylko ten ostatni raz [WSTRZYMANE]
Teen FictionViolet to 16-letnia dziewczyna mieszkająca w Londynie. Ma dwójkę kochających rodziców, młodszą, nieznośną siostrę i zaufaną przyjaciółkę. Wszystko wydaje się idealne, do czasu wypadku, który drastycznie odmienia życie nastolatki. Czy będzie umiała p...