Rozdział I

595 23 10
                                    

   Uniosłam swoje zaspane oczy i przeciągnęłam się. Spojrzałam na budzik, który wskazywał, że mam jeszcze niecałą godzinę do wyjazdu wraz z Amber do Blake South College. Wstałam leniwie z łóżka i udałam się do toalety, wcześniej biorąc potrzebne rzeczy do porannej kąpieli. Gdy weszłam do łazienki przejrzałam się w lustrze i przeraziłam się moim odbiciem. Wyglądałam na zmęczoną, co było dziwne, gdyż jak nigdy dotąd wyspałam się całkowicie. Moje podkrążone oczy nie wyglądały dobrze, przy mojej cerze, jednak nic z tym nie mogę zrobić. Po szybkim prysznicu i doprowadzeniu moich włosów do porządku, pomalowałam się delikatnie oraz nałożyłam na siebie szkolny mundurek. 

- Luna, pospiesz się! Na stole czeka śniadanie!- usłyszałam krzyk mamy.

- Już idę mamo! - odkrzyknęłam i szybkim krokiem wróciłam do pokoju, spakowałam wszystko co potrzebne do torby i poszłam do kuchni. Przy stole siedzieli już moi rodzice i czekali na mnie ze śniadaniem. 

- Cześć, ale pięknie pachnie - wzięłam głęboki oddech, by móc dłużej napawać się tym zapachem i usiadłam przy szczycie stołu.

- Mama zrobiła Twoją ulubioną jajecznice z boczkiem i szczypiorkiem - wtrącił tata i zaczęliśmy jeść. Moja mama niesamowicie gotuje, więc nie dziwie się, że pani Benson zaproponowała rodzicom pracę, tutaj, w Buenos Aires. 

- Dziękuję za pyszne śniadanie, a teraz pora już na mnie. Bo znów Ambar będzie psioczyć na mój temat, że przeze mnie się spóźni. - powiedziałam, dałam rodzicom po buziaku w policzek i szybkim tempem ruszyłem przed rezydencje, gdzie z pewnością czekała już limuzyna z Ambar w środku. 

- Pa, kochamy Cię - usłyszałam jeszcze tylko tatę, na co uśmiechnęłam się i odpowiedziałam im w duchu. 

Tak jak myślałam, na podjeździe czekała już na mnie limuzyna. Weszłam szybko do niej i usiadłam obok Ambar.

- No proszę. Co się stało Lunita, że dzisiaj się nie spóźniłaś? - spytała Ambar na co odpowiedziałam jej jedynie nikłym uśmiechem - Ahh i chciałam Ci tylko powiedzieć, że cieszę się, że to Ty wygrałaś konkurs i pojedziesz na finały. 

- Co? Niby czemu? - zapytałam zdziwiona. Myślałam, że to Ambar zawsze chce być pierwsza i się wkurzyła, że to nie oni z Matteo wygrali tego konkursu.

- No wiesz, ta presja, ciągle treningi, wywiady, krzyki fanów. Jeśli wygracie z Simonem to nie będziecie mieć już normalnego życia. Nie chciałabym być w Twojej skórze - odpowiedziała i uśmiechnęła się, ale spostrzegłam, że to nie był szczery uśmiech. Dobrze wiem, że powiedziała to tylko po to, by mnie zdemotywować. Przecież, gdybym zrezygnowała, to ona i Matteo, którzy są naszymi tak jakby dublerami, pojechali by w konkursie i to oni mieliby wszystko to o czym ja od zawsze marzyłam. 

Nie odpowiedziałam jej i w spokoju czekałam, aż dojedziemy do szkoły. Podróż nie trwała zbyt długo, bo już po 5 minutach wysiadałam z limuzyny przed Blake South College. 

- Luna, cześć - przywitała mnie z uśmiechem Nina - moja przyjaciółka, którą poznałam właśnie tutaj - słyszałaś co się stało? - dodała podekscytowana.

- Niee, a co jest? - spytałam zaciekawiona.

- W Jam&Roller organizują konkurs, coś typu Open Music, ale dla par. I to widzowie wybierają pary do konkursu. 

- Tak? To fajnie. Coś nowego. - powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę klasy, gdzie mieliśmy za chwilę zacząć matematykę.

- Ale Luna, zostałaś wybrana, ale to Ty musisz zdecydować z kim chcesz śpiewać.

- A przed chwilą nie mówiłaś, że to widzowie wybierają pary?

- No tak  i wybrali. Ciebie i Simona oraz Ciebie i Matteo.

- Co? To chyba jakiś żart. - stanęłam jak wryta, aż poczułam jak ktoś we mnie wpadł i nie utrzymałam równowagi i już widziałam moje bliskie spotkanie z ziemią, gdy poczułam jak jakieś silne ręce przytrzymują mnie w pasie i postawiają do pionu. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się a tam zobaczyłam....


Lutteo - Przy Tobie pójdę, na kółkach...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz