Paryż, miasto miłości, to właśnie tutaj serca na powrót zaczynają bić w jednym rytmie niosąc szczęście i pomyślność. Jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi w którym dane było mi dorastać. Zawsze kochałam to miejsce, za wyjątkowy klimat, otaczających mnie ludzi i za dar jaki został mi podarowany. W tedy jednak nie wiedziałam, że moc jaka została mi podarowana miała być przyczyną największej tragedii mojego życia, przekleństwem, które nie zdejmie żadne magiczne zaklęcie czy rytuał. Byłam z góry przegraną mimo iż nawet nie zaczęłam grać.
***
Wpatrywała się w tarczę księżyca niczym oczarowana. Nocne niebo wyglądało nieziemsko gdy nie zasłaniało je ani jedna chmurka. Uwielbiała ten widok mimo iż rzadko była w stanie je oglądać w końcu bycie super bohaterką nie było prostym zadaniem. Niemal każdego dnia narażała swoje życie by ratować tutejszych ludzi.
-Coś cię trapi My Lady? - martwiło go zachowanie dziewczyn utrzymujące się tak już od kilku dni. Objął ją delikatnie chcąc w ten sposób dodać chodź odrobinę wsparcia. Kochał ją nad życie, jednak był zmuszony trzymać się na dystans. Zdziwił się jednak gdy tym razem nie został przez nią odtrącony. - Możesz mi powiedzieć wszystko w końcu jesteśmy przyjaciółmi - wyszeptał z bólem w sercu. Tak, byli przyjaciółmi i nic po za tym.
-Chat.. -mruknęła smutnym głosem, który aż wołał o pomoc co spowodowało kolejne ukucie w jego sercu. -Czy zastanawiałeś się kiedyś nad konsekwencjami naszego życia? - zacisnęła dłoń na jego ręce opatulającej jej ciało. To nie był dla niej łatwy temat, lecz dla niego również.
-Czasami - skłamał. Właściwie myślał o tym po każdym ich spotkaniu jak zarówno o niesprawiedliwości i bólu jakie wywoływały w nim ich pożegnania. Mógł by wymieniać wiele konsekwencji jakie wiązały się z byciem Chatem Nori jednak największą i zarazem najgorszą konsekwencją było kochać i być niekochanym.
-Rozumiem -odparła przygnębiona. - Mi zdarza się to coraz częściej, z każdym dniem. Kiedyś moje życie było spokojne i sielankowe a teraz? Walczę z złem ukrywając pod maską niczym tchórz. Czasami nie jestem w stanie poradzić sobie z tym podwójnym życiem, przeraża mnie to. Wciąż okłamuje osoby na których mi zależy tylko przez to, ze boję się. Nie wiem już nawet która ja jest tą prawdziwą. To mnie męczy - otarła samotną łzę, spływająco po policzku.
-Chcesz zrezygnować? - wyczuła w jego głosie smutek. Nie chciał jej stracić tak jak ona jego. Żadne z nich nie przeżyłoby takiego rozstania. Poczuła jak mocniej ją objął z pewnością obawiając sie, że może to być ich ostatnie spotkanie.
-Oczywiście, że nie - wypowiedziała te słowa z większą pewnością. - Bycie Ladybug jest czymś niesamowitym z czego nigdy nie chciałabym rezygnować. Obawiam sie jednak - tu znów zaczęła mówić bardziej szeptem - że nie podołam być dalej zarówno nią jak i sobą.
Odetchnął z ulgą. Więc jednak go nie porzuci, nie zostawi na pastwę losu.
-Oh moja Ladybug - położył głowę na jej ramieniu rozkoszując się ostatnimi minutami ich dzisiejszego spotkania. - Jesteś najsilniejszą i najdzielniejszą kobietą jaką spotkałem i zapewniam cię, że nie jest to kwestia maski jaką przyodziewasz gdyż ona jedynie pokazuje nam jakimi ludźmi jesteśmy naprawdę. Gdy już sobie to uświadomisz zobaczysz, że wszystko zacznie się układać na nowo. Ladybug nie jest tylko postacią wykreowaną przez ciebie. Ty nią jesteś, ta prawdziwa.
Odwróciła się z pełną gracją. Spojrzała w jego kocie oczy, które z pewnością nie jedną kobietę oczarowały swoją tajemniczością. Uśmiechnęła się lekko do niego co sprawiło iż jego serce mocniej zabiło. Jej dłonie spoczywały na jego torsie co wywoływało falę ciepła. Mógłby spędzić z nią całą noc w tej pozycji.
CZYTASZ
[Miraculum] Konsekwencja. [Zakończone]
Fiksi PenggemarParyż, miasto miłości, to właśnie tutaj serca na powrót zaczynają bić w jednym rytmie niosąc szczęście i pomyślność. Jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi w którym dane było mi dorastać. Zawsze kochałam to miejsce, za wyjątkowy klimat, otaczający...