Ocknęłam się w gabinecie pielęgniarskim. Nikogo wewnątrz jednak nie było. Moje ramie było solidnie opatrzone z czego byłam bardzo zadowolona. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie ponad moim łóżkiem. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Już czas. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na osobnym łóżku leżała moja torba, z na niej karteczka. "Nie chcę ciebie znać. Sylvia". No tak. Zabiłam jej kuzyna, dziwię się, bo spodziewałam się, że będzie chciała się mnie pozbyć w gorszy sposób. Jej to mi sprzyjało. Przebrałam się w świeże ciuchy. Założyłam obcisłe czarne spodnie, oraz czarną bluzę. Wyjęłam z torby również czip - niezbędny do ukończenia misji - oraz nóż wojskowy - pamiątkę po moim przyjacielu - Nick'u. Schowałam do kieszeni również swój ceglany telefon. Byłam gotowa.
Ostrożnie otworzyłam drzwi do gabinetu. Na korytarzu było ciemno i pusto - mogłam wyjść.
Musiałam się udać prosto w stronę wyjścia, w razie jakby ktoś obserwował monitoring bym nie wyglądała podejrzanie. Na szczęście na zewnątrz budynków szkoła nie posiadała prawie wcale kamer.
Jak Haru mi mówił szkoła posiada kilka zejść do podziemi, jednak każde jest zastrzeżone kodem dostępu. Jednak mój czarnowłosy przyjaciel nigdy specjalnie nie ukrywał jak brzmi.
Po wyjściu z budynku szkoły, ruszyłam w stronę hali. Dzisiaj na szczęście spędziłam trochę czasu na zbadanie terenu. Poznałam pięć wejść do podziemi. Dwa na hali, jedno w magazynie na jej tyłach i dwa, chyba nie do końca wejścia - przez wentylacje. Naprawdę w tej chwili byłam wdzięczna światu za to że jestem taka mała. Po dokładnym rozejrzeniu się po okolicy podeszłam do otworu wentylacyjnego na tyłach hali. Nożem delikatnie odkręciłam śruby. Poszło mi to dość sprawnie, jakby śruby były poluzowane. Gdy zdjęłam nakrywkę poczułam jakby od tej chwili ktoś włączył stoper i mierzył czas. Od tej pory muszę się naprawdę śpieszyć bo ktoś może mnie namierzyć a już odwrotu nie będzie. Złapałam nóż w zęby i wślizgnęłam się do zaworu.
Czułam jak z każdym metrem czołgania się schodzę coraz niżej. Co chwila mijałam kratki przez które widziałam gdzie mniej więcej jestem, jednak miejsce którego szukam musi się znajdować znacznie niżej. W większości mijanych pomieszczeń było ciemno i nikogo nie było, jedynie na jasnych korytarzach przechadzały się jakieś patrole. Gdy tak się czołgałam po ciasnej wentylacji spostrzegłam też coś dziwnego co mi nie dawało spokoju. Na początku się zastanawiałam dlaczego mi tak wszystko łatwo idzie jednak szybko zauważyłam, że wentylacja ma swoje zabezpieczenia. Powinny być tutaj pola laserowe wykrywające intruzów, jednak zamiast ich były raczej ich pozostałości. Powyciągane, wyskubane przewody zwisały ze ścianek co kilka metrów, czyżby ktoś już się tedy niejednokrotnie włamywał?
Po pewnym czasie dotarłam do miejsca którego tak długo szukałam - pomieszczenie z komputerem. Na szczęście było w nim pusto i ciemno. Wykopałam kratkę po czym od razu ją złapałam aby spadając nie narobiła hałasu. Wychyliłam głowę by jeszcze raz się upewnić czy teren jest czysty. W końcu zeskoczyłam na dół i ruszyłam od razu do akcji. Komputer był ogromny na całe pomieszczenie, nieskończona ilość kabli non stop plątała mi nogi. Pomieszczenie rozświetlał jedynie mały monitor. Szybko znalazłam miejsce gdzie mogłabym podłączyć swojego czipa z wirusem. Pozostało tylko czekać. Mogło to trwać nawet godzinę, jednak ja godziny nie miałam. Jednak wirus się szybko przyjął, a na czipa zaczęły się zgrywać niezbędne informacje dla powodzenia misji. Odetchnęłam ciężko. Jak na razie dobrze mi szło. Wtem nagle usłyszałam jakieś głosy, chyba dobiegały z miejsca skąd tu się włamałam.
"A co to?","Ktoś się włamał! Ogłoś alarm!"
Nie chwal nigdy dnia przed zachodem słońca. Nie minęła chwila a alarm już wył na terenie całej szkoły. Wyjęłam nóż. Słyszałam jak żołnierze biegają po korytarzach. Zaraz tutaj będą, a zostało pięć procent procesu. Kroki się zbliżały do drzwi. Cztery procent. Ktoś włożył klucz do zamka. Trzy procent. Do pomieszczenia wpadło jasne, białe światło niemal mnie oślepiając. O masz ci los.
- Tutaj jest! - ktoś krzyknął. Dwa procent.
- Nie strzelaj! Zniszczysz komputer! - krzyknął drugi. Jeden procent.
Wbiegli do środka, ale ja byłam na to przygotowana. Złapałam za kilka kabli leżących na ziemi i mocno pociągnęłam. Zaplątani żołnierze polecieli w długą a ja złapałam za czip i przeskoczyłam przeszkodę wybiegając za korytarz. Gdzie bym nie pobiegła tam były jakieś patrole. Co chwila słyszałam świsty naboi, który przylatywały koło mojej głowy. Skręciłam w kolejny korytarz. Był na nim jeden żołnierz i już we mnie celował swojego pustaka. Bronie palne są kiepskim wyborem dla krwiożerców, ponieważ ta rasa ma o wiele czulsze zmysły od ludzi, jest wstanie widzieć naboje a nawet robić przed nimi uniki. Mi również się to udał. W ułamek sekundy znalazłam się przy żołnierzu i wbiłam mu nóż w brzuch. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi. Były zamknięte i musiałam je wyważyć. Za nimi były schody i kolejne drzwi. Wyszłam na inny korytarz szeroki który już rozpoznawałam. Byłam w budynku szkoły gdzie miałam lekcje. Było tutaj ciemno i cicho, choć byłam pewna że alarm powinien wyć na całym terenie szkoły. Za mną dobiegały głosy "Tam pobiegła!","Szybko!". Ruszyłam dalej. Wejścia do budynku już zajęły straże, więc wbiegłam piętro wyżej. Brakowało mi pomysłu. Biegłam tam gdzie nikogo niema, jednak coraz więcej piechurów mnie ścigało, zaraz nie będę miała miejsca ucieczki. Kolejny korytarz okazał się ślepym zaułkiem. Musiałam biec dalej, na samym końcu było okno - jedyna opcja ucieczki. Nagle coś mnie chwyciło za przed ramie i zatrzymało mnie z pełnego biegu aż mną zarzuciło. Czułam jak z szoku szeroko otwieram oczy wpatrując się na inne krwistoczerwone.
- Gdzie tak uciekasz? Chyba jesteś mi coś winna - powiedział Haru i przyciągnął mnie do siebie.
Przytknął swoje usta do moich a mnie mimo beznadziejnej sytuacji objął przyjemny dreszcz. Czułam się taka lekka. Haru szybko jednak skończył ten niespodziewany pocałunek i złapał mnie drugą ręką pod nogi. Jednym ruchem wyrzucił mnie przez okno. Czułam jak stłuczone szkło zahacza o moją skórę. Spadałam prosto między oddziały ochrony. Przestraszona nie mogłam złapać oddechu. Co on zrobił? Najemnicy podbiegli pod okno zupełnie mnie wymijając i równie zdziwieni zaczęli badać sytuacje. Nie widzieli, że to mnie mają schwytać, że to ja jestem tym włamywaczem? Spojrzałam na swoje dłonie, a raczej próbowałam. Nie mogłam. Byłam nie widzialna! Szybko ruszyłam do najbliższych murów tej szkoły by uciec stąd raz na zawsze.
Ulice miasta zdawały się być kompletnie uśpione. Wciąż nie odzyskałam dawnego wyglądu. Nie wiem co to za moc, ale przerażało mnie to. Próbowałam się dodzwonić do Haru, ale nie odbierał telefonu. Po kilku minutach jednak przyszedł SMS.
"O pierwszej, na ratuszu. Całuski. Haru".