4.

657 48 7
                                    

-Co chcesz?

-Słuchaj..-zaczyna, pocierając ręką o kark.- Przepraszam za wczoraj. Ja chyba po prostu chciałem się przed tobą pokazać czy coś w tym stylu.

No normalnie nie wierzę. Czy on na serio mnie właśnie przeprosił? Tego to ja się naprawdę nie spodziewałam.

-Możemy o tym zapomnieć i zacząć od nowa?-pyta.

- To w takim razie miło mi ciebie poznać. Ja jestem Lena, a ty mi wyglądasz na takiego typowego Noela. Do zobaczenia niedługo, to znaczy za jakieś czterdzieści minut w szkole. - częstuje go najładniejszym uśmiechem na jaki mnie stać i odchodzę, aby przerwać tą dziwną chwilę.

Zaczynam mieć co do niego mieszane uczucia i nie podoba mi się to. Z początku go nie lubiłam, ale po tym jak mnie przeprosił.. Sama nie wiem. Chyba jestem w stanie go znieść.

Po drodze zachodzę do piekarni i już wiem, co miała na myśli Meg. Ten facet jest taki blee. Wygląda jakby nie mył się przez tydzień i był w dziesiątym miesiącu ciąży, a jego włosy.. hmm.. czy tam zamieszkał szop? Czym prędzej kupuje, to co chciałam i wychodzę, starając wyrzucić się Stefana, bo tak mi się przedstawił, z pamięci.

Gdy tak idę, spotykam Jasona. To w sumie dobrze, bo jego jeszcze ani trochę nie znam. Nadeszła pora, aby to zmienić.

-Jason, kolego, opowiedz mi co nieco o sobie.

-Z nauką problemów nie mam. -zaczyna, przeczesując ręką swoje blond włosy. Chyba są już trochę za długie, ale przez chwilę jestem w stanie dostrzec jego niebieskie oczy. -Grywam sobie od czasu do czasu w kosza. Lubię się w wielu sprawach udzielać. Od jakiś dwóch lat jeżdżę na desce i obecnie jestem w trakcie tresowania rodzeństwa.

-Deska? No supcio. Liczę na to, że mnie kiedyś nauczysz. A co do tresowania rodzeństwa.. to o co tak właściwie chodzi?

-To nic specjalnego. Robię z nich moich sługusów. No wiesz, podaj, wynieś itp.

-Ja rodzeństwa nie mam i w sumie mnie to cieszy. Jestem zbyt leniwa na jakieś tresowania.

Za każdym razem kiedy do niego mówię, muszę spoglądać do góry. Jason jest tak samo wysoki jak Noel. Kiedy dochodzimy do szkoły, chłopak żegna się ze mną i obiecuje, że jeszcze dzisiaj pogadamy. Chyba go lubię. Może będzie z niego fajny przyjaciel. A skoro z nauką sobie radzi, to mi od czasu do czasu pomoże. Hehe.. Jak ja lubię tak korzystać.

Nim się obejrzę kończę już lekcje i mogę wrócić do domku. W drodze powrotnej dołącza do mnie Jason. Widzę, że dotrzymuje obietnic. Jest z nim też Eliza no i Noel. Meg nie było dzisiaj w szkole, rozchorowała się bidulka, ale postaram się ją odwiedzić.

-Za dwa tygodnie Imagine Dragons grają u nas koncert!- piszczy Eliza z podekscytowaniem.- Idziemy?

-Ja z chęcią pójdę- mówi Jason.

-Hmm..- zaczyna Noel- Sam nie wiem. Jakoś nie mam ochoty.

-Ja się na to piszę w stu procentach i chcę mieć genialne miejsce. Możliwie jak najbliżej.- od zawsze uwielbiałam ten zespół.

-To ja jednak też się wybiorę- mówi Noel dosłownie na jednym wdechu, a potem milknie.

Wow.. cóż to za nagła zmiana. Czyżby to z mojego powodu? Rozmawiamy tak i rozmawiamy.. O tym co robiliśmy w wakacje i jakie mamy plany na ten rok.

Kiedy jestem już w domu prędko jem i lecę, pędzę do Megan. Po drodze kupuję nasze ulubione lody, że niby taki umilacz. Mam wrażenie, że nie mija nawet pięć minut, a ja już jestem na miejscu.

Dom mojej przyjaciółki byłby taki sam jak mój, gdyby nie pudrowy kolor, na który jest pomalowany. Pokój Meg jest trochę mniejszy od mojego i bardzo dziewczęco urządzony z tymi wszystkimi bajerami. Słodziaśnie.

-To opowiadaj co ci na duszy leży- mówi Megan, dobierając się już do lodów. Typowy pożeracz.

Szczegółowo relacjonuję jej dzisiejszy dzień i wczorajsze popołudnie, jak na przyjaciółkę przystało.

-Ja sobie z Noelem pogadam. Dupek jeden, ale on tak czasem miewa, dlatego trzeba mu dać tą, jak to się mówi "szansę"- stwierdza Meg.- A co do koncertu to masz iść ze mną i nie ma innej opcji.

-Dobrze, dobrze- unoszę ręce w obronnym geście.- Taki był od początku plan, kochana.

-No ja myślę. Kobieto, uwielbiam cię.-zaczyna mnie tulić.

-Ja wiem, szczególnie za te lody.

-Też- odpowiada.

Siedzimy tak jeszcze przez jakiś czas i rozmawiamy o rzeczach bezsensownych, takich jak nasza własna armia żelków.

Gdy robi się ciemno, wracam do domu, wraz z głową pełną czarnych myśli. Zdarza mi się czasem, tak troszkę, minimalnie panikować i zazwyczaj kończy się to dzikim kopytkowaniem do domu. W tym przypadku było tak samo.

Nie kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz