Słońce świeciło wprost na ich roześmiane twarze. Wszystko wydawało im się tak dziecinnie proste i nadzwyczaj piękne. Podziwiali kwiaty rosnące na łące, ptaki szybujące ponad nimi w powietrzu oraz wysokie drzewa, które przysłaniały im szarą codzienność zabieganych ludzi, pozwalając cieszyć się chwilą obecną. Liczyło się tu i teraz. Nieważnym był dzień wczorajszy; o jutro nie dbali wcale.
Wspólna potrzeba spędzenia czasu we dwójkę była silniejsza niż wszystko inne.
W pojedynkę byli tak bardzo słabi. Niezwykle krusi i nieporadni.
Razem stanowili całość.
Bez jednego z nich nie było drugiego.
Bez jakiegokolwiek kontaktu ze sobą nie potrafili funkcjonować.
Wariowali.
Choć widywali się rzadko wydawałoby się, że do ich spotkań nie dochodziło w ogóle.Ostatnia godzina. Czasu coraz mniej.
Ostatnie minuty. A gdyby tak zatrzymać czas?
Ostatnie sekundy. Dlaczego czas jest tak ulotny?
Czas radości przeminął. Czas rozłąki nadszedł.Czas nie był ich sprzymierzeńcem. Mogli ignorować obowiązki, mogli ignorować konsekwencje, lecz czas - nigdy.
Ich rozstanie było przykrą koleją rzeczy, której starali się unikać niczym ognia.Dlatego też czerpali z owych spotkań jak najwięcej, ponieważ były one ich najpiękniejszym momentem życia.
◇◇◇
Mam nadzieję, że początek was zaciekawił i choć trochę zachęcił do pozostania tu ze mną na dłużej. Zdaję sobie sprawę z tego, że takich historii jak moja może być tu na pęczki, a temat może być dość nudnawy, więc nie chcę obiecywać Bóg wie czego, gdyż mogę temu zwyczajnie nie sprostać.
Jest to moje pierwsze ff, które postanowiłam udostępnić, także można powiedzieć, że jestem jeszcze w tym wszystkim nowa; jeśli macie lub będziecie mieć jakieś zastrzeżenia to piszcie śmiało, nie gryzę😂Przewidywany start - koniec lipca, początek sierpnia, dokładna data nieznana
Do napisania!
CZYTASZ
The Most Beautiful Moment In Life(?) [wolno pisane]
FanfictionThe piano keys are black and white but they sound like a million colours in your mind