Mam na imię Sans!

441 39 28
                                    

Szliśmy.

Nie wiem nawet ile to trwało.

Tak jakby całą wieczność zamknięto w jednym momencie.

Chciałbym abyśmy zostali już tak na zawsze.

Czułem ciepło jego dłoni.

Był tak delikatny, a zarazem tak twardy.

Nie byłem w stanie odgadnąć co jego wyraz twarzy miał oznaczać.

Nie byłem w stanie długo na niego patrzyć, bo zaraz mnie zalewał rumieniec.

Zauważyłem jedynie lekki uśmiech.

Chyba byliśmy już blisko lasu.

Nagle się zatrzymaliśmy.

Coś się stało?

Może kogoś zauważył. 

Pewnie się mnie wstydzi. 

Kim ja jestem wobec niego?

Posadził mnie na ziemi, delikatnie, jakbym miał się zaraz rozlecieć na kawałeczki.

Nie proszę. Nie zostawiaj mnie.

Chce czuć twoje warstwy.

Śnieg lekko wpadł mi za bluzę.

Poczułem lekki dreszczyk chłodu.

-C-c-oś się stało? - wydukałem nieśmiało.

Stał kawałek odemnie odwrócony. Przez chwilę milczał.

Uśmiechnął się pod nosem.

- W sumie to nawet nie wiemy jak się nazywamy... - powiedział z szerokim uśmiechem.

Zamurowało mnie.

- Ha, ha głupia sprawa.. - chyba zaczął się lekko kłopotać.

-Jestem Shrek. A ty...?

Musiałem wyglądać przekomicznie, wpatrując się w niego jak w obrazek, z lekko rozwartą szczęką. Dobrze że jestem szkieletem bo jeszcze zacząłbym się ślinić.

- Halo. Podziemie do szkieleta. Odbiór.

Otrząsnąłem się.

- J-j-je.. - powolnymi krokami zbliżał się w moją stronę.

Nagle potknął się i przewrócił.

Upadł prosto na mnie, ale nie przygniótł mnie.

Zaparł się swoimi wielkimi ramionami.

Wpatrywaliśmy się w siebie.

Szrek (omatkocozapiękneimię!!!!11!) cicho się zaśmiał.

Odwzajemniłem się uśmiechem.

-Mam na imię..

-SANS!!!! Co tu się wyprawia!?

O nie! Czemu on? Czemu w takiej chwili? Tyle się nie pokazywał i nagle teraz musiał....






Sans x Shrek histroia prawdziwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz