Rozdział 1

3.9K 542 485
                                    

Kolejny nowy dzień.

Kolejny przeklęty dzień.

Kolejny dzień bez NIEGO.

Wstaję i wyłączam budzik. Następnie przecieram zaspane oczy. Patrzę na nasze wspólne zdjęcie. Zatrzymuję się przy nim długo, zbyt długo. Wycieram samotną łzę i w końcu odwracam wzrok. Wsuwam cieplutkie kapcie, by dalej ruszyć do szafy. Znajduję przypadkowe ubrania, a w torbie umieszczam potrzebne książki. Zabieram z półki telefon oraz słuchawki, po czym opuszczam pokój. Po drodze zahaczam o łazienkę. Nie robię jednak żadnego makijażu. Przecież nie jest mi on do niczego potrzebny. Zbiegam po schodach, aby potem wpaść do kuchni. Zaparzam herbatę i jem jogurt. Po małym posiłku wstawiam kubek do zmywarki. W następnej kolejności wyjmuję pudełeczko z tabletkami i połykam jedną z nich. Resztę zabieram ze sobą. Pakuję dwa jabłka i wodę. Po chwili idę po moją czarną skórkę. Ubieram ją oraz wkładam czarne trampki, które zawiązuję. Zbieram z koszyczka pęk kluczy. Wychodzę.

-*-

Mocno popchnęłam metalowe drzwi, prowadzące do budynku znienawidzonego przez większość uczniów. Dzisiaj - po trzech tygodniach nieobecności - wróciłam do szkoły. Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się na powrót do bolesnej przeszłości. W końcu zdecydowałam się ruszyć naprzód i chwilę potem znalazłam się obok mojej szafki.

"- Jesteś ogromną niezdarą! Jak można zapomnieć własnego kodu? - Zaśmiał się przyjaciel, szarpiąc za drzwiczki, które nie chciały ustąpić. Stałam obok z rękami na biodrach i świdrowałam go wzrokiem. Przerwa na lunch zmniejszała się z każdą minutą.

- To wcale nie jest zabawne! Poza tym, tam znajduje się nasze ciasto, więc wysil się bardziej- wtrąciłam naburmuszona, a po moich słowach to metalowe pudło w końcu poddało się chłopakowi. Pisnęłam szczęśliwa i zarzuciłam szatynowi ręce na szyję, a on oddał uścisk. Następnie odepchnął mnie lekko i zaczął grzebać w poszukiwaniu czekoladowego przysmaku. Co za nienajedzony pingwinek!"

Na korytarzu nie widziałam żywej duszy, więc pośpiesznie włożyłam torbę i wyjęłam potrzebny podręcznik i zeszyt. Trochę dłużej zajęło mi znalezienie długopisu. Upewniłam się, że nikt nie dostanie się do moich rzeczy i poszłam w stronę sali matematycznej. Byłam spóźniona z pięć minut, ale podchodząc do klasy, usłyszałam głośne rozmowy. Widocznie pani Maller jeszcze się nie zjawiła. Wzięłam głęboki oddech i drżącą ręką otworzyłam drzwi. Niepewnie weszłam do środka, zauważając znajome twarze. W jednej sekundzie nastała cisza, a wszystkie pary oczu zwróciły się do mnie. Na początku byli zdziwieni moją obecnością, a potem zamieniło się to na wielkie współczucie... i litość? Nie zasługiwałam nawet na to, bo Jego śmierć to moja wina. Wyłącznie moja. Od razu spuściłam głowę, bo ten wzrok mnie dołował i sprawiał, że w głowie miałam tylko przyjaciela, który teraz mi niestety nie pomoże. Kto chciałby uratować swojego zabójcę? Naprawdę próbowałam się odezwać, ale nie udało mi się. Swoją uwagę skupiłam na tablicy po mojej prawej stronie. Wolałam to niż wzrok tych wszystkich uczniów.

"- Maia, podejdź tutaj i rozwiąż nam to zadanie- Przestraszona podniosłam głowę do góry i powoli wstałam ze swojego miejsca. Szybko przekartkowałam podręcznik do matematyki, by trafić na numer strony zapisany przede mną. Gdy ją znalazłam, moje zdenerwowanie zwiększyło się diametralnie. Kompletnie nie miałam pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Przeklęty pingwin i jego trudne sprawy! Kiedyś go za to uduszę! Przez głupią gadaninę nie słyszałam ponad połowy lekcji i teraz musiałam cierpieć. Z książką w ręce podeszłam do częstego miejsca tortur i chwyciłam ostatni kawałek kredy, przeznaczony chyba specjalnie dla mnie. Odwróciłam się tyłem do klasy i jeszcze raz, na spokojnie, prześledziłam litery, próbując odgadnąć po co mi aż tyle niewiadomych w tym równaniu. Kiedy utwierdziłam się w przekonaniu, że dla mnie to całkowicie inna galaktyka, zerknęłam na przyjaciela, z którego ust nic nie potrafiłam wyczytać. Te matematyczne kalambury były do bani! Jak można pokazywać liczby za pomocą jakiś dziwnych ruchów?! Całkowicie go nie rozumiejąc, dałam znak Shawnowi, że nic z tego. Już po mnie. Jedynka w kieszeni.

FIX MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz