Wstałam z podłogi i wyszłam z łazienki. Wszystko mnie bolało. Lonly naprawdę się to nie podobało... Jeszcze nigdy nie podniosła na mnie ręki. Więc wiem już czego boi się bardziej od muzyki... tego że ona znów zostanie sama... Ciekawe... Wracając do rzeczywistości. Wyjrzałam zza rogu. Na szczęście Kamil zaczął gadać z chłopakami z naszej i innych klas. Szybko przemknęłam się do biura na przeciwko damskiej. Zapukałam i weszłam do gabinetu psychologa.
- Proszę - powiedział nauczyciel.
- Dzień dobry Panie King...- powiedZiałam wchodząc.
Zapewne nie wspomniałam o tym że King jest polonistą na lekcjach A na przerwach psychologiem
- Ooo! Cóż za miła niespodzianka- powiedział klaszcząc w dłonie
- Břý! - powiedziała przeze mnie Lonly
- Już nie taka miła - powiedział poważniej
I znów niespodzianka King też widzi Lonly.
- Proszę usiądźcie. Co Was tu sprowadza?
- Po prostu przyszliśmy porozmawiać o wszystkim i o niczym- powiedZiałam z lekkim uśmiechem
- Țý çhýbå §øbīə żåřťý §ťŕøī§ž?! Řžůçīłåm ťøbą o śçīåņə! - wykrzyczała
- Taker to prawda? - zapytał troskliwie profesor
Kiwnęłam twierdząco głową...
- Lonly mogłabyś wyjść?
- Ņīə
- Więc posłuchasz razem z nami mojej ulubionej arii operowej - powiedział naciskając przycisk na swoim telefonie.
Lonly jak najszybciej wyleciała z pomieszczenia.
- Hahaha to zawsze działa - powiedział z uśmiechem - Więc co się stało?
- To przez tego nowego...
- Co jest nie tak z Kamilem?
- On... On... - wachałam się czy mogę mu powiedzieć co leży mi na sercu...
- On?
- On sprawia że... czuję... W jego towarzystwie... Nie czuję sie samotna...
- To wiemy już co jest na rzeczy... Spróbuj trzymać Lonly krócej na smyczy
- Gdyby było to takie łatwe...
- Przecież to twój demon. Nie widzę problemu...
- Lonly to nie Oliver! - krzyknęłam wstajac z krzesła.
Kolejna ciekawostka. Pan King i ja rozumiemy się tak dobrze ponieważ Pan Profesor miał demona lecz w chwili gdy miał go już dosyć zerwał z nim kontrakt.
- Demony zawsze są takie same. Przychodzą, biorą zapłatę, odchodzą. Zawsze działają wedle schematu.
Profesor King wyłączył muzykę a ja wyszłam z gabinetu. Idealnie trafiłam na dzwonek. Poszłam w stronę klasy.
Reszta dnia zeszła całkiem spokojnie. Lonly się jako tako zachowywała, Kamil i ja miło sobie rozmawialiśmy. Gdy wracałam do mieszkania oczywiście zaczepiła mnie jedna z lalek. Zaciagnęła mnie w jakąś ciemną uliczkę i tam zaczęła bić oraz obrażać. W końcu Lonly nie wytrzymała. Chwyciła dziewczynę za szyję i zaczęła uderzać nią o ścianę budynku. Uderzyła nią z taką siłą że gdy uderzyła po raz ostatni dziewczyna rozpłaszczyła się na ścianie jak naleśnik. Lonly gdy ja puściła zaczęła się trząść i płakać mówiąc przy tym cichutko.
- Åļə jå ņīə çhçīåłåm ťåķ møçņø...
Gdy ona płakał ja zaczęłam się śmiać aż ze śmiech zaczęłam się turlać po podłożu.
Gdy skończyłam wzięłam demona za rękę i poszłyśmy do domu.
W domu Lonly usiadła w kącie i płakała....
- Møğłåbýś žåđžwøņīć pø Ķīņğå..?
Zdziwiłam się nie na żarty ale zrobiłam to. Po jakichś 15 minutach po telefonie usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Stał tam Pan Profesor. Był cały zdyszany...
- Co... Co sie stało? - zapytał ciężko oddychając.
Wskazałam mi drogę do salonu w którym siedziała Lonly a sama poszłam zrobić herbatę. Przyszłam do nich po jakiś 10 minutach przyszłam do nich z dwoma kubkami herbaty. Jeden położyłam przed Lonly, a drugi przed Kingiem. Sama znów się oddaliłam. Słyszałam jak rozmawiają. Lonly cały czas płakał... ja miałam ten obraz przed oczami... ona ze wściekłością uderzająca tą dziewczyną o ścianę... Piękne... ta mozaika krwi i flaków na ścianie... Urzekające...
Po jakiejś godzinie może dwóch King wyszedł. Ja i Lonly poszłyśmy spać
- Đøbřåņøç- powiedziała cicho wtulając się w puchową poduszkę.
- ... Dobranoc... - powiedziałam po dłuższej chwili jeszcze ciszej niż ona i zamknęłam oczy.
Jednak Lonly nie jest taka odważna... i na pewno nie jest normalnym demonem... Jest czymś jeszcze groźniejszym niż myślałam na początku...
CZYTASZ
Kiedy Muzyka Ustaje
HorreurOpowieść nigdy nie widziana Nikomu nie znana Opowieść która ma w sobie coś więcej niż litery i akapity