Patrzę przez okno na mrowie ludzi wciąż przemieszczających się w różnych kierunkach. Wszyscy są tak blisko siebie, niemal trącają się łokciami i ramionami, a jednak nikt nikogo nie widzi, nikt nie mówi „dzień dobry", ani nie uśmiecha się do przechodniów. Tak, jakby reszta ludzi była jedynie masą ciała i kości. Czy zachowuję się tak jak oni? Ograniczam swoje pole widzenia do czubka własnego nosa?
-Klara Wysocka? - Słyszę słodki kobiecy głos dochodzący z prawej strony. Spoglądam w tamtą stronę. Moim oczom ukazuje się wysoka, lecz niezwykle szczupła dziewczyna o podłużnej twarzy i ogromnych zielonych oczach. Jej włosy mają miedziany kolor. Zdecydowanie jest piękna.
-Tak. - odpowiadam powściągliwie.
-Laura - Uśmiecha się ciepło i wyciąga w moją stronę drobną dłoń o długich palcach. Ujmuję jej rękę i odwzajemniam uścisk. - Przyszłaś na casting? - pyta.
Kiwam głową.
-Już po.
-Ja też. Jak poszło? - Z tego co widzę, pyta szczerze, bez żadnej złośliwości.
-Wydaje mi się, że lepiej niż mogłabym podejrzewać - Uśmiecham się mimowolnie. Rzeczywiście, kiedy stanęłam przed publicznością taniec stał się o wiele przyjemniejszy niż na samotnym treningu. Każdy ruch był jak kęs ulubionego ciasta. Przynosił niemal namacalną przyjemność, od której mrowiło mnie w kręgosłupie, a przy każdym obrocie wzmagało się trzepotanie w brzuchu. Czułam się, jakbym miała unieść się w górę i zacząć wspinać po niewidzialnych schodach. Do teraz pamiętam ten cudowny moment, kiedy muzyka się skończyła, a ja zastygłam w ostatniej pozie. Wtedy wśród publiczności wzniósł się cichy szmer, skrzypienie krzeseł i nagle wszyscy zaczęli klaskać. Kiedy spojrzałam w górę, ujrzałam dziesięć osób, które oglądały mój występ, wykonujących owacje na stojąco. Chciałam płakać ze szczęścia. Wstałam i ukłoniłam się, a gdy wychodziłam, pewien chłopak ubrany całkowicie na czarno pogratulował mi niesamowitego występu i szelmowsko się uśmiechnął. (Czyżby ze mną flirtował?) Również się uśmiechnęłam i grzecznie podziękowałam, po czym wyszłam na korytarz, dokładnie tu gdzie jestem teraz.
-A tobie? - pytam rumieniąc się delikatnie na tamto wspomnienie.
-Och, świetnie, liczę na rolę w tym balecie. Mam nadzieję, że się dostanę. - Przygryza delikatnie dolną wargę. Z wyrazu jej twarzy wnioskuję, że na prawdę się mocno tym denerwuje. Nagle czuję przemożną chęć, aby zapewnić ją, że wszystko będzie w porządku. Sama niesamowicie się denerwuję, jednak łapię jej rękę w moje dłonie i mówię jej, że wszystko będzie w dobrze.
Laura rozluźnia się odrobinę i zaczyna luźną pogawędkę, w którą bez wachania się włączam.
Po około trzydziestu minutach do poczekalni wchodzi wysoka szatynka, która ogłasza listę osób przyjętych do baletu. Ja, Laura oraz ponad tuzin innych dziewczyn sztywnieje w zdenerwowaniu. Kiedy kobieta wyczytuje imiona i nazwiska zaangażowanych balerin, po kolei wybrane dziewczęta rozluźniają się, bądź wzdychają z ulgą. W końcu słyszę swoje nazwisko i w końcu wypuszczam powietrze, które trzymałam w płucach i opadam na oparcie krzesła. Laura jest jednak wciąż wyprostowana niczym struna. Do ostatniego nazwiska, które okazuje się być jej własnym. Dziewczyna z niedowierzaniem kręci głową, spogląda na mnie i zamyka mnie w silnym uścisku.
-Dostałyśmy się! - piszczy rozradowana. Kiwam głową na potwierdzenie jej słów.
Tak, dostałyśmy się. - myślę. Dopiero wtedy do mnie to dociera. Czuję, jakby ktoś wlał ze mnie cały kubeł gorącej wody. Moje usta mimowolnie rozciągają w szerokim uśmiechu i po chwili zaczynam się śmiać na cały głos. Dostałam się, dostałam się, d o s t a ł a m s i ę! Mam ochotę skakać pod sam sufit i kręcić się wokoło. Dziewczyna mnie puszcza. Jej oczy błyszczą od łez szczęścia, które się w nich zebrały. Śmiejemy się jeszcze chwilę, po czym Wychodzimy razem z poczekalni. Po drodze jakaś kobieta mówi nam, że pierwsza próba odbędzie się za trzy dni, w poniedziałek, o czternastej właśnie w tym miejscu. Dziękujemy rozradowane i umykamy na zewnątrz. Dopiero tam opuszcza mnie napięcie, którego było pełno w tamtym budynku. Pytam Laury, czy nie chce iść ze mną na kawę, ale ona kręci głową i mówi, że dzisiaj nie może, musi coś jeszcze załatwić. Przeprasza mnie i przytula na pożegnanie. Odwzajemniam uścisk. Już po chwili zmierzam w stronę biura Emilii, żeby powiedzieć jej o mojej nowej roli.
-Wiedziałam, że się dostaniesz! - mówi, kiedy tylko wchodzę do pokoju. Zdziwiona patrzę na nią. Nie zdążyłam nawet się odezwać. - Widzę to po twoich oczach. Poza tym cała promieniejesz, musiałaś się dostać. - odpowiada na moje nieme pytanie. Jej ton jest rzeczowy, ale na twarzy nadal gości pełen dumy uśmiech. Tak jakby za chwilę miała pogłaskać mnie po głowie i powiedzieć „moja dziewczynka". Parsknęłam na samą myśl. Musiałoby to komicznie wyglądać, gdyby ta drobna blondynka, która była o paręnaście centymetrów ode mnie niższa, próbowała dosięgnąć czubka mojej głowy.
-Kiedy masz pierwszą próbę? - pyta stawiając łokcie na biurku i podpierając brodę dłońmi.
-W poniedziałek. - odpowiadam, bawiąc się palcami.
-Będziesz tańczyć twój układ? - stara się wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji. Jest szczerze zainteresowana, a w każdym razie właśnie taka się wydaje.
-Nie wiem, chyba nie... Wątpię. - mówię cicho. - Muszę iść jeszcze trochę poćwiczyć. - Uśmiecham się uspokajająco, szybko się żegnam i idę do domu. Prawdę mówiąc nawet nie wzięłam stroju. I tak muszę jeszcze odpocząć. Z każdą chwilą, która dzieli mnie od próby, czuję jak narasta we mnie stres. A jak coś nie wyjdzie? Jak okażę cię niewystarczająco dobra? Te myśli wciąż krążą po mojej głowie, nie dając mi spokoju.
Wchodzę do własnej sypialni i padam na łóżko. Niemal odrazu wpadam w objęcia morfeusza, które są takie miękkie, tak bezpieczne...
CZYTASZ
Tańczę na szkle
RomanceSpoglądam na siebie w lustrze i widzę dorosłą kobietę. Czy nią jednak jestem? Czy potrafię zrozumieć otaczający mnie świat, patrząc przez okulary w kolorze dorosłości? Będąc dzieckiem marzyłam o tej niezależności. Czy aby jednak jestem zależna od sa...