Yukine
Budzę się w sali szpitalnej,nie dziwi mnie to.Od urodzenia jestem bardzo słaby i nie mogę sobie z niczym poradzić,wszystko wina astmy.Przy łóżku na krześle siedzi moja mam,wpatrując się we mnie z troską.
-Yuki....Kto ci to zrobił tym razem?-Głaszcze mnie po głowie ze łzami w oczach,zawsze płacze gdy dzieje mi się krzywda.
-Nikt mamo...Gorzej się poczułem...-Muszę kłamać,nikt nie może obwiniać Rina...On po prostu taki jest.
-Syneczku...Jadłeś chociaż rano śniadanie?
-Jadłem mamo.
-Piłeś dużo wody?
-Tak,mamo.
-Ubrałeś się odpowiednio do pogody?
-Tak mamo.Mam siedemnaście lat.-Czuje się źle z tym że wszyscy traktują mnie jak dziecko.
-Dobrze kochany...Wiesz że to już drugi raz w tym miesiąc!
-Wiem...
-Ja i tata bardzo się martwimy.
-Wiem...
-Zostaniesz w domu do końca tygodnia.
-Ale...Do końca tygodnia?Cztery dni?
-Żadnych ale!Martwimy się...
Rin
Dzwonie do drzwi.Otwiera i młoda kobieta o krótkich brązowych włosach,bardzo podobna do Yukine.
-Przepraszam,j-jestem k-kolegą Yukine przyszłam zobaczyć jak się czuje.-Kobieta uśmiecha się,miły widok.Gdybym wiedział że to jego w zeszłym roku zabierała do szpitala przynajmniej raz w miesiącu,ograniczyłbym się do obelg słownych.Nie musiałbym się teraz płaszczyć.
-Wejdź proszę...-Nie chętnie wykonuje polecenie.Zdejmuje buty.-Pokój Yuki'ego ,pierwsze drzwi po lewej na górze.-Kobieta znika w jednym z pokoi,teraz najgorsze.Wchodzę po schodach obracając w rękach dużą tabliczkę czekolady.Dyskretnie wchodzę do pokoju.Blondyn śpi.
Yukine
Budzę się z głośnym krzykiem,znowu koszmar.W drzwiach stoi Rin.
-Rinuś?J-ja naprawdę przepraszam...-Denerwuje się, jak on znalazł się w moim domu?
-Y...Hej?-Siada na krawędzi łóżka kładąc przede mną czekoladę,zdaję się że ta cała sytuacja go krępuje.
-N-nie musiałeś przychodzić..-Staram się zrozumieć czemu przyszedł.-Nic mi nie jest.-Wzrusza ramionami.
-No i?Chciałem to przyszedłem.-Uśmiecham się,może jednak mnie lubi?
-N-nie gniewasz się?
-Nie...O co miałbym się gniewać?
-No bo...Zrobiłem coś czego nie powinienem robić.-Udaje czy faktycznie się nie gniewa?Zagadką to pozostanie.
Rin
Wzdycham,musi drążyć temat?Ciesz się że w ogóle się pofatygowałem i przyszedłem.Ale dobrze że nic mu nie jest,martwiłem się o niego,myślałem że coś mu zrobiłem.Z jednej strony było mi dobrze bez jego towarzystwa na każdym kroku a z drugiej strony trochę mi go brakowało,szczególnie na matematyce.Przyglądam się blondynowi.
-Po prostu o tym zapomnijmy...-Mówię spokojnie naprawdę chce o tym zapomnieć,powiedz że ty też i będzie po sprawie i będę mógł wreszcie wrócić do domu i zająć się swoim życiem.
Yukine
Zapomnieć?Tak po prostu?Gość wierzy w magie czy co?Nie można od tak z dupy zapomnieć jak ktoś na kim zależy całej siły przyjebał ci w ryj.Skoro aż tak mnie nienawidzi to czemu przyszedł?
-D-dobrze...-Odpowiadam nieco zmieszany.Siedzimy w ciszy i wpatrujemy siebie już od dobrej chwili.
-Potrzebujecie czegoś chłopcy?-Mama słysząc że nic nie robimy przyszła do pokoju.
-Nie mamo-Uśmiecham się uroczo aby ukryć napiętą atmosferę.Mama tylko kiwa głową i wychodzi,zawsze jest nadopiekuńcza uważa że niczym sobie nie poradzę.
Rin
-Wiesz...Może ja już pójdę...-Nie czekając na jego odpowiedź,podnoszę się ubieram kurtkę i buty.
-Czekaj!Rin...-Odwracam się spoglądając na blondyna.
-Tak?
-Nie Odchodź...-Wyciąga swoją małą rękę w moją stronę-Nie chce żebyś znowu odchodził...-Przygryzam dolną wargę.
-Muszę już iść..Yuki...Do poniedziałku.-Wychodzę i nie czekając biegnę,i tak jestem spóźniony,rodzice mnie zabiją.
CZYTASZ
[Yaoi] Never you will not give him .
RomanceKocham Cię... Spójrz na mnie... Zobacz mnie... Pokochaj... Czemu tego nie robisz? Nie możesz? Ona ci zasłania? Zginie... tak jak inne... Spójrz na mnie... Zobacz mnie... Pokochaj... Czemu tego nie robisz? Brzydzisz się mnie? Sądzisz, że jestem chor...