AU: aby było jasne - nie porzucam Pamiętaj o smierci. Nie, to dopiero początek. Na razie szukam inspiracji w literaturze, pragnę wyrażać swoje myśli lepiej niż "odsłonił zasłony i usiadł na łożku". Chce dostarczać wam najlepszej jakości rozdziałów. W międzyczasie pisze miniaturki.
Opowiadanie to pisze na telefonie gdy jestem gdzieś w drodze lub nie mam dostępu do komputera, moze brakować kropek i kresek nad literkami.Usiadłem na miękkim posłaniu. Satynowa pościel była przyjemna w dotyku. Światło księżyca wpadało do pokoju poprzez małe okienko. Materiał mienił się srebrzyście. Wtuliłem twarz w pachnące tobą pierzyny. Wziąłem głęboki oddech pragnąc zachować ten zapach na zawsze.
Zacisnąłem pięść na śliskim materiale.
- Potter? - usłyszałem znajomy glos za sobą.
- Tak, Malfoy? - odpowiedziałem, spoglądając na blondyna. Draco uśmiechał się ponuro. Mimo jego młodego wieku, u mężczyzny można było dostrzec kilka siwych włosów ukrytych miedzy platynowymi kosmykami.
Były slizgon zawahał się przed odpowiedzią. Sprawiał wrażenie skrępowanego.
- Co ty robisz? - zapytał ostatecznie, jednak znałem go na tyle dobrze, ze wiedziałem, ze to nie wszystko co chciał mi powiedzieć.
- Szukam śladów - odparłem wymijająco. Jestem aurorem, to wlasnie robie.
Draco uniósł idealna brew.
- Szukasz śladów w łożku Czarnego Pana? - zdziwił sie drwiąco. - Mówiłem ci, jest za wcześnie abyś wracał do tej sprawy. Zwłaszcza, ze niedawno zakończyliście ten - zamilknął na chwile, prawdopodobnie szukał pasującego słowa. Dobrze go rozumiałem, sam nie umiałbym nazwać tego co było miedzy mna a Tomem. - tę relację - dodał ostatecznie.
Siedział teraz koło mnie.
Draco został moim najlepszym przyjacielem, po Wielkiej Bitwie o Hogwart wróciliśmy do szkoły, aby zdać siódmy rok. Już nie jako wrogowie, lecz ludzie, którzy zaczynali od nowa. Los splótł nasze drogi i na trzy lata związał nas ze soba. Byliśmy parą. Pózniej pojawiło sie nowe zagrożenie. Tom Marvolo Riddle przybył do naszych czasów jako podróżnik w czasie i reaktywował smierciozercow.
- Nie, spokojnie, dam radę - zapewnilem siląc sie na pokrzepiający uśmiech.
- Kogo próbujesz przekonać? Mnie czy siebie? - spytał. Jego stalowe tęczówki były jeszcze piękniejsze w świetle księżyca. Zawsze doceniałem urodę Draco, kiedyś spędzałem długie godziny obserwując jak śpi obok mnie. Minęło kilka lat odkąd juz tak nie jest, lecz ja wciąż pamietam każdy pieprzyk na jego mlecznobiałej skórze. Uważałem te ciemne plamki za herezje, jak można było skalać taką boską personę czymś tak przyziemnym jak pieprzyki? Jeszcze bardziej irytowały mnie różowe blizny na jego plecach - pozostałość po służbie u Voldemorta. Czarny Pan karał Draco za każdy błąd. Często robił to rownież bez powodu. Dostojności dodawały Malfoyowi jego rysy twarzy - wysoko osadzone kości policzkowe oraz pełne usta, ktore niegdyś składały pocałunki na mojej skórze. Draco był zupełnym przeciwieństwem mnie. Jednak mimo swojej perfekcyjności, Malfoy przy Tomie był niczym żebrak przy władcy. Riddle w przeciwieństwie do Draco nigdy nie pozwalał sobie na chwile słabości. Ciemne loki Toma okalały jego twarz, na ktorej często witał pełen okrucieństwa uśmiech. Draco swoje blond włosy zaczesywał do tyłu, odsłaniając lekko szpiczaste uszy, a jedyny uśmiech jaki gościł na jego obliczu sprawiał, ze śmiałem sie wraz z nim.
Tom nie posiadał takiego ciepła, jakie dawał mi Draco.
Sam nie wiem co sprawiło, ze pewnego czerwcowego poranka zerwałem zaręczyny z Draco. Zamieniłem ciepło na chlod. Miłość na pożądanie. Bezpieczeństwo na zagrożenie.
- Nas obu - mruknalem. Kłamstwo powtórzone sto razy staje sie prawda. Jeśli inni w to uwierza, uwierzę i ja - powtarzałem jak mantrę. - Po prostu nie rozumiem dlaczego zniknął - dodałem po chwili.
Mój romans z Czarnym Panem trwał siedem miesięcy. Po tym tym okresie Tom nagle zniknął bez żadnej wiadomości.
- Jeśli cie zostawił to jest zwykłym idiotom - Draco złapał mnie pokrzepiająco za rękę. - Złapiemy go i wrzucimy do azkabanu, nie bój się.
Serce ścisnęło mi sie na sama myśl o Tomie pośród Dementorow, to wlasnie tego scenariusza bałem sie najbardziej. Widok Riddlea w Azkabanie - więzieniu dla czarodziejów - był tematem przewodnim moich koszmarow. Mimo tego, ze mnie zostawił, tęskniłem za nim.
Draco uważnie studiował moja twarz, z jego oczu mogłem wyczytać zrozumienie i troskę.
- Wiem co czujesz - szepnął. Zastanawiałem sie czy Malfoy czuł to samo do mnie co ja do Toma. - Ale teraz musimy wziąć sie w garść. Ja ciebie odnalazłem. Ty odnajdziesz go, ale czy jestes gotowy na najgorszy z możliwych scenariuszy?
Wzdrygnąłem sie. Juz nie wiedziałem, ktory bieg wydarzeń byłby najgorszy. Tom zostawiający mnie dla jakiegoś mężczyzny? Moze dla kobiety? Czy Tom zmieniający sie w obłąkanego Voldemorta?
- Musze byc na to gotowy, on nie chciałby abym był słaby - odparłem z przekonaniem. Riddle cały czas wymagał ode mnie siły. Uważał, ze słaby partner osłabia i go. Czy to dlatego, ze wzdrygnąłem sie kiedy smierciozercy katowali tego mugola? Czy uznał mnie za słabego?
- Harry - silne ramiona Draco otoczyły mnie i przyciągnęły do jego twardej klatki piersiowej. Słyszałem delikatne uderzenia serca blondyna. - On jest pieprzonym Voldemortem, nie możesz sie zadręczać tym co on zrobił. Wiem jak to działa, manipulował mna przez kilka lat - westchnął.
Nie miałem siły, aby kłócić sie z Draco. Tom przybył do moich czasów przed rozszczepieniem swojej duszy i wsadzeniem jej do rożnych magicznych artefaktów. Tom był Tomem, nie Voldemortem. To sprawiało, ze martwiłem sie jeszcze bardziej. Był on taki kruchy, śmiertelny.***
- Jak tam praca? - spytała Ginny, a ja uniosłem głowę znad kawy. Zamrugałem powoli, próbując złapać ostrość.
- Wydaje mi sie, ze jesteśmy blisko - odpowiedział Draco, ktory siedział obok mnie. Jego ręka zataczała kręgi na moich plecach. Kontakt fizyczny mnie uspokajał.
- To dobrze - skomentowala kładąc przed nami talerze z jedzeniem. Na pięciu z nich leżała jajecznica i bekon, a na dwóch sałata i pomidor.
- Ron i Hermiona przychodzą? - zdziwiłem sie. Hermiona zdecydowała sie zostać wegetarianka i zmusiła do tego rownież Rona, swojego męża.
- Tak, a Neville powinien juz być - odpowiedziała nie odwracając sie od kuchenki. W piekarniku stało ciasto marchewkowe - ulubiony przysmak Longbottoma.
Draco zacisnął rękę na mojej talii, a ja z przyzwyczajenia wtulilem sie w jego tors.
Jasnoniebieska bluzka Draco spryskana była francuskimi perfumami Fragonald Diament. Był to zapach specyficzny, pasujący do niego.
Pierwszy flakonik dostał ode mnie na gwiazdkę dwa lata temu.
Draco otworzył usta, jednak nim zdążył sie odezwać, ktoś zapukał do drzwi. Ginny uśmiechnięta odłożyła łyżkę i poprawiła rudego koka.
- To pewnie Neville - zaświergotała.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i głośny, nieludzki wrzask.
Zerwaliśmy sie z Draco gotowi do ataku, nasze różdżki w ułamku sekundy znalazły się w dłoniach.
- Ginny?! - krzyknąłem.
- O mój Boże - Draco szepnął koło mnie.
Spojrzałem na drewnianą podłogę, na ktorej leżała Ginny. Tuliła ona do siebie nieruchome ciało Neville'a.
Obok zwłok leżał list. Podniosłem go i rzuciłem szybkie zaklęcie sprawdzające, był czysty. Z kremowej koperty wyjąłem delikatny, zdobiony papier. Napisano na nim czarnym atramentem tylko dwa słowa: pierwszy płatek.
CZYTASZ
Szukając róży bez kolców
Fiksi PenggemarTom nie pozwoli Harry'emu tak łatwo o sobie zapomnieć, a jego prezentami nie sa ani czekoladki ani kwiaty. Sa to krwiste płatki róży.