Rozdział 4

408 39 14
                                    

- N-Nie ! Zboczeńcu! - krzyknęłam i spoliczkowałam go. Upadł na ziemie, a głową walnął o drzwi mojego pokoju. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że popełniłam wielki błąd.

- A to za co ?!- wydarł się i przetarł kciukiem swoją zakrwawioną wargę, a gdy zobaczył czerwoną ciesz na ręce zaczął się szalenie śmiać - czy to krew? - spytał i znów zaczął chichotać, że przeszły mnie ciarki. Zachowywał się jak szaleniec. Widziałam w nim dawnego Billa. Chłopak wstał śmiejąc się coraz głośniej. Zaczął iść w moją stronę , natomiast krew z jego twarzy kapała na podłogę, brudząc przy tym dywan. Jego ręce zaczęły drżeć, a kocie źrenice zwężyły się jeszcze bardziej. Padł przy mnie na kolana. Przysunął się i nasze twarze dzieliły centymetry.

- Nadal lubisz ... jak cierpię, Sosenko ... ? - wyszeptał mi do ucha, znów przeszły mnie dreszcze. Położył głowę na moim ramieniu i przytulił się do mnie lekko. Nie ruszałam się. Nie miałam w sumie wyboru, wisiał na mnie i nie miał zamiaru zejść. Po czasie jego głowa stała się cięższa,rozluźnił uścisk, a ręka, którą mnie obejmował zsunęła się.

- B-bil ? - cisza - Bill ? - powtórzyłam tym razem głośniej. Szturchnęłam lekko chłopaka, jednak on upadł bezsilnie na ziemie. Zemdlał. Usłyszałam kroki i ciche szepty dochodzące z pokoju. Wyłapałam tylko niektóre słowa. Wywnioskowałam, że naradzają się, która powinna sprawdzić co to było. Wypadło bodajże na Cukse, ponieważ pierwsza wychyliła się właśnie ona. 

Dziewczyna zaczęła przyglądać się leżącemu przy mnie Billowi. Cofnęła się, a potem spojrzała na mnie.

- Dipper to ... twój przyjaciel ? - spytała.

- T-tak, dokładnie ! To mój przyjaciel ! - prawie, że wykrzyczałam w furii.

- Czy ... on żyje ?- tym razem odezwała się przerażona Mabel, która nie wiem kiedy pojawiła się obok czarnowłosej.

- HAHA - zaśmiałam się sztucznie - Jasne, że żyje! on się tylko ... - przerwałam. Co miałam powiedzieć powiedzieć !? - Upił ! Tak ! On się upił .... - zaczęłam walić śpiącego Billa w ramie. Wstałam i złapałam blondyna pod pachy. - Nie ustąpicie nam chyba pokoju, mam racje?- Grenda i Cuksa wróciły do pomieszczenia, a Mabel rzuciła krótkie ,,Nie,, po czym trzasnęła drzwiami. -Głupie dziewuchy- wymamrotałam pod nosem i zaczęłam ciągnąć Billa po schodach.

*****

Przeniosłam nieprzytomnego chłopaka na kanapę. O dziwo był bardzo lekki i nie miałam z tym najmniejszego problemu. Niestety nadal miał na sobie mokre ubrania. Gdy po raz setny wypowiedziałam jego imię i zrozumiałam, że wieczne szturchanie i szarpanie go nie obudzi.... Postanowiłam go rozebrać, żeby się nie rozchorował. Wzięłam głęboki wdech i rozpoczęłam zdejmować jego przyduży, przemoczony żakiet. Później zaczęłam odpinać guziki jego koszuli i całkowicie ją z niego ściągnęłam. Pozbyłam się również jego podkoszulki i spodni, aż leżał na samych bokserkach w żółte trójkąty. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę pomagać temu demonowi, a właśnie skończyłam go ... rozbierać. Skrzywiłam się na tą myśl.

Nie miałam zamiaru ściągać z niego bieliznę. To, że rozebrałam go do tego stanu jest już dość upokarzające. Teraz miałam go ubrać i przykryć kocem. Usłyszałam odgłos stłuczonego szkła. Obróciłam się i zobaczyłam Mabel, która przed chwilą jeszcze trzymała kubek. Ciekawe jak długo już tam stoi.

- Czemu ty go .... ? - spytała zupełnie nie pojmując dlaczego do cholery rozebrałam mojego ,,przyjaciela,,.

- To nie tak jak myślisz! - przerwałam jej - Ja go musiałam rozebrać! - Nie .. to brzmiało źle.

Pokręciła z zażenowaniem głową i udała się na górę, wchodząc na schody rzuciła jeszcze -Porozmawiamy o tym później.

W co ja się wpakowałam !? Uklękłam i schowałam twarz w dłoniach, opierając się o kanapę. Załamałam się. Po co on tu w ogóle przylazł ? Nie powinnam była mu pomagać ! On jest nadal psychicznie niestabilny ... może stracił swoją moc, lecz jest pewnie zdolny do innych równie szalonych rzeczy jak za czasów bycia demonem. Pewnie znowu zacznie wbijać komuś widelce w ręce, lub co gorsze..... mi. Nagle usłyszałam kichniecie. Spojrzałam na Billa, który już się obudził.

- Zimno mi, Sosenko - skulił się- dlaczego mnie rozebrałaś ? - zarumieniłam się po tych słowach. Czy wszyscy będą się o to pytać? Czekaj .... zaraz.....

- R-rozebrałaś? - spytałam udając, że nie wiem o co chodzi. Bill przewrócił oczami.

- Może i do końca nie rozumiem tego ludzkiego świata, ale głupi nie jestem, Sosenko - powiedział uśmiechając się zadziornie.

- Skąd wiesz? - Może dowiedział się przez moje długie włosy?

- No wiesz - unikał mojego wzroku - przez te twoje kobiece kształty - pokazał palcem na moje piersi. Ponownie się zarumieniłam. Mój cały gniew na niego nagle znikł, mimowolnie się uśmiechnęłam. Ta cała sytuacja była w sumie komiczna.

- Jednak jesteś zboczeńcem, Cipher- powiedziałam i zaczęłam się głośno śmiać.

billdip| DebbyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz