Krew.

49 3 1
                                    

- Anita - powiedziałam wysuwając dłoń w jego kierunku. On ujął ją chłodnymi palcami i ucałował.
Mama zostawiła nas samych.
Wampir emanujący urokiem osobistym zabawnie wyglądał w naszej kuchni. To jakby się pomylił i wszedł do innego pomieszczenia, ale przez wzgląd na uwielbiających go lokatorów nietaktem byłoby ich opuszczenie. Muszę przyznać, że dzielnie to ukrywał. Starał się być miły i lekko się uśmiechał. Gestem wskazał mi, żebym usiadła. Wybrałam miejsce po drugiej stronie stołu.
- Z pewnością masz wiele pytań. - zaczął po chwili niezręcznej ciszy splatając dłonie.
- Oczywiście. Po pierwsze jak mam się do pana zwracać. - "Ne chce mówi do niego 'Panie...' " pomyślałam
- Możesz mi mówić po imieniu. Chociaż tytułowanie mnie "panem" też nie byłoby złe. - roześmiał się. Wyraźnie bawiło go podsłuchiwanie moich myśli.
- Dziękuję. - w odpowiedzi otrzymałam uprzejmy lekki ukłon głowy - Dlaczego nie powiedziałeś mi, że to ty jesteś władcą, tylko kazałeś zapamiętać imię "Armand"?
- Nie miałem złych zamiarów. Byłaś przerażona, traciłaś przytomność. Wybacz, ale nie były to warunki dobre do przedstawiania się i dyskutowania o wampirzej hierarchii. A prosiłem - to słowo wypowiedział z naciskiem - żebyś zapamiętała moje imię, żebyś w razie czego wiedziała o kogo chodzi. Nie sądziłem w prawdzie, że aż tak przerazi Cię ten fakt...
Dlatego też jestem tu dzisiaj. Pomyślałem, że skoro jesteś nową członkinią wampirzej społeczności, powinniśmy osobiście, oficjalnie się poznać.
Liczyłem, że przyjdziesz pod wskazany adres... Wtedy wszystko bym Ci wytłumaczył... - powiedział ciszej, z ledwie dostrzegalnym śladem smutku
- Przepraszam, ale nie byłam w najlepszej kondycji psychicznej - powiedziałam zgodnie z prawdą. Mieszka na górze, na pewno wszystko słyszał
- Wiem, piękna. Nie chciałem być powodem tylu łez. - podniósł rękę, ale zawahał się i ją opuścił - Jednak jedna rzecz mnie zastanawia. Od przemiany minęło ponad dwa tygodnie... Czym od tej pory się żywiłaś?
- Normalnym jedzeniem.
- Zero krwi?
- W zasadzie... A dlaczego pytasz?
- Nie otrzymałem żadnego raportu o nowej wampirzycy posilającej się w składzie... Jak Ci się udało przeżyć tyle bez świeżej krwi...? - pytanie to wymówił ciszej i jakby do siebie
- Hmmm... Jem więcej niż przedtem, raczej nie tracę energii...
- No tak, Twoja mama myśli, że jesteś w ciąży, tylko boi się zapytać... - roześmiał się
- To nie fair... - pożaliłam się - Ty słyszysz myśli, a ja nie mam żadnego super talentu...
- Och... Im więcej ludzkiej krwi wypijesz, tym silniej objawiają się twoje talenty... Mogłem napisać Ci to w liście...
- Mogłeś... Swoją drogą, pięknie piszesz... - posłał mi uśmiech
- A Ty pięknie się kłaniasz, nawet wbrew sobie
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Co to właściwie miało być?! Ja nawet nie chciałam Ci się kłaniać.
- Hmmm.. Jakby Ci to wytłumaczyć... Jako władcą wampirów posiadam pewne... Korzyści wynikające z tej roli... I mogę różne wampiry zmusić do czegoś
- Ale chamsko! - wymsknęło mi się
- Możesz tak uważać, aczkolwiek wymaga tego moja pozycja i bezpieczeństwo naszego świata. Ale spokojnie. Nie chcesz mi się kłaniać - nie musisz. Tylko wyświadcz przysługę sobie i mnie i nie obrażaj mnie ani nie bądź zbyt poufała przy innych wampirach, dobrze?
Pokiwałam głową.
Patrzyłam mu w piękne, czekoladowe oczy. Wzrok zszedł mi w dół na cudowna krzywiznę ust. Coś na szyi przykuło mój wzrok. Ach tak... Żyła. Pulsuje. A w środku... Krew...
- Zdajesz sobie sprawę, że słyszę o czym myślisz? - wyszeptał niskim głosem, odrywając mnie od patrzenia na jego szyję. W mgnieniu oka znalazł się tuż obok mnie. - Już wiem, że nie próbowałaś jeszcze krwi, ale nie wiem czy moja jest w tej chwili odpowiednia dla Ciebie - mimo wszystko dalej szeptał, a ja wróciłam do wołającej mnie żyły.
- Czemu?
- Może się zdarzyć, że nie będziesz w stanie pić czego innego, a nie każdy wampir jest chętny do dzielenia się swoją krwią.
A poza tym... Jest to dosyć... Osobiste przeżycie.
- Jebać to - wymamrotałam, przyciągana przez pulsujący rytm.
- Jeśli pozwolisz, wolałbym stąd - powiedział i przegryzł sobie nadgarstek. Popłynęła krew. Pachniała... ach... Cudownie...
Smakiem dorównywała zapachowi. Była... Hmmm... Nie ma na to słów... Smakowała niebiańsko. Wessałam się w jego rękę. Żeby było nam wygodniej obrócił mnie plecami do siebie, objął w pasie. Oparłam się o jego tors.
- Spokojnie, piękna, nie tak szybko - usłyszałam w głowie łagodny głos
- Czemu nazywasz mnie "piękną"? Jestem raczej przeciętna... - pomyślałam nie przerywając delektowania się krwią.
Niespodziewanie oderwał ode mnie swoją rękę, nie zważając, że cieknie po niej strużka krwi, ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Anita. Powiem to tylko raz i chcę, żebyś mnie uważnie słuchała. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Słowo "przeciętna", w odniesieniu do Ciebie, jest niczym obelga. Nie waż się tak nawet o sobie myśleć.
Pod wpływem impulsu pocałowałam go. Nasze wargi zetknęły się dosłownie na chwilę, nim zorientowałam się, że to raczej niewłaściwe, a i tak poczułam miękkość i chłód jego warg, które tak bardzo chciałam poczuć już od dawna.
Odsunęłam się. Armand patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Przysunął się do mnie powoli, ponownie ujął moją twarz w chłodne dłonie. Nasze wargi w tej chwili dzieliły milimetry, dla mnie to i tak za dużo. Gdy w końcu się złączyły, poczułam się, jakbym całowała się po raz pierwszy. To jak pierwszy oddech noworodka, jakbym tylko jego warg potrzebowała by w końcu zacząć żyć. To było... Chciałam napisać "magiczne", ale to brzmi zbyt banalnie... Niesamowicie jest czuć zimne wargi Armanda na swoich, być owiana jego odurzającym zapachem, obejmowana przez silne, chłodne, delikatne dłonie i obserwowana wzrokiem pełnym czułości.
Oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć tchu
"Zapamiętać: Wampiry muszą oddychać"
- To było wspaniałe, ciekawe jak będzie nam w łóżku - powiedział Armand, aż mnie zamurowało
- Ej, ej, ej, ej. Za krótko się znamy. - powiedziałam stanowczo, odsuwając się od niego. - Zdaję sobie sprawę, że jako władca, nawykłeś do różnych... rzeczy... Ale... - nie dał mi dokończyć.
- Spokojnie, piękna. Żartowałem. Serio. - uniósł dłonie w geście obrony.
Znów usiadł przy stole, czujnie patrząc mi w oczy. Dla bezpieczeństwa, znów, usiadłam po drugiej stronie.
Po chwili ciszy odrzekł
- Chyba powinienem już iść. - wstał - gdybyś potrzebowała pomocy, chciała porozmawiać, pomilczeć - "całować się" dopowiedział w mojej głowie - wystarczy, że pomyślisz moje imię, a się zjawię. - był już przy drzwiach, zawahał się i odwrócił w moją stronę - Ach, zapomniałbym. Pięknie dzisiaj wyglądasz - powiedział i zniknął.
***

Kochani ❤ Będę wdzięczna za każdy komentarz i gwiazdkę pod rozdziałem ❤

Armand.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz