3

679 50 11
                                    

Spacerowaliśmy po długich zatłoczonych uliczkach a Puppet lekko się uśmiechał. Z okularami na oczch, czapką z daszkiem i grubą bluzą chłopak przypatrywał się mnie. Szliśmy tak już od 15 minut a słowem się do siebie nie odezwaliśmy. Po jakimś czasie Puppeter kazał mi zamknąć oczy i dać się prowadzić. Lekko wystraszona wykonałam jego prośbę. Gdy chłopak objął mnie ramieniem uczucie strachu minęło a ja jakby rozpływałam się wtapiając w jego ramię.
Po chwili wydającej się dla mnie wiecznością Wreszcie chłopak rozpoczął rozmowę.
- Już jesteśmy.- przystanął i szepnął mi do ucha. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.- kontynuował wypowiedź z nadzieją w głosie.
W tym właśnie momencie zdjął mi opaskę z oczu a ja ujżałam jezioro. Przepiękne jezioro z wiśniami wokoło. Woda była lazutowa, delikatna niczym jedwab a zarazen rwąca i niebezpieczna (nie ma to jak opisywać wodę). Płatki wiśni unosiły się na wietrze twirząc wspaniałą mozaikę na tle opadającej do wody wierzby płaczącej. Niebio niczym chabry na łące pokryte jest puchowymi chmurami. Wszystko to sprawiało wrażenie jakby czas tu nie płynął, jakby ludzie tu nie dotarli. Z wrażenia rozdziawiłam tylko usta spoglądając zachwycona na chłopaka.
-Podoba ci się?- zapytał z przejęciem a ja uświadomiłam sobie, że nie odzywam się z jakieś pięć minut.
- I ty się jeszcze pytasz? Jest wspaniałe.
- Przychodzę tu czasem i rozmyślam. Jak na razie tylko my wiemy o tym miejscu. -powiedział i przytulił się do mnie.
Po "odklejeniu" się od siebie spojżałam mu głęboko w oczy. W jego złotych oczach tańczyły radosne iskierki. Położyliśmy się na trawie a Puppet zaczął gładzić moje włosy. Czułam się w niebo wzięta. Rozmawialiśmy jeszcze długo aż poczułam się senna. Zasnęłam wtulając się w tors Puppeta. Jedyne co teraz czułam to ciepło bijące od chłopaka i jak delikatnie owija mnie swoimi nitkami.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Jakby coś rozsadzało mi czaszkę. Otworzyłam oczyi ujżałam piwniczkę. Leżałam na zakrwawionym materacu. Całe pomieszczenie było ciemne. Po chwili ujżałam JEGO. Uśmiechał się szyderczo i zaczął podchodzić w moją stronę. Zdenerwowana cofnęłam się lecz na nic to się nie zdało gdyż przeszkodziła mi w tym ściana. Po chwili byliśmy już o krok od siebie.
-P-P-Puppet c-co to robisz?-zapytałam niepewnie.
-Hmm wiedzisz. Jak by ci to wyjaśnić-zastanawiał się chłopak. -tak naprawdę cały czas tutaj leżałaś a ja stwozyłem swego rodzaju wizję bądź sen w twojej głowie.
-Co?! A-ale to było tak realne, j-ja ci uwieżyłam. Ten kebs, ćwiczenia z chodowską.-wykrzyczałam. Mój oddech był przyśpieszony. Z trudem łapałam powietrze do płuc.
-Czyli to całe wyjście, to jezioro było fikcją? I t-to znaczy, że...
-Tak, dokładnie!- przerwał mi nagle. - i... To znaczy, że nadal jesteś moją ofiarą, zdezorientowaną ofiarą, którą łatwiej podejść. Uśmiechnął się szyderczo i zaśmiał w duchu. Po policzku zaszęło skapywać mi parę łez. Szybko zamknęłam oczy nie dając chłopakowi szansy na spojżenie w moje zapłakane oczy.
-Płacz nic się tu nie zda. I tak cię zabiję- prychnął po czym usłyszałam pieśń.

Zwą mnie lalkarzem
Moje palce chude i moje ręce poplamione mymi łzami
Do lalek którymi steruję
Moimi nićmi i snami.

Zwą mnie lalkarzem
Nie mam nikogo, jak Ty.
Nikt nie dostrzegł wartości mojej przyjaźni
Ale na końcu i tak nazywają mnie przyjacielem
Z nitkami i snami.

Zwą mnie lalkarzem
Moje ciało mroczne i głodne złote oczy
W nich nikt nie jest samotny.
Z nitkami i snami.
Powinnaś być moją przyjaciółką.

Zatraciłam się w tej piosence. Głos chłopaka był nieskazitelny. Pełentroski, obawy. Ale było w nim coś psychopatycznego.
Ostatni raz usłyszałam tą piosenkę. Ostatni raz usłyszałam cokolwiek. Poczułam tylko złote nitki oplatające moje ciało. Zgniatające kości i unoszenie mojego ciała jak marionetkę. Wtedy jedna z nici oplotła moje serce i wyrwała je. To był mój koniec. Koniec którego nie przewidziałam. Ujżałam ciemność. Wszystko stawało się czarne, pozbawione uczuć, kolorów, zapachów. Bez wątpienia odchodziłamz tego świata.Bez wątpienia morderca uśmiechnął się triumfalnie i spojżał na moje rozczłonkowane ciało. Czułam to. Jednak potem nie czułam już nic. Zupełna pustka.
Cisza

Cisza

Cisza
Jakby przepełniała całe moje ciało i umysł. Odeszłam. Odeszłam z tego świata raz na zawsze.
Dobranoc przyjaciele. Wiem, że niedługo się połączymy-szepnęłam w duchu na koniec.

Zwą mnie lalkarzem, moje palce chude i moje ręce poplamione mymi łzamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz