Rozdział I - Octavia

13.9K 802 216
                                    

Stoję przed budynkiem Corporis & Mentis w Los Angeles, laboratorium, od którego zależy moje życie. Pochodzę z rodziny Wykluczonych. Wychowałam się w biedzie i ubóstwie, ale moja przyszłość nie musi być taka. Test może to zmienić.

Wszyscy, którzy skończyli 17 lat, mają obowiązek stawić się w jednej z jednostek Corporis & Mentis wyznaczonego przez laboratorium dnia. Dla mnie i dla dwudziestu jeden innych osób ten dzień do pierwszy sierpnia. Około 17 roku życia jest już przyswajalne serum. Ale niektórym nigdy nie zostanie ono wstrzyknięte.

Wchodzę do laboratorium. Każdy jego element lśni bielą. Na wprost mnie znajduje się bramka, przy której weryfikuje się badanych, a nad nią znajduje się hologram, którego treść znam już na pamięć:

Witaj w Corporis & Mentis!

Myślałeś kiedykolwiek żeby podnieść ołówek za pomocą siły umysłu czy podsłuchać rozmowę wrednych plotkar?

Teraz to już jest możliwe!

Możesz zostać Corporanem lub Mentanem!

Wystarczy, że zrobisz Test!

Serum Corporis (łac. fizyczne) - dzięki niemu twoje zmysły zostaną wyostrzone, a siła twoich mięśni będzie dziesięć razy większa!

Serum Mentis (łac. psychiczne) - dzięki niemu pozyskasz moc telepatii, telekinezy, a twoje IQ znacznie wzrośnie!

Jeśli chcesz, przyjdź!

Jakbyśmy mieli wybór.

Staję przy bramce. Przede mną stoi dwadzieścia jeden osób. Po dłuższym czasie wreszcie nadchodzi moja kolej weryfikacji, więc podaję swój dowód tożsamości strażnikowi.

- Octavia Shelton, lat siedemnaście. Okej. Teraz cię przeszukam - powiedział znudzonym głosem.

Oczywiście nie znajdzie tam nic niebezpiecznego. Przecież nie należę do rebeliantów, którzy za wszelką cenę chcą aby serum zniknęły z powierzchni Ziemi. Dla mnie to szansa na lepszą przyszłość. Choć pewnie mój głupi organizm jej nie wykorzysta.

- Czysta. Możesz przejść do poczekalni. Znajduje się po twojej lewej stronie. Stamtąd wywołają twoje nazwisko do Testu, a potem pójdziesz do Pokoju Testu, który znajduje się na wprost ciebie.

- Dobrze. Dziękuję - odpowiedziałam grzecznie.

Poczekalnia znajdowała się z samego brzegu korytarza.

Były w niej poustawiane kanapy, oczywiście koloru białego. Znajdowało się w niej dwadzieścia jeden osób no i ja, czyli wszyscy którzy mieli się dzisiaj zjawić. Tylko jedną z nich znałam. Chase Rockwell. Syn najbogatszych ludzi na całym świecie. Brzydziłam się nim od kiedy zobaczyłam go w gazecie dla Wykluczonych. Zakochany w sobie dzieciak i ulubieniec dwunastolatek. Każda dziewczyna chciałaby żeby powiedział do niej choćby słowo, tylko nie ja. Nie zaszczycił mnie nawet sekundowym spojrzeniem. Przecież jestem zwykłą żebraczką, a on bogaczem. Czemu miałby niby na mnie spojrzeć. Siadam jak najdalej od niego, koło jakiejś dziewczyny.

- Cześć - powiedziała i uśmiechnęła się.

- Cześć - także odpowiadam z uśmiechem.

- Nazywam się Gabrielle Dabney, ale możesz mi mówić Gabbe. - podała mi rękę. Zdziwiła mnie jej otwartość. Większość ludzi, których znałam byli cisi i nieśmiali. Wydaje mi się, że pochodzi z rodziny Corporanów. Oni są tacy pewni siebie.

- Octavia Shelton - ścisnęłam jej dłoń. Myślę, że ją polubiłam.

- Ty też nie możesz uwierzyć w to, że wielki Chase Rockwell jest w tym samym pokoju co ty? Ale my mamy szczęście!

- Wielkie - prychnęłam. Nie dziwiło mnie to, że jest nim zafascynowana. Tak ma każda dziewczyna. Oprócz mnie.

- Nie podoba ci się? - Gabbe zmarszczyła brwi.

Wzruszyłam ramionami.

- Nie mój typ.

- Każdy ma różne gusta. Też się stresujesz Testem?

Kiwnęłam głową.

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Ja też. Przecież, jak to mówią: Od tego zależy nasza przyszłość!

Pod wpływem jej władczego tonu zachichotałam. W tym samym czasie w głośniku zamontowanym na ścianie usłyszeliśmy kobiecy głos wyprany z emocji.

- Dabney Gabrielle proszona jest o niezwłoczne stawienie się w Pokoju Testu.

- Jestem pierwsza? Ale fajnie. A tak w ogóle zabrzmiało to jakbym miała stawić się u dyrektora szkoły - zachichotała Gabbe - No to trzymaj się moja nowa kumpelo, Octavio Jakaś-tam, może kiedyś się jeszcze spotkamy!

Zanim zdążyłam się pożegnać już wybiegła. A ja zostałam sama, nie licząc Chase'a Aroganta i pozostałych 19 osób.

Powoli w sali zostawało coraz mniej osób. Godzina 17:19. W końcu, jak na złość, zostałam tylko ja i Rockwell. Nagle zapadła cisza. Nie zamierzałam się pod żadnym pozorem do niego odzywać.

- Może chciałabyś porozmawiać?

No cóż, widocznie jednak będę musiała.



To moje pierwsze opowiadanie , więc proszę o niezbyt dużą krytykę, a bardziej za wskazówki.

Wszelkie błędy proszę zgłaszać w komentarzach :)

Corporis & MentisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz