prologue

1.3K 138 14
                                    


"Sicheng, wyprowadź Figure i Penny na dwór", było pierwszą rzeczą, jaką Sicheng słyszał każdego ranka. Jego mama powtarzała to zawsze, a chłopak się zastanawiał, po co kobieta to robi, skoro on doskonale o tym wie i nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć o dwójce swoich ukochanych, kudłatych pupili.

"Już, już idę", wymruczał w odpowiedzi w poduszkę, chociaż drzwi jego pokoju zatrzasnęły się już chwilę temu, więc matka nie mogła go słyszeć. Sądząc po promieniach światła przenikających okno w pomieszczeniu, mogła być już szósta, lub nawet siódma rano. W czerwcu słonce wschodziło wcześnie, już około czwartej czy piątej, a upalne dni trzymały się Chin niemiłosiernie, zwłaszcza w prowincji Zhejiang.

Chłopak dość sprawnie zwlekł się z łóżka, przyzwyczajony do wczesnego wstawania. Rozsunął drzwi szafy i wyjął z niej pierwsze lepsze materiałowe spodnie w beżowym odcieniu. Wsunął je na swoje smukłe ciało bez trudu, po czym zdjął służącą mu za piżamę koszulkę. Sięgnął na półkę po biały t-shirt z Peacock Affect i ubrał go przez głowę. Lubił tego wykonawcę, bo teksty jego piosenek nie były idealizowane, a wizja nagrywania muzyki ze swoją mamą przywoływała uśmiech na twarzy Sichenga. Zawsze pragnął spędzać z mamą czas i dzielić z nią pasje, ale nigdy nie było mu to dane na dłuższą metę.

Gdy był już ubrany, podszedł do prostokątnego lustra wiszącego po przeciwległej stronie pokoju, od szafy. Użył dezodorantu w sprayu, a następnie perfum o zapachu korzennym. To nie tak, że się stroił, ale lubił dobrze pachnieć. Nigdy jednak nie rozumiał idei brania kąpieli, bądź prysznica wieczorem, przed snem i robienia tego samego rano. Przecież to marnowanie wody. No chyba, że w nocy robiło się coś... brudnego. Nie oceniajcie go! Ma 18 lat, a każdy 18-latek ma swoje potrzeby. Przecież to nie tak, że robił to codziennie...

Niedbale przeczesał włosy szczotką, którą następnie schował do szuflady pod lustrem, gdzie trzymał też kremy, piankę do golenia i inne kosmetyki, które pomagały mu w dbaniu o cerę. Jeśli by się jednak postarać, można by tam było znaleźć dodatkowo eyeliner oraz grafitowy cień do powiek. Balsam do ust też nie był dla Sichenga niczym nieznanym. Suche usta to jego zmora.

Ostatni raz przejrzał się w lustrze. Znośnie, pomyślał. Nie miał nic do swojego wyglądu, nie uważał się ani za specjalnie brzydkiego, czy też wyjątkowo przystojnego. Był po prostu przeciętny w swoim mniemaniu. Czasem tylko śmieszyły go jego własne uszy, ale można to wpisać w margines, gdyż zwykł zakrywać je włosami. Wtedy uszy wyglądały okay. Wtedy on był okay.

Sicheng, słysząc kolejne wołania ze strony mamy, wziął jeszcze swój telefon oraz paczkę gum do żucia z szafki nocnej i zszedł schodami na parter, gdzie psy czekały już odziane w szelki i smycze. Wsunął telefon do tylnej kieszeni spodni, to samo zrobił z gumami, wcześniej wsuwając jedną do ust i założył buty. 

"Mamo, wychodzę z psami", zwrócił się do kobiety krzątającej się w kuchni. Kobieta automatycznie odwróciła się w stronę syna.

"W porządku, wróć do godziny na śniadanie", odparła, zanim wróciła do kontynuowania swoich czynności. Chłopak wyszedł z domu, zabierając swoje pupile ze sobą i skierował się w dół ulicy. Po pięciu minutach spaceru, jego telefon zasygnalizował się dźwiękiem powiadomienia.

"이태용 (Lee Tae Yong) wants to be friends with you on Facebook"


Mostly Strings [NCT, taewin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz