1: Rozdział 2

152K 3.3K 1.3K
                                    

Isabella

Sprzedałam Troya tylko po to, by oczyścić Hailey z ewentualnych zarzutów. Cały uniwersytet uzna mnie za wroga publicznego numer jeden za odebranie im dilera, a ja musiałam liczyć się z jednym – to oznaczało cholerne kłopoty. Byłam martwa. Teoretycznie. Praktycznie sama uduszę się z nerwów.

            Włożyłam kraciastą spódnicę, białą koszulę i zawiązałam krawat z logiem uczelni. Rozczesałam włosy i pozwoliłam, by kaskadowo spłynęły mi po plecach. Obrysowałam oczy eyelinerem, po czym podkreśliłam rzęsy maskarą. Wsunęłam czerwone trampki na stopy, a następnie zawiązałam sznurówki.

Zerknęłam na zegarek i zacisnęłam powieki z westchnieniem. Miałam jeszcze trochę czasu do wyjścia. Cała drżałam z emocji. Kiedy zeszłam na dół, mama oglądała wiadomości w salonie. Oparłam się o futrynę i leniwie przesunęłam paznokciami po ścianie.

– Pamiętaj, po zajęciach od razu do domu. – Rzuciła mi spojrzenie pełne rezerwy.

– Tak zrobię – wymamrotałam, choć najchętniej zostałabym w domu. – Mamo?

– Hm?

Nie mogłam przyznać się do tego, że byłam przerażona. Miałam wystarczająco gówna na głowie. Przesunęłam koniuszkiem języka po wardze i niepewnie podniosłam na nią oczy.

– Tata wciąż jest zły?

– Och, kochanie... – Sięgnęła po pilota, by wyłączyć telewizor. – Żadne z nas nie jest na ciebie złe. Wiesz, że tata się o ciebie martwi – powiedziała i poklepała miejsce obok siebie. Z zawahaniem usiadłam na sofie. – Jesteś naszym oczkiem w głowie, żadne z nas nie chce, byś zeszła na złą drogę.

– To był tylko jeden raz. – Skrzywiłam się na myśl o paleniu trawki. – Pierwszy i ostatni.

– Mam nadzieję. – Objęła mnie ramieniem, a matczyne usta ucałowały skroń. – Nie pchaj się w kłopoty, słońce.

– To kłopoty pchają się na mnie – mruknęłam i oparłam głowę na jej barku. Moje myśli zaatakował strach przed opuszczeniem domu. Najchętniej zaszyłabym się tutaj do końca życia. – Boję się, że będą się na mnie mścić.

– Jesteście studentami, kochanie, nikt nie bawi się w takie rzeczy. – Wiedziałam, że próbowała mnie pocieszyć, ale dzisiejsze dzieciaki z prywatnych uniwersytetów to nie te same, co dwadzieścia lat temu.

Z pokolenia na pokolenie stawali się coraz gorsi, bardziej zawistni, rozwydrzeni i... żądni zemsty. W szczególności wtedy, kiedy ktoś odbiera im gościa od dragów. Czułam się jak jeleń w okresie polowania. Brakowało jeszcze, bym zawiesiła tarczę na plecach, by łatwiej było im do mnie celować. Westchnęłam i pokiwałam głową w milczeniu.

– Tak, masz rację – bąknęłam zobojętniale, by następnie skierować się w stronę drzwi. Złapałam za torbę i przewiesiłam ją przez ramię. – Do później! – zawołałam, łapiąc za klamkę.

Wpadłam na coś twardego. Prawie upadłam na tyłek, gdyby nie to, że ktoś mocno chwycił mnie za ramiona. Zaczerpnęłam haust powietrza i podniosłam oczy. O cholera. To on. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Właściwie to ja... gapiłam się na niego. On wyglądał za zaskoczonego moim atakiem.

– Gdzie się tak spieszysz? – spytał z tym swoim zniewalającym uśmiechem.

– Ja... – Momentalnie zapomniałam, jak się oddycha.

Jego niski, głęboki ton całkowicie odbierał mi pewność siebie. Miał na sobie czarną koszulę i zaczęłam się zastanawiać, czy jego garderoba składała się tylko z takich. Gładko zmierzwione włosy, błysk w oku i szarmancki uśmiech przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.

Korepetytor || JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz