Obudziłam się z mocnym bólem głowy. Jak zawsze. Spojrzałam na zegar, było już o wiele za późno aby iść do szkoły. Przynajmniej nie muszę oglądać tego dupka, który przypomniał mi wszystkie złe chwile z przeszłości. Będąc w kuchni wzięłam sok i bułkę. Z szafki wyjęłam jakieś prochy, które zalecił mi lekarz. Poszłam z całym zestawem do swojego pokoju. Po posiłku i kilku fajkach naszła mnie ochota na alkohol, więc wyjęłam kieliszek i wódkę. Wspomnienia znowu wróciły. Po siódmej kolejce usłyszałam dzwonek do drzwi. Myśląc, że to kurier z paczką na którą czekałam, ubrałam długą bluzę i zataczając się poszłam otworzyć. W drzwiach stał mój nauczyciel matematyki.
- Dzień dobry, przyszedłem sprawdzić jak się czujesz, nie było cię dzisiaj w szkole. - słyszę.
- Czuje sie zajebiściee, a skąd masz mój adress? - bełkoczę przez nadmiar alkoholu w moim organizmie.
- Pozwól, że wejdę bo jak widzę nie za dobrze z tobą. I zwracaj się do mnie per pan, nie wydaje mi się żebyśmy przeszli na ty.
Znowu ten lodowaty ton. Prowadzę go w stronę salonu, a raczej on prowadzi mnie bo alkohol dał mi się za mocno we znaki. Trochę się go boję ale z drugiej strony mam teraz ochotę na różne rzeczy.
- Niech PAN siada, może się PAN czegoś ze mną napije? - pytam sarkastycznie akcentując to słowo. Widzę jak wzbiera w nim złość.
- A może ma PAN ochotę na coś innego? - mówiąc to zdejmuję bluzę i szybko pozbywam się dresowych spodni, które mam na sobie. Podchodzę do niego w cienkiej koszulce i samych majtkach. Popycham go delikatnie tak że siedzi teraz oparty plecami o kanapę. Szukam w jego oczach sprzeciwu, jednak nie znajduję go. Siadam na nim okrakiem, przejeżdzam dłonią po linii jego szczęki. Jego perfumy mieszają się z zapachem alkoholu i papierosów. Zabójcza mieszanka. Patrzę na jego usta, mam ochotę go pocałować.
- Wolę poczekać aż będziesz trzeźwa, dziewczynko, wtedy będziemy postępować na moich zasadach. Teraz się prześpij, wpadnę wieczorem.
Delikatnie ale stanowczo zdjął mnie z siebie, usłyszałam jak mówi po cichu "Boże jesteś lekka jak piórko".
- Proszę pana ale... - mój głos się załamuje. Ostatnimi czasy miewam huśtawki nastrojów, minutę temu gotowa na wszystko, a teraz prawie rozryczana.
- Proszę niech mnie pan nie zostawia.. Wszyscy mnie zostawili niech pan mnie nie zostawia samej.. Błagam..! Ja nie chcę... - płaczę.W październiku zmarła moja matka. Ostatnia osoba, która choć trochę mnie wspierała. Od tamtej pory nie mam nikogo. Nauczyciel podchodzi do mnie i pochyla się nade mną. Myślałam że chce mnie uderzyć więc kulę się i zakrywam twarz rękoma. Jednak on obejmuje mnie i przytula.
- Dlaczego się mnie boisz? - pyta.
- Bo teraz.. w dzieciństwie.. mój ojciec.. mnie...- znowu wybucham głośnym płaczem a on przytula mnie jeszcze mocniej i uspokaja. Po chwili jest już trochę lepiej. Leżę na jego klatce piersiowej, słyszę jak bije jego serce. Jego ręka wędruje wzdłuż mojego kręgosłupa. Powoli zasypiam zmęczona kolejnym ciężkim dniem...
*
Gdy się obudziłam, znajdowałam się we własnym łożku, przykryta kołdrą, a na stoliku obok leżały dwie bułki z pomidorem i sałatą oraz szklanka soku. Kompletnie nic nie pamiętałam. Próbowałam sobie przypomnieć choćby momenty, ale na próżno. Dostrzegłam kartkę na stole.
Dzień dobry ;) Zjedz śniadanie, wpadnę wieczorem sprawdzić czy wszystko dobrze. O szkołę się nie martw, załatwiłem ci zwolnienie do końca tygodnia. Nie szukaj papierosów ani alkoholu - nie ma tego w twoim mieszkaniu ;)
M.Czyli on tutaj wczoraj był.. Coś zaczęło mi świtać. Wywalił mi wódkę i fajki. Dobra, wytrzymam ten jeden dzień. Jutro po prostu pójdę po nowe. Zjadłam to co mi przygotował i poszłam pod prysznic. Po ogarnięciu się i zrobieniu makijażu położyłam się na łożku z słuchawkami na uszach. Po chwili mimowolnie zasnęłam.
***