Biegłam przez gęsty las tak szybko, że nie zauważyłam, że za nami nie ma już miasteczka. Iwan dyszał ciężko i gdy się zatrzymaliśmy opadł na ziemię.
-Nic ci nie jest? - zapytałam, a on na mnie spojrzał z lekkim uśmiechem.
-Było super! - przewróciłam oczami i sięgnęłam do plecaka. Butelka wody była pełna do połowy, lecz obkręciłam ją i podałam chłopczykowi. Wypił trzy duże łyki i oddał mi ją. Pozbierałam rzeczy i znów chwyciłam jego rękę.
-Musimy znaleźć jakieś schronienie... - zaczęłam myśleć na głos.
-Możemy na razie urządzić ognisko tutaj - wskazał palcem na miejsce przed nami. Z westchnieniem puściłam jego dłoń i usiadłam opierając się o drzewo.
Czekałam, aż zrobi się ciemniej i myślałam gdzie schowam Iwana, jak dotrę do króla i jak radzą sobie rebelianci... Jak radzi sobie Aaron.
-Słyszałaś? - Iwan wyprostował się jak poparzony i spojrzał na mnie, a jego źrenice wyraźnie się rozszerzyły. Wsłuchałam się w ciszę, aż nagle usłyszałam dźwięk łamiących się gałęzi. Kroki... Ktoś tu nadchodził.
Zerwałam się na równe nogi i założyłam plecak chwytając rękę przerażonego chłopaka. Zaczęłam iść w przeciwnym kierunku, z którego dobiegał trzask gałęzi. Może to głupie, ale słyszałam je coraz bliżej i bliżej...
-Boję się - wyszeptał Iwan i mocniej ścisnął moją dłoń.
Pociągnęłam go do najbliższego drzewa i ustawiłam ręce tak, by mógł łatwo się wspiąć i przytrzymać gałęzi. Postawił nogę, a ja go szybko podniosłam do góry. Wspinał się tak jakby robił to od urodzenia.
-Wyżej - wyszeptałam to cicho i modliłam się, żeby usłyszał.
Teraz ja podskoczyłam i objęłam dłońmi pień. Zwinnie przedostawiałam się coraz wyżej, aż nie dotarłam do Iwana, który siedział na grubej gałęzi. Usiadłam oparta o pień, a on oparł się o mnie i przycisnął się tak mocno do mojej klatki piersiowej, jakby chciał się w niej schować przed złem. Położyłam mu rękę na włosach i zaczęłam gładzić je uspokajająco. Cmoknęłam go w czubek głowy, a pod naszym drzewem ujrzałam żołnierzy. Było ich pięciu. Każdy ubrany w mundur, ale co przyciągnęło najbardziej moją uwagę to ciało, które ciągnęli po ziemi. Był to mężczyzna z czarnymi włosami jak smoła. Był bardzo chudy, a kości wychodziły mu na wierzch. Na ustach miał zaklejoną taśmę, a ręce związane sznurem, które raniło mu dłonie. Miał na sobie tylko krótkie, szmaciane spodenki umazane całe krwią. Jego tors był posiniaczony i podrapany w każdy możliwy sposób. Przeszli kilka kroków i znów się zatrzymali. Ostatni żołnierz najbardziej umięśniony, trzymał w ręce sznur przewiesziony przez ramię, którym ciągnął nieruchome ciało chłopaka. On nie żył... Był martwy...
Jeszcze mocniej przycisnęłam do siebie Iwana nie pozwalając mu spojrzeć w dół. Modliłam się, by poszli dalej i nie dowiedzieli się, że nad ich głowami jest dziewczyna, której szuka całe państwo i przerażony chłopczyk, który zaczyna drżeć ze strachu.
CZYTASZ
Porwana
Science FictionNie wiem kim jestem. Nie wiem skąd pochodzę. Nie wiem nic o sobie. Wiem tylko, że muszę przetrwać. Muszę poczuć co to cierpienie bym przeżyła.