Rozdział 2

3.3K 165 17
                                    

POV. Matteo

Nina właśnie powiedziała, że jest FelicityForNow. Nie wiem jak powinienem zareagować. Mój najlepszy przyjaciel zakochał się w przyjaciółce mojej miłości. To nawet trochę zabawne jakby tak spojrzeć na całą sytuację. 

- Podziwiam, że tak długo to dałaś radę ukryć. - wydusiłem w końcu 

- Dzięki, ale niezbyt mi to pomaga. Obiecaj mi, że nie powiesz Gastonowi. - powiedziała okularnica. Widać, że jest tym bardzo przejęta.

- Matteo, obiecaj. - zażądała Luna takim stanowczym tonem, że nawet trochę się wystraszyłem. 

- Obiecuję, że nie nikomu nic nie powiem. - odparłem podnosząc przy tym ręce w geście obronnym. Luna uśmiechnęła się do mnie. Dziewczyny jeszcze gadały a ja nie bardzo wiedziałem o czym. Położyłem głowę na biurku i balansowałem między jawą a snem. Z tego co udało mi się wyłapać to "Felicity" napisze do Gastona i poprosi o spotkanie na wrotkowisku. Wtedy Nina wszystko mu wytłumaczy. Po godzinie słuchania ich gadania prawie zasnąłem po męczącym tygodniu, w którym prawie nie spałem. Już prawie odpłynąłem.

- Nic Ci nie jest Matteo? - usłyszałem głos Luny

- Tylko przysnąłem. Wiesz Luna jeśli chcesz to możemy te lody przełożyć na jutro. - zaproponowałem

- Nie. Rozmawiałam z rodzicami i teraz idziemy na lody a później jeśli chcesz to możesz u mnie nocować przez cały czas gdy twoi rodzice będą na delegacji. - powiedziała

- Myślę, że mogę zostać na parę dni, ale co sądzą moi rodzice? - zapytałem, ale wiem, że pewnie mają gdzieś co będę robić przez ich nieobecność. Czasami jest to denerwujące.

- Moja mama już z nimi rozmawiała i masz wpaść tylko po coś do przebrania. - oznajmiła dziewczyna

- Dobra. Daj mi chwilę, sprawdzę tylko telefon. - odparłem. Zerknąłem na komórkę i zobaczyłem wiadomość od rodziców. Życzą mi miłej zabawy. Nowość, ale nawet to miłe.

- To co? Idziemy na te lody śpiący królewiczu? - spytała brunetka łapiąc moją dłoń

- Jasne. - odpowiedziałem wstając z krzesła

- Do zobaczenia Nina. - pożegnała się Luna

- Na razie! - krzyknąłem ciągnięty przez dziewczynę

- Pa! - odparła Nina. Wyszliśmy z budynku. Luna prowadziła mnie prosto do lodziarni mieszczącej się tuż obok parku. 

Po kupieniu i zjedzeniu lodów poszliśmy do mojego domu po kilka ubrań. Wspiąłem się po schodach do pokoju a Lunie pozwoliłem pozwiedzać dom. W kilka minut spakowałem kilka rzeczy. Zszedłem na dół i zobaczyłem, że Luna znowu płacze trzymając telefon przy uchu. Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się smutno do mnie. Żywo zaczęła z kimś dyskutować. Nagle zdenerwowała się i rozłączyła połączenie. Podszedłem do niej zostawiając torbę przy schodach a ona wtuliła się we mnie. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale po tym czasie telefon Luny znowu zadzwonił. Widać było, że niechętnie się odsuwa ode mnie.

- Moja mama się martwi. Powinniśmy już iść do mnie. - powiedziała odczytując wiadomość

- Dobra, ale najpierw musisz mi coś powiedzieć. Czemu płakałaś? - zapytałem pocierając jej policzki

- Simon dzwonił. Chciał, żebym przyszła na lotnisko abyśmy się pożegnali, bo za półtorej godziny ma samolot. - odpowiedziała. Zastanowiłem się chwilę nad rozwiązaniem tego problemu. 

- To może pójdziemy do Ciebie, zostawimy rzeczy i pójdziemy tam, żeby pokazać, że bez niego też możesz być szczęśliwa. - powiedziałem 

- No dobra. - zgodziła się. Wyszliśmy ode mnie i w drodze do domu Luny wygłupialiśmy się, że chyba na chwilę zapomniała o Simonie. Gdy doszliśmy na miejsce, Luna chwilę porozmawiała z rodzicami i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym mogłem spać. Zostawiłem swoje rzeczy. Luna miała pokój obok, ale czekała na mnie na dole. Gdy doszedłem do niej, pociągnęła mnie w stronę auta. Wsiedliśmy do środka a moja Kelnereczka przytuliła się do mnie. Widać, że to przeżywa. Za kierownicą siedział tata Luny. Po 10 minutach dojechaliśmy na lotnisko.

- Jak będziecie chcieli wracać to zadzwońcie. - odparł Miguel 

- Dobrze tato. Pa. - odpowiedziała dziewczyna i pożegnała się ze swoim ojcem. Wysiedliśmy idąc w stronę hali lotniskowej. 

- Widzisz go gdzieś? - spytała, kiedy byliśmy już w środku

- Nie. - westchnąłem. Po chwili usłyszeliśmy wołanie zza pleców. Odwróciliśmy się a w naszą stronę biegł Simon. Przytulił się do niej, ale ona stała jak słup. Nie ruszyła się w ogóle. 

- Co jest Luna? Co się stało? - zapytał mulat, gdy zrozumiał, że jego przyjaciółka nie odwzajemni gestu. Odsunął się trzy kroki do tyłu. 

- Owszem, jestem na ciebie zła. Myślałam, że się przyjaźnimy a ty nawet nie pomyślałeś, żeby wcześniej powiedzieć o swoim wyjeździe. Mam nadzieję, że to ostatni raz kiedy się widzimy. - odparła oschło Luna. Nigdy nie widziałem jej takiej obojętnej. 

- Ale... - zaczął chcąc ponownie złapać dziewczynę

- Nie dotykaj mnie! - powiedziała głośniej i lekko schowała się za mnie. Wystawiłem ramię, by móc jej bronić. 

- Luna... - jęknął, ale mu przerwałem

- Nie waż się jej dotykać. Powiedziała chyba wyraźnie. - odparłem. Czułem, że muszę stanąć w jej obronie. 

- A Ty co?! Jesteś jej chłopakiem czy co? - krzyknął zdenerwowany moim wtrąceniem się. Zapadła lekko nieprzyjemna cisza.



Opublikowane: 28.07.2016

Poprawa: 17.04.2019

Luna & Matteo [ Zakończone ]W trakcie poprawy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz