Dla twojego dobra

35 3 2
                                    

               Nina była wyjątkowo zaskoczona moim zachowaniem. Zachowywałem stoicki spokój na każde wspomnienie o Shenie. Zdawałem się być oazą spokoju, choć, może nie każdy o tym wiedział, wewnątrz mnie wręcz wrzało. Zakończyłem fazę smutku i rozpocząłem stan totalnego wkurwienia na tego gnojka. Co on sobie wyobrażał?

Przez kolejny tydzień utwierdzałem wszystkich w przekonaniu, że zapominam o tym człowieku, daję sobie spokój, bo przecież kompletnie nie zasłużył na moje zainteresowanie traktując mnie w taki sposób. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom. Powinienem był mieć to wszystko głęboko gdzieś, a mimo to ja... starałem się go odnaleźć.

Przyjaźń nie jest czymś tak ulotnym jak miłość. Właśnie dlatego czułem potrzebę odnalezienia Shena. I wiedziałem, że to możliwe. Nie wyobrażałem sobie co prawda naszego spotkania - wiedziałem, iż chłopak tego nie przeżyje, kiedy mu nogi z dupy powyrywam - ale mimo to zdecydowałem. Podjąłem decyzję. Stał się moim celem.

Patrząc na to z drugiej strony, zupełnie nie myślałem o nim samym, postępowałem wyjątkowo egoistycznie. Co jak co, Shen mógł być chory z miłości, a skoro wiedział, że jestem hetero i to się nie zmieni, musiał wyjątkowo cierpieć. A ja, zamiast uszanować jego decyzję i działać dla jego dobra, robiłem wszystko na przekór losowi. Kierowałem się własnym dobrem i stawiałem je ponad dobro Shena. Albo i niekoniecznie. Ja po prostu łudziłem się, iż znajdziemy jakiś kompromis, dzięki któremu żaden z nas nie będzie musiał cierpieć. Czułem potrzebę wyprucia flaków temu skurwielowi.

Któregoś dnia, kiedy Nina pojechała na kilka dni do rodziców, zaprosiłem do siebie kumpla z dzieciństwa. Wyjątkowo się zdziwił, gdy zadzwoniłem do niego po dobrych trzech, czterech latach bez żadnego kontaktu i powiedziałem, iż mam coś ważnego do obgadania. Człowiek był wyjątkowo ciepłą i pomocną osobą, dobrą i służącą radą, jedną z najżyczliwszych i najkulturalniejszych, jakie miałem okazję poznać. Stanowił niezły kontrast dla swojego młodszego brata. Bez namysłu zgodził się mnie odwiedzić, kiedy mniej więcej powiedziałem, co w trawie piszczy. Przyznam, że był wyjątkowo zszokowany. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. "Odwiedzę cię jutro wieczorem, ale musisz zapewnić mi nocleg" - powiedział. Nie sprzeciwiałem się. Następnego dnia zamieniłem się zmianą w robocie ze znajomym, wysprzątałem całą chatę, ugotowałem porządny obiad i zapełniłem braki alkoholu. Już koło dziewiętnastej rozległo się pukanie do drzwi.

— Kopę lat, Ryan — powitał mnie z uśmiechem i wszedł do środka.

Facet był przed trzydziestką. Miał na imię Owen i był wysokiego wzrostu ciemnym blondynem. Opadające na nos okulary sprawiały wrażenie typowego informatyka, który wieczne szuka dziewczyny, a mimo to na piwo chodzi z kolegami. Ale Owen, dzięki swojej życzliwości, naprawdę miał w czym wybierać. Postanowiłem podzielić się z nim historią swojego życia.

— Tak czy siak — spuentowałem — twój młodszy brat ma nieźle nasrane we łbie.

— Szczerze mówiąc... — zastanawiał się. — Szczerze mówiąc na tyle, na ile znam jego podejście do ciebie, od wielu lat niezmienne, tak coś mi każe myśleć, że zrobił to dla twojego dobra.

— Dla mojego dobra? — powtórzyłem ironicznie. — Tak się w tym czasach traktuje przyjaciół?

— Nie w tym rzecz — mówił dalej. — Rozumiem w pełni to, że jesteś wściekły. Ale coś mi mówi, iż Sheni miał jakieś swoje ukryte motywy. Aczkolwiek prawdopodobnie do nich nie dojdziemy.

— Jak go znaleźć? — spytałem, odchodząc od męczącego tematu usiłowania zrozumienia toku myślenia Shena.

— A wiesz, z kim poza tobą mógł dotychczas utrzymywać kontakt? — zapytał z ciekawością.

UnexpectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz