Ważnym pytaniem jest, dlaczego wojna w ogóle wybuchła. Przyjaźni dotąd władcy zaraz po wspólnym balu skoczyli sobie do gardeł. Co wydarzyło się podczas tego spotkania?
Wiedzą to jedynie monarchowie, ich żony, dzieci i dowódcy straży obu państw. Z tym, że ktoś taki jak ja nie ma szans porozmawiać z królem, kobiety niedługo po spotkaniu zapadły na tajemniczą chorobę i zmarły, dzieci były niemowlętami, a oficerowie zostali zabici w pierwszych dniach wojny.
Vidara obudził straszliwy ból z tyłu głowy. Dziwne. Martwi raczej nie czuli bólu. Więc chyba nadal żył. Instynkty wyuczone na ulicy wygrały z zaskoczeniem i sprawiły, że nie próbował wstać od razu i zorientować się, gdzie jest, lecz nadal udawał nieprzytomnego.Usłyszał dźwięki porannej obozowej krzątaniny. Czyli lepiej się nie ujawniać. Delikatnie napiął każdy mięsień, żeby sprawdzić, czy oprócz głowy nic mu nie jest. Wyglądało na ta, że na razie jest bezpieczny, więc nie spieszył się. Miał lekko obolałe ramiona, ale znał to uczucie aż za dobrze. Zawsze miał zakwasy po ciężkim treningu z łukiem.
Jednak było coś jeszcze. Jego ręce były dziwnie wkręcone do tyłu, a gdy się skupił wyczuł sznur, ciasno oplatający nadgarstki. Czyli wrogowie. Vidar odniósł wrażenie, że lepiej będzie, jak nikt się nie dowie, że odzyskał przytomność.
Mimo obaw, postanowił nieznacznie uchylić powieki. Leżał na brzuchu, z policzkiem w trawie, co skutecznie ograniczało widoczność. Udało mu się jednak zobaczyć kilku ludzi zwijających namioty. Nosili czerwone tuniki. Podejrzenia Vidara się sprawdziły: to Tiradanie.
Nagle usłyszał szelest trawy, a potem przed jego twarzą pojawił się skórzany but. To, że nie podskoczył, zawdzięczał jedynie otumanieniu po silnym ciosie w głowę. Potem poczuł czyjś oddech przy uchu i pochwycił ledwo słyszalny szept mężczyzny.
-Wiem, że mnie słyszysz. Mam dla ciebie propozycję. Gdy będziesz przesłuchiwany, dostaniesz szansę dołączenia do armii. Zgódź się, a ja dopilnuję, by przeniesiono cię do mojego oddziału. Chcemy zabić Cesarza i potrzebujemy ludzi takich jak ty – szybko wymamrotał głos. Vidar nawet się nie ruszył. – Aha, jakbyś zamierzał uciec, twój nóż nadal tkwi w pasku od spodni, ale jeśli dasz się złapać, będę musiał ciebie zabić.
-I jak, kapitanie? Obudził się? – wykrzyknął jakiś osobnik.
-Jeszcze nie. Widocznie mi się zdawało – odpowiedział tajemniczy mężczyzna, odchodząc od więźnia.
-To pomóżmy mu wstać – zarechotał złośliwie ten pierwszy.
-Nie mamy czasu. Musimy zwinąć obóz i jak najszybciej wyruszyć.
-To ja tu dowodzę, kapitanie, i ode mnie zależy, kiedy wyruszymy – oburzył się dowódca.
-Więc wydaj rozkaz do wymarszu – syknął i odszedł gdzieś szybkim krokiem.
No, no, więc oficerowie za sobą nie przepadają, pomyślał Vidar, planując jak wykorzystać tę wiedzę. Po chwili ponownie usłyszał głos dowódcy, który informował o wymarszu za dwie godziny. Podejrzewał, że tamten kapitan musiał się nieźle zdenerwować.
Vidar jeszcze raz przemyślał jego słowa. Zamach stanu to poważna rzecz. A zresztą, czemu miałby go interesować jakiś obcy władca. Z drugiej strony, w Nortii nic go nie trzymało. Nie miał rodziny, krewnych ani przyjaciół.
Ale była Solveig. Piękna jasnowłosa medyczka, która przyjechała do Ats Craig z Vidarem. Jej błękitne roześmiane oczy umiliły mu podróż ze stolicy, a nawet po dotarciu na miejsce nie mógł się im oprzeć i po każdym zwiadzie szedł prosto do namiotu szpitalnego.
Za to, nigdy nie potrafił zrozumieć, jak taka filigranowa, delikatna blondynka radziła sobie z hordami rannych. Mimo, że była zaledwie dwa lata starsza od Vidara, stała się mistrzynią w tym, co robiła. A do tego była w niej taka dobroć i życzliwość, że od razu potrafiła zjednać do siebie każdego człowieka. Właśnie dlatego Vidar wyruszył na tą samobójczą wyprawę. Nie dla rannych, którzy wycofywali się tego dnia z Ats Craig. Nie dla eskorty, która miała ich ochraniać, lecz nie byli zbyt liczni. To wszystko było dla Solveig.
Z rozmyślań wyrwały go zbliżające się kroki paru osób. Wytężył słuch, ale nie mógł oszacować, ilu ich było. Zatrzymali się tuż przed nim. I stali. W ciszy. Vidar miał złe przeczucia.
Nagle usłyszał szmer powietrza, a jego nogę przeszyła błyskawica bólu, gdy bucior oprawcy trafił go w udo. Musiał wytężyć całą siłę woli, żeby nie jęknąć. I potem kolejny kopniak w to samo miejsce. I następny, który obrócił jego ciało na bok. Prześladowca natychmiast to wykorzystał kopiąc w brzuch. Vidar z jękiem zwinął się w pół.
-Patrzcie go! Śpiąca królewna w końcu się obudziła! – wykrzyknął któryś z oprawców.
-I co, chojraku? Myślałeś, że w wąwozie, wszystkich nasz zabijesz, co? – wrzasnął inny. Potem bez ostrzeżenia kopnął go w twarz. Głowa Vidara odleciała do tyłu, a z nosa trysnęła krew. Bandyci zaśmiali się paskudnie.
Następnie dwóch zbirów chwyciło go za ramiona i postawiło na nogi. Chłopak z trudem opanował zawroty głowy, ale prześladowcy trzymali go pewnie. Vidar zauważył przed sobą wielkiego łysego obwiesia szykującego się do ciosu, a chwilę potem patrzył na swoje buty, próbując złapać oddech, wśród obelg i wyzwisk.
Potem został brutalnie podniesiony do pionu. Oprawca natychmiast zadał kolejne trafienie w brzuch, a zwiadowca po raz kolejny oglądał swoje buty. Obawiał się, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, zaraz będzie się musiał pożegnać z wnętrznościami.
Gdy łysol po raz kolejny zamierzał się do ciosu, nadszedł, znany już Vidarowi, oficer.
-Co wy tutaj robicie? Jeśli mamy go przesłuchać musi żyć, rozumiecie idioci? – wykrzyknął. –Dlaczego nikt mnie nie zawiadomił, że więzień się obudził? I gdzie, do cholery, jest Preston?
-Pan dowódca je śniadanie w swoim namiocie, sir – wydukał łysol.
-Świetnie. Zabierzcie chłopaka – rozkazał i machnął ręką, żeby poszli za nim. Namiot dowódcy, oczywiście w barwach Tiradanu, stał w pobliżu. Kapitan wszedł do środka raźnym krokiem i na oczach zdumionego oficera szybkim ruchem ręki zrzucił całą drewnianą zastawę wraz z jedzeniem ze stołu. Potem wziął stołek z rogu namiotu i postawił naprzeciwko przywódcy. Dał znak zbaraniałym żołnierzom, aby posadzili tam Vidara. Dopiero wtedy komendant odzyskał rezon.
-Co to ma znaczyć, kapitanie? – zapytał rozdrażniony.
-To jest, jak widzisz Prestonie, nasz więzień – odparłwesoło oficer. – Chciałeś go przesłuchać przede mną, więc oto jest. Tylko niezmarnuj za dużo czasu, bo niedługo wyruszamy – po tych słowach wyszedł, a zanim dwaj pomagierzy łysego.
CZYTASZ
Wilcza droga
FantasyVidar, jeden z najlepszych i najmłodszych żołnierzy w oddziałach specjalnych Nortii, otrzymuje niezwykle ważne zadanie. Najprawdopodobniej zakończy się jego śmiercią, ale to go nie odstrasza. Wyrusza do kanionu Ats Craig, by pożegnać się z życiem. T...