4. Boisz się wyzwań, łamania zasad.

275 23 5
                                    

- Chcesz ze mną gdzieś wyskoczyć?- dodał po chwili zasłaniając twarz przed słońcem.

- Bawisz się w porywacza czy co? - parsknęłam cichym śmiechem.

- Mówiłem ci, że jestem jednym z tych normalnych kolesi. - wywrócił oczami.

- Akurat tak powiedziałby jeden z tych "nienormalnych" kolesi. - zrobiłam znak cudzysłowia, by podkreślić moje słowa.

- Proponuję, byś dała mi się przekonać, że nie jestem żadnym gwałcicielem.

- Dziękuję, chyba jednak nie skorzystam z twojej propozycji. - skrzyżowałam ramiona na piersi utrzymując ciężar ciała na jednej nodze.

- Jesteś sztywna. - zachichotał pod nosem opierając się o maskę samochodu.

- Co, słucham? - doskonale słyszałam, co on powiedział. Po prostu nie życzyłam sobie, żeby tak mnie nazywał.

- Powiedziałem, że jesteś sztywna. - powtórzył.

- Dlaczego tak uważasz?

- Bo do jasnej cholery zachowujesz się jak jakaś zakonnica, której nic nie wolno. Boisz się wyzwań, łamania zasad. - jego zachowanie wskazywało na to, że miał do mnie pretensje, a przecież nie miał prawa ich mieć. - Nie pomyślałaś może, że czasami trzeba zrobić coś innego dla odmiany? - lekko odepchnął się od maski swojego auta. Zbliżał się do mnie małymi krokami. - Wyobrażam sobie jak twoje życie musi być nudne.

- A co ty wiesz o moim życiu? - pisnęłam.

Justin po chwili namysłu otworzył usta, po czym ugryzł się w język i nie odezwał się ani słowem. Nastąpiłam chwila nieprzyjemnej głuchej ciszy, po czym jego głos rozbrzmiał w moich uszach.

- Na pewno czegoś w nim brakuje. - szepnął tuż przy mojej twarzy. Nawet nie zauważyłam, że stał tak blisko. Nie pytając mnie o jakąkolwiek zgodę złapał pasmo moich włosów i założył je za ucho. Jego bliskość była dla mnie niekomfortowa, ale równoczeście w pewien sposób sprawiała, że jeszcze bardziej przyciągał mnie do siebie. W mgnieniu oka zrobiłam kilka kroków do tyłu odsuwając się na bezpieczną odległość.

- Nie powinieneś się w to wtrącać. - powiedziałam stanowczo. - To tylko i wyłącznie moje życie.

- Słuchaj... ja rozumiem, że przeżywasz żałobę po swojej rodzinie i bardzo to przeżywasz, ale to nie może trwać wiecznie. Nie tędy droga. - czułam się jakby teraz stanął przede mną John powtarzał po raz setny swoje zdanie na ten temat. - Musisz wrócić do normalności. Żyć pełnią życia.

- Proszę cię nie rozmawiajmy o tym. - przerwałam mu.

- Nie możesz uciekać od tematu.

- Mogę zadać ci pytanie? - szybko zmieniłam temat.

- Jasne, - kiwnął głową.

- Bo...- starałam się odpowiednio dobrać słowa, ale czułam się tak, jakby właśnie w tym momencie mój mózg się wyłączył. - Ymm... Ostatnio zaczął ktoś do mnie pisać, ten ktoś nie chciał nic o sobie powiedzieć i wydawał mi się podejrzany. Czy to byłeś ty? -

Zmrużył oczy spoglądając na mnie w skupieniu. Westchnął, po czym odchrząknął.

- Czemu myślisz, że to byłem akurat ja? - na jego twarzy pojawił się grymas.

- Bo ten ktoś bardzo przypominał mi ciebie i w dodatku napisał, że się niedługo spotkamy. - wyjaśniłam pewnym głosem. - I kto się potem pojawia? Ty.

- Słuchaj, ja naprawdę nie wiem, o co chodzi z tym gościem, który do ciebie napisał. Nie mam z tym nic wspólnego. - odparł spokojnie. - To naprawdę nie byłem ja.

Wzięłam głęboki oddech, starając się zebrać myśli.

- Dlaczego miałabym tobie ufać? - skrzyżowałam raniona na piersi.

- Nie wiem, po prostu musisz. Nie zamierzam cię okłamywać i naprawdę nie mam z tym nic wspólnego.

- Powinieneś już jechać. - cofnęłam się w stronę drzwi.

- Poczekaj - podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Nasze spojrzenia się spotkały. - Trzymaj - podał mi małą zwiniętą białą kartkę papieru.

- Co to jest? - zmarszczyłam brwi biorąc ją od niego.

- Mój numer telefonu. - wziął głęboki oddech odsuwając się stopniowo do tyłu. - Gdybyś się zdecydowała gdzieś ze mną wyskoczyć. - puścił mi oczko i odwrócił się w stronę swojego samochodu. Wyjechał z podjazdu i jego auto zniknęło za budynkami.

Weszłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Ruszyłam do salonu i podeszłam do regału z książkami. Sięgnęłam po jedną z nich. Usiadłam wygodnie na kanapie i wciągnęłam się w lekturę. Odepchnęłam wszelkie myśli o Justinie. Odsunęłam go na bok mojego umysłu. Przyłapałam się na tym, że w którymś momencie czytałam to samo zdanie, tylko dlatego, że moje myśli powróciły do Justina i jego propozycji. Jakim prawem on mnie oceniał? Skąd miał wiedzieć cokolwiek o moim życiu? Nie chciałam, by się w nie wtrącał i wszystko zmieniał. Powróciłam do książki licząc na to, że ponownie nie oderwą mnie myśli o Justinie. W końcu przerwałam czytanie i rzuciłam książkę w kąt.

______________________________
Przepraszam, że dawno niczego nowego nie dodałam. Potrzebuję jednak jeszcze kilka dni na napisanie czegoś na zapas, by się z tym wyrobić.

Obiecuję, że w przyszłym tygodniu do was wracam.

Fake?  |J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz