5. Przyjedź po mnie.

236 21 1
                                    

Po około godzinie zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka i oznajmiła mi, że zamierza zaraz do mnie przyjechać. Właściwie moje zdanie się nie liczyło, bo zaraz się rozłączyła. Taka już była Rachel i zdążyła się do tego przyzwyczaić.

W przeciwieństwie do mnie była osobą pełną życia i otwartą na nowe doświadczenia. Lubiła imprezować, czasami nawet upić się do nieprzytomności. Zawsze zwracała na siebie uwagę, zwłaszcza facetów. Miała wielu przyjaciół, a jej życie towarzyskie kwitło, podczas gdy moje wręcz nie istniało. Zdecydowanie mogłam stwierdzić, że jej drugie imię to zabawa. Żyła z dnia na dzień, wszystkie problemy odkładając na bok. Nie obawiała się życia i swojej przyszłości tak jak ja. Prawdopodobnie dlatego, że nie przeżyła utraty rodziny, co więcej żyła jak księżniczka. Miała praktycznie wszystko o czym marzyła. Nie poszła na studia, które narzucał jej ojciec, ponieważ stwierdziła, że chce iść własną drogą, sama budując swoją przyszłość według własnych zasad. Zawsze się tłumaczy mówiąc "ja po prostu idę małymi kroczkami". W takim razie jej "kroczki" muszą być naprawdę małe. I to jest właśnie moja przyjaciółka Rachel Hoover. Czasami aż ciężko mi uwierzyć, że obydwie się przyjaźnimy. Ale przeciwieństwa się przyciągają, prawda?

Siedziałam w kuchni, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Przepraszam, to było wręcz walenie. Czy ta dziewczyna chce rozwalić mi dom? 

- Otwarte!  - krzyknęłam z buzią pełną orzeszków.

Po sekundzie drzwi się otworzyły a do domu wparowała Rachel nawet nie trudząc się, by zdjąć buty. Westchnęłam spoglądając na nią.

- Musimy poważnie porozmawiać - odparła śmiertelnie poważnym tonem kładąc rękę na blacie.

- Co się stało? - uniosłam jedną brew. Rzadko się tak zachowywała. Zwykle była wyluzowana i spokojna.

- Po pierwsze to masz mnie poczęstować. - sięgnęła do miseczki z orzeszkami na blacie. - A po drugie - zrobiła pauzę wpatrując się we mnie zabójczym wzrokiem. - To co się z tobą dzieje?

- Rachel, o co ci chodzi?- jęknęłam szykując się na prawdopodobnie męczącą rozmowę.

- Naprawdę się nie domyślasz? - uniosła brwi czekając na moją odpowiedź. Stukała swoimi długimi paznociami o blat, co w środku doprowadzało mnie do szału.

- Nie? - uniosłam brew.

- Już od dawna nie podoba mi się to, co się dzieje. - skrzyżowała ręce na piersi.
- A dzisiaj postanowiłam z tobą poważnie porozmawiać.

- Możesz wreszcie mi wyjaśnić o co chodzi?

- O to, że ty praktycznie nie masz życia, dziewczyno. - wskazała na mnie ręką. - Popatrz na siebie. Nie widzisz, że coś jest nie tak? Siedzisz cale dnie na kanapie i zapewne urządzasz sobie rozrywkę czytając jakieś pieprzone romansidła. - otworzyłam buzię, by się wtrącać, ale ona mnie powstrzymała ruchem ręki. - A no tak, pewnie chcesz dodać, że wychodzisz z domu do pracy. - zaśmiała się smutno. - Też mi wielki postęp. Nie no zajebiście. - skrzywiłam się słysząc jej dobór słów.

- Rachel... - westchnęłam przygryzając wargę. - Nie wtrącaj się w to, proszę. Może już tak musi być. - położyłam rękę na śliskim blacie spuszczając wzrok.

- A właśnie, że będę się wtrącać, bo chcę odzyskać przyjaciółkę. - zrobiła kilka kroków po przestronnej kuchni.Kiedyś potrafiłaś się bawić, wszędzie było cię pełno. - spojrzała na mnie współczująco. - Po prostu martwię się o ciebie. Wiem, że bardzo przeżyłaś śmierć Cartera i swoich rodziców, wszyscy to przeżyliśmy, ale nie możesz wiecznie tak funkcjonować. Obserwuję się i widzę, że to nie jest normalne.

Każdy powtarzał mi dokładnie to samo. Rachel, John... nawet Justin. Wszyscy byli tego samego zdania. To dosłownie tak samo, jakby miała napisane wielkimi literami na czole "nie mam życia" Ale czy rzeczywiście tak było? Czy oni mięli rację?

- Nie wiem, co ci powiedzieć. - potrząsnęłam głową. - Ja po prostu może nie chcę wracać do życia. Może jest mi tak dobrze. - głęboko wypuściłam powietrze rozczesując palcami włosy. - Boję się, że jak wszystko się ułoży, to coś znowu się stanie, co zburzy ten spokój, a tego chyba bym nie przeżyła. Obawiam się, że nie będzie tak łatwo, że jeszcze wiele może mnie zaskoczyć.

- Ale o to chodzi, by coś cię zaskakiwało. Na tym polega życie. - tlumaczyła mi

- W takim razie to życie jest do dupy. - zaśmiałyśmy się obie na mój dobór słów.

- A może trzeba cię wysłać do jakiegoś psychologa, czy coś? - zaproponowała.

- Zwariowałaś?! - pisnęłam. - W życiu nie pójdę do psychologa.

Od zawsze miałam jakąś dziwną fobię związaną z psychologami i o dziwo nie było to związane z żadnymi wydarzeniami w przeszłości. Nie potrafiłam tego w żaden sposób logicznie wytłumaczyć, ale tak już po prostu było.

- Ale musimy ci jakoś pomóc. - namawiała mnie Rachel.

- Uwierz mi, jakoś z tego wybrnę. - przekonałam ją. - Sama. - podkreśliłam ostatnie słowo.

- Nie zaufam ci tym razem, Callie. - pokręciła głową. - Ktoś musi się tobą zająć. Ktoś musi pomóc ci wrócić do życia. Ktoś musi ci pokazać na nowo, jak powinnaś patrzeć na świat. Sama tego nie dokonasz. Wiem to, ponieważ znam cię jak nikt inny. Nie udźwigniesz tego sama.

- W takim razie prędzej czy później ktoś się tym zajmie. - uśmiechnęłam się smutno upijając łyk kawy.

- Co ty na to, byśmy obejrzały razem jakiś film? - rozłożyła ręce na blacie.

                                   *

Był już prawie wieczór, a my siedziałyśmy na mojej kanapie objadając się popcornem. Rachel przegadała prawie cały film, także właściwie nic z niego nie zrozumiałam. W sumie zaśmiałam się z kilku jej zabawnych komentarzy. Całkiem nieźle się bawiłyśmy.

Po wyjściu Rachel zrobiłam małe porządki w kuchni i przede wszystkim pozbierałam cały popcorn z podłogi głowiąc się jakim cudem aż tyle się go tam znalazło. Pewnie za sprawą mojej przyjaciółki, pomyślałam.

Robiłam wszystko, by nie zaprzątać sobie głowy myślami o słowach Rachel. Nie chciałam właśnie teraz zawracać sobie tym wszystkim głowy. Jednak nie zawsze wszystko wygląda tak, jakbyśmy chcieli.

Do mojej głowy przyszedł genialny pomysł, a ja szybko złapałam za telefon, by nie mieć szansy wycofania się. Wyjęłam z kieszeni spodni małą karteczkę i spisałam z niej ciąg liczb. Bez dokładnego przemyślenia tego, co robiłam wcisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha.

- Halo? - wzdrygnęłam się słysząc jego lekko zachrypnięty głos.

- Przyjedź po mnie. - powiedziałam lekko drżącym głosem.

Nastała chwila ciszy, a ja już miałam się rozłączyć myśląc, że mnie wyśmieje. Jednak o tego nie zrobił.

- Zaraz będę.

_______________________
Bardzo was przepraszam za to, że tak długo musieliście czekać na rozdział. Ostatnio było mi ciężko pogodzić szkołę, opowiadanie Safe Point, a także Fake. A uwierzcie mi to wszystko razem to mieszanka wybuchowa.

Teraz lecę nadrobić zaległości, żebyście nie musięli tak długo czekać na kolejny rodział.

Fake?  |J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz