Prolog

4.1K 175 49
                                    

        Nazywam się Lilianna Meropa Riddle, od kiedy pamiętam mieszkam w sierocińcu. Matki nie pamiętam, zostały mi po niej tylko zdjęcia, ale i one z wiekiem zaczęły blaknąć jak i ostatnie szczęśliwe wspomnienia. Ojciec podobno też nie żyje. Miałam siostrę, młodszą o parę lat, lecz gdy skończyłam cztery lata została adoptowana i od tego czasu nie wiem co się z nią dzieje. Nienawidzę jej, nigdy nie zadzwoniła do mnie, nie dostałam także głupiej kartki na urodziny. 

Mam brązowe oczy,często mam wrażenie, że ich odcień podchodzi pod karmazyn. Posiadam długie kasztanowe włosy sięgające do pasa i ładną cerę.Jestem przeciętna, przynajmniej z wyglądu. Nie mam przyjaciół, kiedyś utrzymywałam bliski kontakt z dziewczynką, ale kiedy przypadkiem udusiła się na moich oczach życie stało się torturą.Nauczyciele  także się boją, jestem postrachem i budzie respekt wśród młodszych i starszych, nie osiągnęłam tego wszystkiego z własnej woli, zrobiłam to, żeby przetrwać.Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia, chodzić do szkoły i wieczorami objadać się żelkami jak rówieśnicy z klasy?

         Dziś kończę 11 lat ,ponieważ jest 28 sierpnia. Mimo swojego młodego wieku, jestem nad wyraz dojrzała, kiedyś byłam miłą i pomocną dziewczynką, ale kiedy pierwszy raz podniosłam rzecz bez dotykania jej, przy pewnej grupie dzieci, zaczęli się nade mną znęcać, poniżać i bić. Po paru miesiącach miałam dość i zaczęłam odpłacać im się, z tym że oni w nieznanych dla wszystkich okolicznościach , powiesili się w jadalni.

Moje rozmyślenia przerywa sowa dobijająca się do pokoju, zostawia kawałek pergaminu na parapecie i odlatuje,otwieram okno, i rozpakowuje kopertę zaadresowaną do mnie, otwieram:

                                                   Szanowna panno Riddle

    Mamy zaszczyt ogłosić, że została pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Dołączamy listę potrzebnych książek i przyborów szkolnych. Po przeczytaniu listu przyjdzie do pani ktoś z Hogwartu i zabierze Panienkę na ulice Pokątną gdzie kupi pani potrzebne książki,szaty i przedmioty obowiązkowe.

                                                                                                        Z Wyrazami Szacunku Minerwa McGonagall

                                                                                                                zastępca dyrektora

Nie wiedziałam o co chodzi jaka szkoła? Jaka Magia? To pewnie jakiś głupi żart albo sen. Moje oczy zaczęły zachodzić mgiełką, kiedy uznałam, że jedyną możliwością na wyjaśnienie tego listu jest kolejny głupi żart bandy pacanów.Nie miałam czasu na rozmyślenia bo ktoś dobijał się do drzwi. Poszła otworzyć,a w progu stał wielki człowiek z długą brodą w podartym płaszczu:

-O cholibka panienka Riddle ?

-Tak.-odpowiedziałam z wahaniem skanując mężczyznę wzrokiem.

-Jestem Hagrid gajowy Hogwartu przyszedłem zabrać Cię na Pokątną, żeby zrobić zakupy do szkoły. -odpowiedział pocierając palcem brodę.

-Ale ja nie mam pieniędzy proszę pana.-ze zdenerwowaniem zacisnęłam ręce na skrawkach zniszczonej bluzy.

- mów mi Hagrid, o pieniądze nie musisz się martwić rodzice zostawili ci kupę forsy. Cholibka jak późno. Chodźmy już, wszystko opowiem ci w Dziurawym Kotle.- wielkolud przepuścił mnie w drzwiach i zaczęliśmy zmierzać w stronę wyjścia z sierocińca.

-W czym?

-To taka knajpa.

  Tak oto rozpoczęła się moja przygoda z magią, która wcale nie okazała się usnuta różami.A po głowie chodziło mi tylko jedno, jak Hagrid zmieścił się w drzwiach?

          Prolog za nami. Jestem otwarta na komentarze i nie mam  za złe wasze pozytywne jak i negatywne wypowiedzi na temat opowiadania. 

                                                                                                           basia0123 

Lilianna Meropa RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz