Wieczorem razem zresztą chłopaków udaliśmy się na spotkanie ze Stefanem, który pogadał sobie o wszystkim i o niczym i rozdał nam numery startowe. Wolałabym iść pobiegać niż siedzieć i słuchać tego gadania. Westchnęłam ciężko słysząc po raz kolejny „A wiecie,że...". Położyłam głowę na kolanach Geigera a nogi wystawiłam na siedzącego po drugiej stronie Stephana.
-Nie za wygodnie ci? - mruknął Leyhe patrząc na mnie ze złośliwym uśmieszkiem.
-Wystawiłabym nogi na Eisenbichlera, ale siedzi za daleko. - wzruszyłam ramionami zerkając na Markusa, który słysząc swoje nazwisko odwrócił się w naszą stronę. Uśmiechnęłam się słodko w jego kierunku i wyciągnęłam z kieszeni telefon czując jego wibracje. Zmarszczyłam brwi widząc powiadomienie z Messengera. Odblokowałam ekran i prychnęłam cicho zauważając, że nadawcą wiadomości jest Alexander.
-Co tam? - zapytał zaciekawiony Karl.
-Chwilka.- mruknęłam otwierając wiadomość. Od razu zatkałam usta dłonią,żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Podałam telefon przyjacielowi, który z uwagą śledził tekst i oddał mi urządzenie ze zmarszczonymi brwiami.
-Pójdziesz?- zapytał spokojnym głosem patrząc na mnie uważnie.
-Żartujesz sobie? - zapytałam poważnie podnosząc brew do góry i pokręciłam głową.
-Czemu?- uśmiechnął się do mnie lekko.
-Bo nie mam ochoty oglądać tego człowieka. Pan i władca. -przewróciłam oczami a czekolodooki zaśmiał się cicho.Uśmiechnęłam się lekko i ułożyłam wygodniej na jego kolanach.Po chwili wysłałam negatywną odpowiedź na pytanie Hayböcka o wyjście na spacer i odłożyłam urządzenie na podłogę.Przeczesałam dłonią włosy i wpatrywałam się tępo w sufit a słowa trenera docierały do mnie jak zza mgły.
-So love me like you do, lo-lo-love me like you do. Love me like you do,lo-lo-love me like you do. Touch me like you do, to-to-touch me like you do...! - darliśmy się z Karlem wracając do pokoju po śniadaniu.
-Ja wiem, że wy się kochacie, ale ludzie. Nie chcę ogłuchnąć! -jęknął Wellinger zatykając sobie uszy.
-Z ciebie jest gorsza maruda niż Eisenbichler... - prychnęłam patrząc na blondyna.
-Ja tylko czekam aż w końcu Markus zacznie ci się odpłacać za wszystkie żarty na nim. - zaśmiał się Freitag. Podniosłam brew do góry i wzruszyłam obojętnie ramionami śmiejąc się.Wskoczyłam na plecy Karla, który zaczął biec w kierunku pokoju ale potknął się na zakręcie i oboje wylądowaliśmy na Alexie,który akurat mieszkał w pokoju naprzeciwko dywanika, który spowodował nasz lot, i otworzył drzwi wychodząc przez nie.
-Ej mała! Wystarczyło zapukać do jego pokoju a nie tak spektakularnie na nim lądować. - wybuchł śmiechem Eisenbichler patrząc na naszą trójkę, która masowała sobie różne kończyny. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem podnosząc się z Austriaka i pomogłam się pozbierać Karlowi.
-Sorry Alex. To nie było zamierzone. - wymamrotałam do blondyna.
-Nie ma sprawy Anette. Możesz tak na mnie lądować częściej. - uśmiechnął się do mnie wesoło. Spojrzałam na niego krzywo i pociągnęłam Geigera do naszego pokoju przed którym już czekał Leyhe. Widząc jego spojrzenie tylko ostrzegawczo podniosłam palec do góry i pokręciłam głową dając mu znak, żeby się nie odzywał. Usłyszałam jego zduszony śmiech i ze złością otworzyłam drzwi. Za jakie grzechy mieszkam z takimi debilami?! Rzuciłam się na swoje łóżko i nakryłam głowę poduszką.
-Ej mała! A co ty taka oburzona? - zapytał ze śmiechem Leyhe kładąc się po mojej lewej stronie. Tak. Już pierwszego dnia złączyli wszystkie trzy łóżka w jedno...
-Bo Alexander jest okropny! - jęknęłam zrezygnowana i spojrzałam na nich z miną zbitego pieska. Karl od razu zajął moją lewicę.Wiedziałam, że są żądni opowieści o najmłodszym z Hayböcków.
-Ale że niby dlaczego? - zapytał słodkim głosikiem Stephan przekręcając się na brzuch i oparł głowę na dłoniach patrząc na mnie. Zerknęłam na niego spod podniesionej powieki i westchnęłam ciężko.
-No bo na tym FIS Cupie, już w pierwszy dzień usłyszałam bardzo fajne komentarze na mój temat z jego ust. Rozmawiał sobie z Lacknerem i jeszcze jakimś swoim innym przydupasem w kawiarence. Akurat zeszłam po coś ciepłego do picia i widocznie mnie nie zauważyli. Żywo dyskutowali o moim tyłku i cyckach! Alex stwierdził, że w sumie całkiem niezła ze mnie dupa i chętnie by mnie wyrwał i przeleciał. Czy wy sobie to wyobrażacie?! Ja rozumiem, że to samiec małpy człekokształtnej no ale trochę przyzwoitości! -powiedziałam wkurzona.
-Idziemy mu wpierdolić. - powiedział poważnie Karl podnosząc się z łóżka.
-Nie! Zostańcie ze mną. - mruknęłam ciągnąc go za rękaw i powodując jego upadek na moją osobę.
-To ten... ja... was może zostawię samych. - zaśmiał się Stephan.
-Ej.Ty też masz zostać! - mruknęłam do niego. Wzruszył tylko ramionami z jednoznacznym uśmiechem, ale z powrotem ułożył się na swojej części łóżka.
-Dość tego obżarstwa. Idę pobiegać grubasy. - powiedziałam odkładając na bok w połowie pustą paczkę chipsów i rzuciłam Karlowi butelkę waniliowej coli. Chwilę się zawahałam patrząc na uśmiechającego się szeroko Niemca. Jak wrócę to mojego ukochanego napoju już nie będzie... W końcu machnęłam ręką i ubierając kurtkę wyszłam z pokoju. Założyłam słuchawki i puściłam ulubioną playlistę wędrując spokojnie korytarzami w kierunku tylnego wyjścia z hotelu. Opuszczając ciepłe wnętrze ruszyłam spokojnie truchtem wzdłuż ulicy. Mijałam mnóstwo ludzi z wymalowanymi na policzkach flagami Austrii i innych państw. Uśmiechałam się do machających mi kibiców z Niemiec. Po chwili dostałam w plecy śnieżką więc z furią się zatrzymałam i odwróciłam do tyłu. Hayböck. Warknęłam cicho do siebie widząc uśmiechającego się głupkowato Austriaka.
-Cześć Anette! - powiedział wesoło machając mi.
-Nie powinieneś oglądać dobranocki? - zapytałam nie kryjąc swojej niechęci do jego osoby.
-Nie uważasz, że jestem już trochę za duży? - zaśmiał się wesoło.
-Fizycznie może tak, psychicznie idealnie wpasowujesz się w odpowiedni przedział wiekowy. - uśmiechnęłam się słodko w jego kierunku.
-Czemu jesteś dla mnie taka niemiła? - westchnął ciężko patrząc na mnie.
-Długo by wymieniać, Hayböck. A ja aktualnie mam bardzo mało czasu. Do jutra. - powiedziałam z szerokim uśmiechem i ruszyłam w drogę powrotną do hotelu. Z wejścia głównego było bliżej do pokoju zamieszkiwanego przeze mnie i dwóch idiotów, więc bez zastanowienia skierowałam się w tamtą stronę. Widząc niemalejące tłumy przed wejściem szybko zrobiłam zdjęcie za pomocą Snapchata i dodałam na MyStory.
-A panienka dokąd? - zapytał ostro ochroniarz, który złapał mnie za łokieć tuż przez wejściem. Spojrzałam na niego.
-Do środka? - odpowiedziałam niezbyt przyjaznym tonem. W odpowiedziu jrzałam jego obrzydliwy uśmiech. Aż się skrzywiłam siłą woli powstrzymując zwrot kolacji na jego ochroniarską kurtkę.
-Akredytację proszę. - odpowiedział poważnie ponownie przybierając służbowy wyraz twarzy.
-No przecież nie mam przy sobie. Wyszłam tylko pobiegać. - zaśmiałam się z niedowierzaniem. Spojrzałam na kadrowe dresy i zaczęłam się zastanawiać jak bardzo ten ziomek jest ułomny.
-Nie ma akredytacji, nie ma wejścia do środka. - usłyszałam.Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i parsknęłam śmiechem.
-Widzę,że ma pan już drugą pracę załatwioną. - warknęłam wściekła i wyrywając się mu ruszyłam w stronę wejścia do hotelu. Znowu poczułam na sobie jego łapska więc zaczęłam się z nim szarpać.- Panie, bierz te łapy! - wydarłam się wściekła. Odeszłam na bok dzwoniąc po Karla, który po chwili przyniósł mi świstek. -Przyślę pozdrowienia przez szefa. - uśmiechnęłam się tryumfująco do typowego Seby, który wpatrywał się we mnie wielkimi oczami i z dumą weszłam do tego cholernego hotelu postanawiając już z niego nie wychodzić.
