Rozdział 2

727 42 5
                                    

***Michał***

Kiedy otworzyłem oczy byliśmy już we Wrocławiu, na parkingu hotelowym. Spojrzałem na Daniela. Dobijała godzina 23.00.
- Czemu tak długo jechaliśmy? - zapytałen przecierając oczy.
- Pojechaliśmy nie tą drogą co trzeba, bo Martyna źle wpisała miasto w GPS'ie. - wyjaśnił mi Wierzgoń wysiadając z auta.
Niechętnie wywlokłem się z samochodu, wziąłem walizkę i ruszyłem w stronę naszego noclegu.
Kiedy wszedłem na piętro, na którym znajdował się mój pokój, z pomieszczenia obok wybiegła zalana łzami dziewczyna owinięta w prześcieradło. Nie zauważyła mnie, więc przez przypadek się ze mną zdeżyła.
- Przepraszam. - cicho wydukała i pobiegła dalej na schody.
Spuściłem wzrok i dostrzegłem no podłodze złoty łańcuszek.
- Czekaj! Spadł Ci... - dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia. - naszyjni. - wyszeptałem, po czym ruszyłem do pokoju.

Jak już rozpakowałem rzeczy położyłem się na łóżku i zacząłem przyglądać się zgubie szatynki.
Był to cieniutki łańcuszek ze złota. Po środku wisiało małe serduszko z wygrawerowanym imieniem 'Nina'.
Założyłem go na szyję by przy pierwszej okazji oddać go właścicielce.

Podłączyłem telefon pod ładowanie, a sam poszedłem wziąć prysznic.
Kiedy się umyłem położyłem się na łóżku i momentalnie zasnąłem.

Rano obudził mnie czyjś krzyk.
- Michale Rychliku! - ktoś wszedł do pokoju. - Pora wstawać! Ludzie nie będą czekać wiecznie!
Uniosłem lekko powieki i zobaczyłem Wierzgonia.
- Remek spieprzaj! - rzuciłem w niego poduszką i przykryłem się całkowicie kołdrą.
- Okej. Jeśli nie chcesz po dobremu... - chłopak ucichł, co było aż dziwne. Wysunąłem głowę by zobaczyć gdzie zniknął. - Wstawaj słońce. - jego ciało wisiało nade mną, a sam miał usta ułożone w dzióbek. - Dam Ci porannego buziaka, a ty pójdziesz się umyć.
- Weź się odsuń gejozo. - zrzuciłem go z łóżką i razem zaczeliśmy się śmiać.
- Idź się umyj, ubierz i schodź na dół, ale się streszczaj, bo wiecznie nikt na Ciebie czekać nie będzie. - wstał z podłogi i wyszedł.
Wywlokłem się z łóżka i włączyłem 'Przeminie' na całą głośność mojego iPhone'a.
Wszedłem do łazienki, umyłen zęby i przepłukałem twarz. Zacząłem się wycierać i spojrzałem na moje odbicie w lustrze.
Przez piosenkę zacząłem myśleć o mojej przeszłości, o tym jaki kiedyś byłem i o słowach taty.
Michał, który kiedyś kochał i szanował swoich widzów już nie istnieje. Teraz nic dla niego nie znaczą, bo...
W gardle zaczęła zbierać mi się wielka góla. Odkręciłem kran z zimną wodą i szybko się nią ochlapałem.
- Szmata. - burknąłem i poszedłem się ubrać.

Pozory Mylą || MULTIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz