Rozdział 7

2K 197 40
                                    

  Jechaliśmy z zabójczą prędkością do nieznanego mi miejsca docelowego. Sehun chyba nie miał zamiaru spuścić z pedała gazu, a prędkość auta już dawno przekroczyła niedozwoloną, ale nie miałem zamiaru mu zwracać uwagi. Był wystarczająco zły, a ja wystarczająco oburzony, by siedzieć cicho ze skrzyżowanymi dłońmi na piersi i pusto wpatrywać się na rozmazujący się widok za szybą. Rozumiem, że pragnął mi wyjaśnić kilka zasad, ale to wcale nie znaczyło, że mógł mnie macać bez żadnego pytania lub ostrzeżenia. Za kogo on się uważał? Prychnąłem cicho pod nosem, przypominając sobie jego dłoń zaciśniętą na moim udzie i ciepły oddech tuż obok mojego ucha. A potem moją otwartą dłoń na jego policzku, która zostawiła czerwony ślad. Nie przypuszczałem, że mogę mieć w niej tyle siły.

-Złamałeś nasz regulamin, Lu.-powiedział, gdy wjechaliśmy do Malibu i zmienił biegi. Co mu się aż tak śpieszy?

-Nasz?-spytałem, mając nadzieję, że się przesłyszałem. Z tego, co mi wiadomo, to on tylko wymienił parę zasad, których podobno miałem przestrzegać.-Nie przypominam sobie, bym podpisywał jakiś regulamin.-burknąłem bez emocji i podparłem mój podbródek na dłoni, nadal wpatrując się w miejski obraz.

-Skoro chcesz, mogę sporządzić ci wszystko na papierze.-powiedział twardo, skręcając w już dobrze znane mi uliczki. Po prostu odwoził mnie do domu. Wolałem nie pytać, skąd wie gdzie mieszkam. Wolałem to przemilczeć. Słysząc jego słowa, jedynie wzruszyłem ramionami. Wiedziałem, że tego nie zauważył, ale nie miałem zamiaru już się do niego odzywać. Ten człowiek irytował mnie tak jak nikt inny. Nawet Tao był o niebo lepszy. On, chociaż potrafił urządzić jakąś imprezę no i co najważniejsze nie był tak bipolarny. Pokręciłem głową, kiedy w mojej głowie ponownie pojawiły się myśli o Sehunie.
Kiedy wyrwałem się z zamyśleń zauważyłem, że brunet stał właśnie pod moim blokiem. Przekręciłem głowę w stronę kierowcy i okazało się, że bruneta tam nie było. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc gdzie ten psychol się podział. Może gdzieś zniknął i już nie wróci? Uradowany tą myślą odwróciłem głowę i złapałem za klamkę, by otworzyć drzwi. Drzwi się otworzyły, jednak to nie ja dokonałem tej czynności. Przede mną ukazała się sylwetka Sehuna, a raczej tylko jego nogi, bo nic więcej nie mogłem dostrzec. Próbuje udawać dżentelmena czy co? Mógłbym dać wiele argumentów na to, że nim nie jest. Choćby to, że macał mnie bez mojego pozwolenia. Będę mu to wypominać do końca jego dni. Nie zwracając już uwagi na mężczyznę, po prostu wysiadłem z auta i zacząłem się kierować w stronę starych drzwi. Miałem już nadzieje, że bezproblemowo dotrę do mieszkania, jednak jego głos jak zwykle musiał mnie zatrzymać.


-Nie zapomniałeś o czymś?-głośno wzdychając, poirytowany tą całą sytuacją odwróciłem się na piecie i zlustrowałem bruneta.

-Do zobaczenia.-lekko skinąłem głową, uśmiechając się przy tym cynicznie. Dlaczego musiałem trafić akurat na tak irytującego tatusia? No właśnie tatusia. Odwróciłem się ponownie w stronę starego bloku.-Tatusiu.-dodałem dosyć cicho, jakby czekając tylko na to, by to skomentował. Powoli ponownie zacząłem kierować się w stronę wejścia, gdy za plecami usłyszałem jego głęboki śmiech, który już tak dobrze znałem. Niestety ten śmiech nie wzbudzał we mnie żadnych pozytywnych emocji. Poczułem jego dłoń na mojej tali.

-Jednym słowem nie naprawisz złamanej zasady.-powiedział cichym, ochrypniętym głosem.-Chyba będziesz musiał postarać się trochę bardziej.-jego dłoń powędrowała trochę wyżej, niosąc przy tym niewielki grymas na mojej twarzy, którego i tak nie mógł dostrzec, ponieważ stałem tyłem.

-Czyżby?-spytałem i odwróciłem się w stronę mężczyzny, przekręcając przy tym głowę na bok. Brunet z udawanym smutkiem na twarzy pokiwał głową. Wyglądało to dosyć zabawnie, jednak śmiech postanowiłem zachować na później. Uśmiechnąłem się do niego miło i straciłem jego dłoń z mojej talii. Sehun skrzywił się na ten gest, jednak ja nie zareagowałem na to. Zlustrowałem go i stanowczym krokiem po raz setny tego dnia pokierowałem się do drzwi. Naprawdę marzyłem o swoim łóżku i gorącej herbacie. Zdawało mi się, że dochodziła północ i zacząłem się robić bardzo senny.

-Poczekaj!-w tej chwili miałem ochotę wydrzeć się, by dał mi spokój, jednak wiedziałem, że to wcale nie poprawi sytuacji. Zatrzymałem się, wcale się do niego nie odwracając i skrzyżowałem ręce na piersi. Brunet podbiegł i stanął naprzeciwko mnie. Zacząłem go dokładnie lustrować, kiedy zawzięcie szukał czegoś po swoich kieszeniach. Jak zwykle ubrany był w garnitur, więc kieszeni miał całkiem sporo. W końcu chyba znalazł swoją zdobycz, bo na jego twarzy pojawił się mały, prawie niezauważalny uśmieszek. Moim oczom ukazał się czarny, skórzany portfel. Zmarszczyłem brwi i zanim zacząłem rozmyślać, po co go właściwie wyjął, mężczyzna wręczył mi do ręki kilka studolarówek.

-Po co mi to?-spojrzałem na niego jak na idiotę, a potem przeniosłem swój wzrok na plik pieniędzy.

-Kup sobie coś ładnego. Zabieram cię gdzieś na weekend.-uśmiechnął się jednym z tych swoich beznadziejnych uśmieszków, po czym puścił mi oczko, po którym miałem ochotę zwymiotować. Jak to mnie gdzieś zabierał? Czy on naprawdę był psychopatą? Przecież ja go nawet nie znałem. Nie mam nawet pojęcia jak ma na nazwisko ani ile ma lat, więc skąd pomysł byśmy gdzieś razem jechali? W mojej głowie powstało milion pytań bez odpowiedzi. Ściskając pieniądze w ręku, stałem jak wryty w ziemie. Dopiero dotyk ciepłej dłoni Sehuna na moim nadgarstku pozwolił mi się ocknąć. Spojrzałem na mężczyznę, który jakby zaciekawił się moim dziwnym zachowaniem. Nie zwracając na to uwagi, odsunąłem swoją rękę i wcisnąłem pieniądze do kieszeni mojej bluzy.

-Jak chcesz.-burknąłem na pożegnanie, jakby wcale mnie to nie obchodziło i wyminąłem go, otwierając w końcu białe drzwi.
Wszedłem do budynku i zacząłem kierować się na samą górę. Niestety winda nie działała od kilku tygodniu, dlatego byłem zmuszony pokonać dziewięć pięter sam. Wchodząc po kolejnych schodkach, usłyszałem warkot silnika i pisk opon. Spojrzałem w małe okienko z widokiem na zaniedbany placyk, na którym znajdowało się dużo kontenerów. Zobaczyłem samochód Sehuna, który wyjechał na drogę i pognał prosto przed siebie. Jego osoba zaczęła mnie trochę intrygować. Kompletnie nie mogłem rozgryźć, kim on tak naprawdę jest. Mimo swojej otwartości był całkiem tajemniczy. Należał raczej do tych osób, które nigdy nie pokażą swojej całej talii kart. Wraz ze zniknięciem nowego Porsche z mojego pola widzenia znikły też myśli o brunecie. Potrząsnąłem głową i ponownie zacząłem kierować się do mieszkania. Z pewnością było już koło dwudziestej trzeciej, co znaczyło, że Bakhyun na pewno nie może zasnąć, myśląc tylko o tym, czy żyje i czy czasem mnie nie porwano. Naprawdę nie brakowało mi mojej matki ani trochę, ponieważ Byun zapewniał mi tę samą rozrywkę.

Było mniej więcej, tak jak mówiłem. Wystarczyło, że otworzyłem drzwi, a już spotkałem się ze złowrogim spojrzeniem przyjaciela.

-Kto to był?-zapytał mrużąc oczy, po czym skrzyżował ręce na piersi. Słysząc jego słowa, westchnąłem z irytacją i odłożyłem kluczyki od mieszkania na małą półeczkę tuż obok.

-Czy to takie ważne?-wywróciłem oczami i wyminąłem chłopaka, kierując się do pokoju. Zdjąłem bluzę i rzuciłem ją na łóżko, po czym sam się na nim położyłem. Byłem wyczerpany tym dniem. Dziś działo się zbyt wiele i miałem ochotę zasnąć nawet teraz. Przymknąłem oczy, mając nadzieję, że Byun da mi spokój.

-Tak ważne, Luhan!-chłopak wparował do pokoju, zrywając mnie swoim krzykiem do pozycji siedzącej.-Jakiś trzydziestoletni facet, którego widzę pierwszy raz, każe ci wsiadać do swojego auta, a ty go tak po prostu słuchasz?!-mówił, a raczej krzyczał zdenerwowany, krążąc po pokoju od okna do drzwi. Wspominałem już o tym, że wcale mi nie brakuje matki? Chyba tak.

-Daj mi spokój. Nie muszę ci się tłumaczyć.-fuknąłem i chwyciłem za bluzę, po czym wstałem z łóżka, za którym tak długo czekałem.

-Gdzie ty idziesz?-spytał, kiedy zmarnowany ruszyłem w stronę drzwi. Nie miałem wyboru. Wolałem tę noc spędzić na mieście niż pod jednym dachem z Baekhyunem. Sądzę, że gdy byłem pijany, urządzał mi takie same scenki, jednak wtedy kompletnie mi to nie przeszkadzało. Niestety dziś zaraz po tym, jak samochód Sehuna pojawił się pod barem, wszelkie procenty wyparowały z mojego organizmu.

-Na miasto.-burknąłem i zatrzasnąłem drzwi za idącym w moją stronę Byunem. Na szczęście nie miał zamiaru mnie gonić.

Kiedy chłodne powietrze uderzyło w moje, ciało od razu założyłem bluzę i wcisnąłem ręce do jej kieszeni. Wtedy poczułem pliczek pieniędzy, które dostałem od Sehuna. W pewnej chwili kompletnie o nich zapomniałem. Nie rozumiałem nawet, po co mi je dał. Zresztą kilka dodatkowych banknotów na pewno pomoże mi finansowo, tym bardziej że moja kariera zastępczego sekretarza już się skończyła. Zacząłem kierować się do pobliskiego parku. Nie za bardzo wiedziałem gdzie pójść. Dom Jongina znajdował się zbyt blisko tego Sehuna. Chce od tego człowieka trzymać się zdecydowanie jak najdalej. W życiu nigdy z nim nigdzie nie pojadę. Może sobie o tym pomarzyć.

Myśląc o miejscu noclegu, w końcu do głowy przyszedł mi Kris. Od razu chwyciłem za telefon i zacząłem pisać wiadomość.

Do: Kris

22:23

Mogę wpaść? ;)

Może to szaleństwo, że spytałem o to osobę, którą ledwo znam, ale po piętnastu minutach już stałem pod jego domem. Zapukałem do drzwi, a po chwili otworzył mi wysoki brunet z olśniewającym uśmiechem na twarzy. Kiedy odwzajemniłem uśmiech, chłopak zmarszczył brwi.

-Dlaczego akurat o tej porze?-spytał zaciekawiony, jednak ja nic nie odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się jedynie słabo i przytuliłem chłopaka. Czemu to zrobiłem? Nie mam pojęcia. Było w nim coś, co strasznie mnie pociągało. On zdecydowanie był przeciwieństwem jakiegoś tam Sehuna. Brunet na mój gest zareagował cichym śmiechem i od razu wciągnął mnie do swojego domu, zamykając drzwi.

Na szczęście chłopak pozwolił mi u siebie nocować. Właściwie całą noc przegadaliśmy i dzięki temu poznaliśmy się lepiej. Kiedy Kris dowiedział się, że płynnie mówię po chińsku, od razu przerzuciliśmy się na ten język. Dla nas obu był on łatwiejszy niż angielski, który cały czas kaleczyłem.

Cały czas siedzieliśmy na kanapie owinięci w koce. W tle leciał jakiś film, na który żaden z nas nie zwracał uwagi. Byliśmy pochłonięci rozmową ze sobą.
Kiedy tematy kompletnie nam się skończyły Kirs znacznie się do mnie przybliżył obejmując mnie. Wtuliłem się w jego tors i momentalnie zasnąłem. Dzięki niemu i po części tej przepysznej gorącej czekoladzie do picia, którą zrobił o około trzeciej w nocy, udało mi się zapomnieć o jakichkolwiek troskach i kłopotach. Dlaczego Sehun nie potrafił mi tego zapewnić?

⭐Sugar Daddy || HunHan⭐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz