Dla xcrazyxxmofosx
,,Może być takie coś ze cały świat przepelnia magia. Ludzie nie umieją bez niej żyć. Ale Harry za nią nie przepada. Stara się żyć bez magii. Czuję się wtedy bardziej sobą. Louis który kocha bawić się magią chce przekonać harryego że nie jest ona zla i chce pokazać mu jakie były jej poczatki. A pierwsza magia jaka powstała to miłość. I Louis chce pokazać harryemu ta magię. Happy end. Chce dużo miłości i słodkości ''
Mam nadzieję, że się spodoba i że o to chodziło :)
*Skomentuj pls, to bardzo motywuje*
Harry siedział w zaciszu swojego pokoju i czytał książkę. Dochodziła dwudziesta trzecia, a dzisiejsza noc była niezwykła. To znaczy dla większości ludzi na ziemi, dla Harrego była normalna i tylko może odrobinę przerażająca, bo ludzie niesamowicie nadużywali magi. Mianowicie był sylwester. Rodzina Loczka imprezowała gdzieś ze znajomymi, a on odmówił wyjścia. Tak nie chciał patrzeć jak wszyscy popisują się przed sobą czarodziejskimi sztuczkami i robią efektowne fajerwerki, które niejednokrotnie były powodem jakiegoś pożaru, dobrze, że chociaż i na to mieli zaklęcie. Hazza bezpiecznie i szczęśliwie czuł się z herbatą w ręku pod swoją ciepłą kołdrą. Chciał być prawdziwy, zawsze, a nie fajny bo umie dobrze czarować, bo uważał to za sztuczne. Ludzie jakby wyzbyli się uczuć, liczyła się tylko magia. Zostało pół godziny do Nowego Roku gdy do pokoju zielonookiego wpadł nieoczekiwany i niechciany gość.
-Heej, Harreh!- krzyknął młody i pełen energii Louis.
-Cześć- mruknął Harry nawet nie podnosząc wzroku z książki.
Szatyn usiadł na jego łóżku patrząc prosto na niego, a potem na książkę i znów na twarz Loczka. Zmusił go tym samym do spojrzenia na siebie.
-Co ty taki oschły? Czemu spędzasz taką cudowną noc sam?
Harry lubił swojego sąsiada, ale często działał mu na nerwy. Był taki głośny i wszędzie było go pełno. Zadawał za dużo pytań jak teraz, no i nadużywał magii, bawił się nią.
-Bo nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Nie lubię sylwestra.
-Wiem. Nie rozumiem tylko tych twoich uprzedzeń przed czarami. Są fajne.
W tym momencie Lou podniósł swoją różdżkę i poruszając nią lekko odpalił małą fajerwerkę, która poszła do góry niewielką, czerwoną iskierką i wróciła z powrotem do różdżki i tak kilka razy. Harry spiął się.
-Proszę Cię wyłącz to- powiedział obojętnie- Nie lubię tego.
Lou jeszcze chwilę się pobawił, ale spełnił prośbę chłopaka. Przysunął się do niego na łóżku i pogłaskał po plecach.
-Wyluzuj się. Powiedz mi dlaczego tak tego nie znosisz i unikasz?
Harry nie czuł potrzeby otwierania się przed swoim kolegą,ale co mu szkodziło wytłumaczyć się. -Magia jest sztuczna, a ludzie nie są w stanie bez niej żyć więc i oni stają się sztuczni.
-O czym ty mówisz? Przecież to dzięki magi żyjemy. Naturalnej magii. Nie tej której używamy na co dzień by zrobić sobie coś do jedzenia czy wyprać szybciej ubrania.
Harry nie rozumiał do czego Tomlinson zmierza. Przecież właśnie o tym mówił. Nie chciał żyć na skróty, bo ma wrażenie, że to życie go omija. Nie można wiecznie się bawić.
-Taka magia różni się od tej naturalnej. Bo bez naturalnej magii, nie było by tej ''sztucznej''. Bo bez naturalnej magii nie było by mnie, ani ciebie.
CZYTASZ
One shoty-Larry i inne
FanfictionOne Shoty o Larrym, ale nie tylko ;) piszcie mi w wiadomościach swoje fabuły. Może być jakikolwiek pairing z 1D, 5sos, drarry, sterek.