Big girls don't cry

683 83 23
                                    

Sam otarła swoje łzy i krzywo się uśmiechnęła. Michael wiedział, że jest silną i odważną dziewczyną, ale nawet ktoś taki jak ona nie dawałby sobie rady. Tęskniła za zmarłym rodzeństwem i obwiniała się o wszystko złe co ich spotkało jakby naprawdę miała w tym spory udział. Chciał ją pocieszać i przytulać jednak hamował się przed tym poprzez wzgląd na Josha. Samantha mogła zaprzeczać, być może nawet sama w to nie wierzyć, ale on wiedział, że ją i Washingtona coś łączyło. A przynajmniej, że byli blisko. Bliżej niż powinni przyjaciele. Więc nie byłby uczciwy teraz próbując być z Benson skoro nie pomógł Joshowi.

— Już ci lepiej? — spytał, a ona kiwnęła głową.

— Tak, tak, przecież duże dziewczynki nie płaczą. Wracajmy po resztę i jedźmy tam.

Oboje spełnili zarządzenie blondynki, kierując się z powrotem do swoich przyjaciół. Myślał o tym co czeka ich w Albercie i Norht West Mines. Jego nieprzemyślany wybuch w piwnicy sanatorium był błędem. Uwolnił wendigo, a ile z nich zostało zabitych? Mógł spokojnie to przeliczyć, lecz rachunek nie sprzyjał tej wyprawie. Kilka potworów zostało. Wolnych i przeraźliwie głodnych.

Weszli do domu i poczuli wzrok wszystkich na sobie. Matt i Mike posłali sobie nieprzyjemne spojrzenia czym ostrzegli Christophera, że musi być gotowy na jatkę w każdej chwili. Nie chciał, żeby ta dwójka się pozabijała.

— Sam, bardzo cię przepraszam, nie chodziło mi o nic złego. — Jessica przytuliła przybyłą dziewczynę w geście przeprosin.

— Wszystko w porządku. To ja jestem przewrażliwiona. — stwierdziła Benson, odwzajemniając uścisk.

— Może jeszcze z języczkiem? — Obie zerknęły na Mike'a i prychnęły. Ten tylko zaśmiał się pod nosem.

— Skoro choć chwilę nie ma spin to powiem, że mamy problem — rzucił Chris. — Nie mamy klucza do kolejki, mój jedyny wydropiła Emily. A ona jest już w Kanadzie. Na Melindę i Boba nie mamy co liczyć.

— No to wtopa — skwitowała Ash.

Wszyscy wiedzieli o tym, iż kolejka linowa to jedyny środek transportu do Blackwood Pines. Nikt przecież nie zamierzał przemieżać gór, byłoby to zbyt nieumyśle, męczące oraz długie, a oni mieli ograniczony czas i możliwości.

— Właściwie to... — wtrąciła Sam. — Ja mam klucz. W sensie nie ukradłam go, ale mam.

— Okej? — odparł Michael. — Powiesz skąd?

Samantha skupiła wzrok niebieskich tęczówek na najlepszym przyjacielu. Mike poczuł się trochę głupio, dopiero zrozumiał, że pytanie było niefortunne dla blondynki, a raczej to odpowiedź sprawiała kłopot.

— No, bo ja... byłam tak kiedyś z... Beth! I Hannh też! My... no miałyśmy taki babski wypad.

— Bez nas? — dopytywała Jessica.

Sam jedynie przytaknęła, nie chciała już dłużej tłumaczyć gdyż kłamanie nie szło jej jak po maśle. Zaskoczyło ją, iż ekipa uwierzyła jej. Lub po prostu dla jej spokoju udawała, że wierzy.

Oprócz Mike'a. Wpatrywał się w nią bezczelnie i to spojrzenie mówiło wszystko. Nie kupił tej bajki, jednak pozostał przy wersji, że go zwinęła, czego nie uważał za złą decyzję.

Trwał z poczuciem jakoby to on sam wciąż podejmuje złe decyzje, obracające się przeciw niemu. Żył z brzemieniem od ponad roku. Jego psychika, choć trwała i mocna, powoli spadała z liny, pocharatana ostrzami tragicznych zdarzeń. Nigdy nie pozbędzie się obrazu wendigo i każdego wspomnienia bliźniaczek. Ludzie są głupi jeśli twierdzą, iż czas goi rany. Gówno prawda.

 Until Dawn: O DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz