>> Rozdział 2 - Kubuś Puchatek <<

274 27 7
                                    

W drzwiach sali treningowej stoi nikt inny jak sam...
Kubuś Puchatek?!
Wytrzeszczam oczy z niedowierzenia na widok dziecięcej maskotki, która rusza wesoło w moją stronę. Czy to jakiś żart?!
Julia i Sue patrzą na mnie ze zdezorientowaniem. A więc to nie one zamawialy tutaj striptizera w przebraniu Kubusia? A może to ja o czymś zapomniałam? Ostatnio miałam zaszczyt być na pru imprezach dość mocni zakrapianych alkoholem...
- Dzień dobry! - odzywa się radośnie maskotka i macha do nas. Z kieszeni kostiumu wyciąga plik kartek. - Jak zapewne wiecie, jestem Kubuś Puchatek. Chciałem zaprosić was do mojego noeo otwartego przedszkola.
Ulotka ląduje w mojej ręce. Rzucam na nią okiem, widzę eksplozję kolorów nakrapianą wesołymi zwierzątkami.
- D- Dzięki? - wyduszam z siebie. - To wszystko? Tak jakby mamy tutaj lekcje, glupiutki misiu - przewracam oczami z politowaniem. Kto go tutaj w ogóle wpuścił?
- Jeśli to paniom nie przeszkadza, zostanę na chwilę - odpowiada Kubuś Puchatek. Sięga dłońmi do szyi i powoli zdejmuje głowę kostiumu.
Moim oczom najpierw ukazują się jaskrawe, zielone włosy. Są rozwichrzone, przez chwilę mam ochotę przywrócić je do porządku. Potem widzę te niesamowite, jasnoniebieskie oczy. Są jak lodowiec. Lodowiec, przez który utonął Titanic. To ja jestem Titaniciem. Tonę w lodowcu jego oczu.
Cerę ma bladą. Jego usta wykrzywia radosny uśmiech, który równie dobrze mógłby być uśmiechem anioła. Jest taki promienny i ciepły... Rozpływam się jak masło rzucone na patelnię przed jajecznicą.
- Kubuś Puchatek, do usług - słyszę. Chłopak wyciąga do mnie żółtą, misiowa rękę, żeby się przywitać. Mija chwila, zanim ją ostrożnie ściskam.
- H- Hej - odpowiadam z trudem. Czy ja się jąkam?! To do mnie nie podobne... Ale czy przede mnie nie stał właśnie Andy Black?! Z zielonymi włosami?! Przefarbował się? A ja nie napisałam o tym na moim mandaryńskim fanpage'u jego osoby! Jestem okropną adminką... - Amanda - dygam lekko, próbując nie zachwiać się na widok tej cudownej twarzy.
O. Jasna. Cholera. Mam przed sobą Andy'ego Blacka. Tylko ta jedna myśl miota mi się po umyśle jak szatan. ANDY. BLACK. W MOJEJ SALI TRENINGOWEJ. NA MOJEJ LEKCJI. Mam ochotę krzyczeć i płakać z radości.
- Bardzo ładne imię, Amando - mówi chłopak, uśmiechając się szeroko. - Candy Black.
Mrugam oczami. Raz. A potem drugi raz. Czy ja usłyszałam... Candy Black? Czy on coś pił, że przekręca własne imię?
- Candy? - pytam niepewnie. - Nie przypadkiem... Andy?
Candy śmieje się głośno w odpowiedzi. Przez chwilę nie może przestać.
- Nie, Andy to mój brat bliźniak. Ludzie często nas ze sobą mylą - kiwa głową, wydaje się być nieco zawstydzony. - Nawet, jeśli to mi przytrafiło się to głupie imię.
Uśmiecham się do niego pokrzepiająco.
- Wiesz co? Uważam, że jest słodkie.
Candy znów zaczyna się śmiać, a jego oczy śmieją się razem z nim. W lodowcu widać wtedy przebłyski słońca. Dla Titanica jest nadzieja.
W głębi duszy jestem jednak trochę... rozczarowana. Miałam nadzieję, że to Andy pojawi się na mojej lekcji baletu na rurze. Właśnie to było moim najskrytszym marzeniem...

_______
Heeeej! ;*** Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale no wiecie różne sprawy rodzinne i wgl xDD Rozdział dedykuję Oli Patoli, która jutro wylatuje do Grecji razem w Andy'm w telefonie, kc kochana ♥♥♥ Tapeta od cb rządzi!
Co sadzicie o rozdziale?? Jakieś pomysły na to co będzie potem?
Kc misie ;***

Black as Biersack II Andy Black FFWhere stories live. Discover now