Nie żyje. Nie żyje. Nie żyje.
Te słowa sprawiły, że zrobiło jej się ciemno przed oczami. Czy to się dzieję na prawdę?!
- Nie... - wyszeptała Estell - Nie!
Dziewczyna upadła na kolana, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła głośno płakać.
- Przykro mi. Próbowałem... - Magnus nie dokończył zdania, ponieważ widok płaczącej Essie sprawił, że i z jego oczu popłynęły łzy. Klęcząc tak bezradnie, wydawała się czarownikowi jeszcze drobniejszą istotą, niż jest w rzeczywistości.
Niespodziewanie Estell zerwała się z miejsca i rzuciła się w stronę bezwładnego ciała wilkołaka.
- Seamus słyszysz mnie?! Obudź się, skarbie! Nie rób sobie żartów! - mówiła do niego, nerwowo głaszcząc dłoń, która ku jej przerażeniu była zimna.
- Estell... - Maryse zrobiła krok w jej kierunku - Skarbie on nie śpi. On odszedł.
- On sobie tylko żartuje!
- Proszę, Essie...
- Dlaczego mi to robisz?! - krzyknęła niespodziewanie, nie zwracając uwagi na pozostałych - Dlaczego teraz odchodzisz?! Jesteś cholernym egoistom! Kłamałeś! Cały czas! Ty cholerny sukinsynu!
Estell jak szalona, na oślep uderzała pięściami w jego klatkę piersiową, jednak Seamus się nie poruszył. Po chwili ktoś, chwycił ją za nadgarstki i odciągnął od łóżka. Nie miała już siły, więc wtuliła się w tors, który jak się okazało należał do Luke'a i zaczęła głośno płakać.
- Już dobrze, dziecko - powiedział czule Graymark - Już dobrze.
- On odszedł. Tak po prostu! Zostawił mnie samą! Właśnie teraz! Był moją jedyną rodziną! - mówiła przez łzy.
- A my? - zapytała Maryse, kładąc jej dłoń na ramieniu - Nie jesteśmy Twoją rodziną?
- Oczywiście, że jesteście. Ale Seamus... Był moją własną rodziną - szlochała.
- Powinnaś trochę odpocząć, skarbie. Chodź, dam Ci herbatkę na uspokojenie - zaproponowała Catarina, wyrywając Estell z ramion Luke'a.
- Nie. Nie. Nie. Ja muszę tu zostać, bo...
- Obiecuję, że wrócimy kiedy tylko trochę odpoczniesz, dobrze?
Dziewczyna niechętnie przytaknęła i pozwoliła by czarownica wyprowadziła ją z Izby Chorych. W pomieszczeniu zapanowała cisza. Maryse zaczęła obserwować pozostałych świadków tragedii, która dosięgła Estell.
Luke po wyjściu dziewczyny opadł na najbliższe krzesło, po czym ukrył twarz i pozwolił płynąć łzom. Clary stała wtulona w tors narzeczonego a Isabelle patrzyła przez okno na nowojorską noc. Dorian starał się zachować kamienną twarz, lecz smutek i współczucie wygrały z jego bez emocjonalną maską. Kiedy Maryse przeniosła wzrok na stojącą obok niego Córkę Asmodeusza zauważyła, że jej czerwone włosy zrobiły się nieco jaśniejsze. Nawet Ingrid, która nienawidzi mężczyzn, poczuła smutek. W końcu wzrok pani Lightwood zatrzymał się na Magnusie. Bane stał w objęciach Alexandra. Maryse wiedziała, że czarownik ma wyrzuty sumienia z powodu Seamusa lecz każdy doskonale wiedział, że zrobił on wszystko, co tylko mógł. Kobieta już chciała się odezwać lecz Jace ją uprzedził.
- To moja wina.
Wzrok każdego, kto był obecny w Izbie Chorych, zwrócił się w stronę młodego Łowcy.
- O czym Ty mówisz, Jace? - zapytała Clary, uwalniając się nieco z jego uścisku.
- Gdybym biegł szybciej...
CZYTASZ
Czarny Anioł - Przepowiednia (Dalsze losy bohaterów DA)
FanfictionPo Mrocznej Wojnie życie mieszkańców nowojorskiego Instytutu wraca do normy. Jednak pewnego dnia ginie czarownik, a Instytuty na całym świecie - jeden po drugim, atakowane są przez demony. Przypadek? Co kryją tajemnicze dokumenty? Już wkrótce wydarz...