Chapter 2

219 16 2
                                    

 - Czy ty myślisz, że cię posłucham to się grubo mylisz.... Za około trzy godziny.... Nie mam teraz czasu.... Nie, to nie tak.... Dobra, spadam - Powiedział dobrze znany mi głos z poprzedniej nocy. Zayn. Kurwa jaki on był zajebisty w łóżku. Zamrugałam kilkukrotnie i westchnęłam. Pierwszy raz zostałam u swojego klienta. Zawsze było "Załatwiłaś sprawę, masz tu kasę i spierdalaj".  Jednak Zayn to nie "zawsze". Nikt w całej mojej "karierze" mnie tak nie potraktował. Nickolett! Ogarnij się, bo jeszcze coś do niego poczujesz. No dobra! Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Para czekoladowych oczu spojrzała na mnie. Dlaczego czuję się taka onieśmielona? Bo to coś dla mnie nowego. Kurczowo unikałam jego spojrzenia. Owinęłam się szczelnie kołdrą i poszłam w stronę drzwi prowadzących do łazienki. Zablokowałam drzwi i osunęłam się po drewnie siadając na zimnych płytkach. Włączyłam wodę i ustawiłam na idealną temperaturę dla mojego ciała. Namydliłam swoje ciało malinowym płynem. Umyłam włosy i szybko spłukałam z siebie pianę. Zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Opatuliłam się cieplutkim ręcznikiem. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

 - Nickolett, mam dla ciebie ubranie - jego głos i akcent przywołał na moim ciele ciarki. Otworzyłam drzwi i wystawiam rękę by położył na niej ubrania.

 Wyszłam ubrana z łaienki. Jednak nikogo nie było. Zeszłam na dół do salonu i kogo zastałam?! Zayna rozmawiającgo z Markiem (mój "pracodwaca"). Gdy mnie zauważyli o mało co nie przewróciłam się na schodach. Zakręciło mi się w głowie i mogłabym przysiąc, że zbladłam jak kartka papieru.

-Nickolett! Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem! Wszystko w porządku, skarbie? - spytał ze smutkiem na twarzy. Gdy zeszłam z ostatniego schodka szef podszedł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku. Gdybym nie wiedziała jaki jest mogłabym pomyśleć, że się o mnie martwi. - wiesz, że masz przejebane? - szepnął w moje ucho a potem pociągnął mnie delikatnie za włosy. Szkoda, że Malik tego nie widział.... Pokiwałam delikatnie głową.

 - Wie, pan co? My już pójdziemy. Nickolett ma jeszcze parę klientów, którzy mają dziś rezerwę - powiedział brunet. Ta, wiem - brzmiało to strasznie tanio... Uśmiechnęłam się nieśmiało i razem z Markiem wyszłam z pomieszczenia. Od razu gdy wyszłam z penthouse'u poczułam zimną podłogę. Chyba będę chora....

 - To był twój pierwszy wybryk w swojej pracy, więc nie wrócisz do burdelu, możesz nadal pracować na ulicy, jednak nie mogę ci obiecać, że zaśniesz w spokou. Tak cię zerżnę, aż będziesz sikać krwią- warknął a mnie przeszły ciarki po plecach.

 - I...Ile mam klientów? - wyjąkałam przestraszona. Oh, Nickolett, gdzie twoja pewność siebie?

 - Masz przerwę tylko na obiad. Masz cały zawalony grafik, bo Christina odeszła bo zaszła w ciązę i nie chce jej usunąć. Nikt nie mógł jej zastąpić. Więc zostajesz dziś w burdelu - odpowiedział trochę spokojniej.  

Razem z Markiem wsiadłam do jego samochodu. Kurwa, ja tu zamarzam! Bez butów, skarpetek..... A na dworze dwadzieścia stopni na minusie.

 -Um... Mark...-zaczęłam powoli. Brunet spojrzał na mnie ze swoim wzrokiem "nie odzywaj się. Nie chcę cię słuchać". Tak, więc skuliłam się jeszcze bardziej i zamknęłam się w sobie. Podeszliśmy do czarnego bentley'a Marka do którego wsiadłam. Po chwili obok mnie pojawił się mój szef.

 Do domu publicznego dojechaliśmy nie dłużej niż w 15 minut. Brunet złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć w stronę. Wiedziałam co mnie czeka. Już nawet nie obchodziło mnie, że mi w nogi zimno, liczyło się tylko to, że jutro nie dam rady ustać na nogach....

 -Za nieposłuszeństwo należy się kara - warknął na mnie a po moich plecach przeszły ciarki.

 Szef od razu zaprowadził mnie do pokoju numer 4 gdzie zaczynałam swoją pracę i gdzie nie raz byłam gwałcona.

 - Kolacja będzie o 7 p.m. jeśli ci się uda w ogóle wstać z łóżka. - powiedział uśmiechając się z wyższością. Jak ja bym mu chciała przyjebać w jego świńską mordę. - Masz 5 minut by się przebrać. Ubrania masz w komodzie. - dodał i trzasnął drzwiami zostawiając mnie w pokoju, którego nienawidziłam. Wszystko było w kolorach różu i czerwieni. Łóżko było szerokie, jak dla czterech osób a obok niego stała komoda z seks zabawkami i przebraniami takimi jak króliczek, kotek, policjantka itp.

 Po przeglądzie ubrań zdecydowałam założyć Czerwony gorset z czarną koronką i czarne szpilki.

 ***

Leżałam na łóżku ledwo przytomna. Mężczyzna, który wyglądał na ok. czterdzieści lat, zakładał spodnie. Brzydziłam się nim, tak jak każdym, jednak on miał na swoim palcu obrączkę. Jak tak można?! On ma żonę! On założył rodzinę! On ją zdradził z jakąś dziwką, która jest warta tyle co gówno.

 - To był najlepszy seks w tym miesiącu. Gratuluję - powiedział i wyszedł przy okazji wyrzucając zużytą prezerwatywę do kosza.

 W moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogę się ruszyć i wszystko mnie boli. Nikt się tym nie przejął, że przez 5 godzin 10 osób mnie wyruchało i to cholernie mocno. Boże, gdzie jesteś gdy ciebie potrzebuję?

 Do "mojego" pokoju ktoś zapukał. Drzwi się uchyliły i ukazała się jedna z moich znajomych współpracowniczek - Andrea. Była bliska mojemu sercu i jako jedyna chyba je miała. Nie wiem dlaczego tu pracuje. Ona nie wygląda na taką co by się puszczała z wieloma facetami w jeden dzień. Jest blondynką i ma niebieskie oczy. Ma bladą cerę oraz zgrabną i smukłą figurę.

 - Nicki, wszystko w porządku? Oh, Nicko... - szepnęła i podbiegła do łóżka na którym leżałam. Moje oczy ledwo co były otwarte a oddech był urywany.

 Dziewczyna pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do łazienki. Umyła mnie i ubrała w koszulę nocną. Nawet nie wie ile jej zawdzięczam. Gdyby nie ona chyba by mnie tutaj pożarli żywcem. Położyła mnie na łóżku kładąc się obok mnie. Okryła mnie szczelnie kołdrą i oplotła swoimi długimi rękoma.

 Patrzyłam się tępo w sufit nie będąc w stanie się ruszyć. Ostatkami sił wyszeptałam słowo "pić" co i tak mi się z trudem udało. Na szczęście blondynka mnie zrozumiała i szybko pobiegła po szklankę z jakimś napojem. Mniejsza o to jakim. Ważne, żeby był cieczą, którą mogę wypić.

 Łapczywie wypiłam napój oblewając się przy tym po obu stronach twarzy.

 -Spokojnie ruda - powiedziała dziewczyna śmiejąc się. Wspominałam, że była moim aniołem Aniołem? Tak, ona zdecydowanie była Aniołkiem, który pomagał wszystkim, którzy tego potrzebują. Odstawiła ode mnie szklankę z napojem

 - Andreo, chcę do taty - szepnęłam patrząc w jej błękitne oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko.

 - Dla niego tu jesteś. Obiecuję, że jutro z tobą do niego pojadę. - odpowiedziała głaszcząc mnie po głowie. Zdecydowanie jest moim Aniołem Stróżem. Z tą myślą odpłynęłam w krainę spokoju i szczęścia zwaną powszechnie snem.

I'm your dream.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz